Łączna liczba wyświetleń

środa, 21 maja 2014

Louis Tomlinson imagin

Cześć, wreszcie znalazłam czas, żeby coś napisać. 
Masakra odliczam dni do wakacji, bo już nie mogę -,-
Na początku nie wiedziałam co mam napisać,
ale w końcu wena przyszła ^^
Powiem wam, ze jestem bardzo zadowolona z tego imagina,
Mimo, ze jest taki nierealny.
Pierwszy raz podoba mi się moja praca :D
Dedykacja dla : Daliś keviny.nachodze
Dzięki, ze jesteście <3
Liamkowa♥

http://onedirection-bella-liamkowa.blogspot.com/

http://diamonds-are-foreverx.blogspot.com/


Dopiłam ostatni  łyk kawy  i całując w policzek Oliviera ruszyłam do przedpokoju.  Wsunęłam na  stopy trampki i zarzuciłam na siebie Kurtkę.
- Oli wychodzę! – krzyknęłam do chłopaka.
- O której będziesz?
- Nie wiem bo po szkole chciałam jeszcze skoczyć na miasto – odkrzyknęłam mocując się z zamkiem.
- Okej. Kocham Cię!
- Ja Ciebie też.  Pa! – Dotarłam do samochodu ciskając torbę na miejsce pasażera. Przekręciłam kluczyki i wyjechałam na drogę włączając jednocześnie moją ulubioną płytę.
Studiowałam pedagogikę społeczną na Uniwersytecie w Oxfordzie. Mieszkałam blisko. Swoją drogą byłam z siebie dumna i bardzo zadowolona, że udało mi się dostać akurat na TEN Uniwersytet. Poświęciłam  wiele swojego czasu, aby mieć wystarczające wyniki w nauce.  Miałam prawo jazdy, więc z dojazdem nie było żadnych problemów. Od roku mieszkałam z moim narzeczonym w małym mieszkanku, który wykupiliśmy niedaleko szkoły. Olivier jest cztery lata starszy i pracuje produkującej sprzęty AGD. Kochamy się mocno i mamy zamiar się pobrać. Kiedy skończę skończę studia pragniemy założyć rodzinę.
 ,,Use Somebody” dobiegło końca i następną piosenką na krążku było ,,Dark Horce” Katy Perry.  Jechałam z odpowiednią prędkością nucąc pod nosem wysokie dźwięki. Nagle sygnalizacja świetlna zmieniła się na czerwony i byłam zmuszona wcisnąć hamulec. Masa ludzi zaczęła przechodzić przez przejście dla pieszych. Większość prawie na mnie nie patrzyła. Z wyjątkiem jednego chłopaka.
Stał przy przejściu z innymi ludźmi i wpatrywał się we mnie swoimi cudownymi jasnymi oczami. Miał na sobie jasne jeansy podwinięte do łydek, czarne vansy, koszulkę i kurtkę jeansową.  Cierpliwie czekałam, kiedy brunet przejdzie on jednak tego nie robił. Cały czas przenikliwie mi się przyglądał. W końcu światło zaczęło się zmieniać i musiałam ruszać. Kiedy odjeżdżałam widziałam cały czas w lusterku wstecznym, ze on na mnie patrzy. Tylko on został na poboczu.


Zaparkowałam moje cacko na parkingu przeznaczonym dla studentów. Starannie je zamknęłam i poprawiając na ramieniu torbę ruszyłam do budynku.  Nie czekając na nic ruszyłam na pierwszą lekcję w głowie ciągle mając tajemniczego chłopaka na przejściu dla pieszych.
Po zakończonym dniu edukacji  rozstałam się z rozprawiającymi koleżankami i każda poszła w inną stronę. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam autostradą w stronę centrum. Miałam w planach małe zakupy. Zbliżało się lato, a ja nie miałam w szafie żadnych sukienek i krótkich spodenek. Przez cały dzień cały czas myślałam o brunecie, którego spotkałam rano. Kim był i dlaczego nie przeszedł przez przejście z innymi? Czy kiedykolwiek go jeszcze spotkam? Jego tajemniczość mnie przerażała. Poczułam wibrację w kieszeni, więc wyciągnęłam telefon odczytując   sms-a od  Oliviera. Pisał, ze dzisiaj nie wróci na noc do domu, gdyż wziął dodatkową nocną zmianę. Odpisałam, że nie ma sprawy i schowałam z powrotem telefon do kurtki. Olivier kochał swoją pracę i często brał dyżury i nocne zmiany. Nie protestowałam, przyda nam się więcej pieniędzy a i mój narzeczony będzie zadowolony. Weszłam do pierwszego sklepu z odzieżą i tak się zaczął zakupowy szał.
 Zmęczona z kubkiem kawy w ręku udałam się na jeden z dziedzińców sklepowych aby odpocząć. Kierowałam się w stronę ławki, gdzie chciałam usiąść. Na ramieniu miałam zawieszone kilka toreb, w których spoczywały świeżo zakupione ubrania. Odstawiłam papierowe torby i usiadłam w cieniu z rozkoszą wyciągając  nogi. Zbliżał się Dzień Matki, więc chciałam kupić jakiś prezent mojej rodzicielce, ale do tej pory nie rzuciło mi się w oczy nic specjalnego.  Kątem oka zauważyłam, że ktoś obok mnie siada, jednak byłam tak pochłonięta myślami, że po prostu to zlekceważyłam. Dopiero po dłuższej chwili zerknęłam na mojego towarzysza i doznałam szoku. To był ten chłopak! Chłopak, którego widziałam rano. Co on tu robi? Po chwili wymierzyłam sobie w myślach face palma. Przecież to centrum handlowe, każdy może tu przyjść zrobić zakupy. Postanowiłam nawiązać z nim kontakt, inaczej będę później tego bardzo żałować.
- My się już chyba znamy – zagadałam z uśmiechem. Widziałam na twarzy chłopaka ogromne zdziwienie, lecz zaraz ono zniknęło. Pewnie przypomniał sobie, gdzie się spotkaliśmy.
- Tak.. – powiedział zachrypniętym głosem – Jestem Louis
- [T.I] – uścisnęłam jego rękę – kupujesz coś?
- Nie, przyszedłem tylko posiedzieć. Lubię przebywać wśród ludzi, przyglądać im się – odparł z uśmiechem – A ty?
- Prawdę mówiąc zakupy już zrobiłam. Został mi tylko prezent dla mamy na jej święto i nie wiem kompletnie co jej kupić – zmartwiona potarłam skroń.

-Kup jej  normalną bransoletkę z zawieszką serca i z jakimś napisem, który jej będzie o Tobie przypominał  – podsunął chłopak.
- Louis jesteś genialny! – klasnęłam w dłonie a on się tylko uśmiechnął. Ludzie, którzy przechodzili obok nas dziwnie się na nas patrzyli. Nie wiedziałam dlaczego, ale z drugiej strony mało mnie to obchodziło.
- W tamtym sklepie mają świetną biżuterię. Idź i kup coś, a ja na ciebie tutaj poczekam – powiedział, na co przytaknęłam głową. Bez sensu było go ciągnąć do i tak już zatłoczonego sklepu. Wystarczy, ze ja musiałam tam wejść. W sklepie ekspedientka pokazała mi przeróżne rodzaje bransoletek. Naprawdę nie wiedziałam którą wybrać i żałowałam, ze jednak Lou ze mną nie wszedł.
W końcu się jednak zdecydowałam. Wybrałam najzwyklejszą sznurkową bransoletkę w kolorze czerwonym ze złotą zawieszką w kształcie serca, na której był napis: ,,Kocham Cię Mamo” Poprosiłam o ładne zapakowanie, zapłaciłam i wyszłam. Lou stał w tym samym miejscu co wcześniej. Ciekawe czy w ogóle się ruszył. Pokazałam mu zakup, który bardzo mu się spodobał.

- Może pójdziemy do parku? Tam jest o wiele spokojniej. Będziemy mogli bardziej się zapoznać – zaproponowałam na co chłopak się zgodził.
Zostawiłam wszystkie zakupy w samochodzie po czy wolnym krokiem udaliśmy się do parku na ławeczkę. Rozmawialiśmy bardzo długo. Chłopak opowiedział mi co nieco o sobie, ale mimo to nadal był jakiś tajemniczy. Dowiedziałam się, że miał dziewczynę Eleanor, którą stracił w wypadku samochodowym. Pogodził się z jej śmiercią, widocznie tak było pisane – mówił. Miał duże rodzeństwo i był dwa lata starszy. Skończył studia ekonomiczne i na razie pracował w Starbucksie. 
Później to ja mu opowiedziałam coś o sobie. Nie wiem czemu, ale nie powiedziałam mu, ze mam chłopaka. Nie chciałam aby wiedział. Louis bardzo mnie zauroczył.  W końcu musiałam się zbierać, mimo, że w domu będę sama. I właśnie  wtedy wpadłam na pomysł.
- Lou może byś chciał do mnie wpaść? Pogadalibyśmy już przy kawie i ciasteczkach.
Później cię odwiozę. – rzuciłam propozycję. Widziałam jak brunet się zastanawia.
- Czemu nie? – uśmiechnął się – nie musisz mnie odwozić wrócę autobusem – zapewnił.
- Nic z tych rzeczy – odparłam na co chłopak przewrócił oczami. Był taki uroczy.
Okazało się, że mamy podobny gust muzyczny. Całą drogę śpiewaliśmy prawie wszystkie piosenki z zapasu moich płyt.  Z Olivierem tak nie miałam. Mieliśmy inne gusta muzyczne. 
Zauważyłam, ze coraz częściej porównuję mojego narzeczonego do słodkiego Louisa. Mimo to zignorowałam to. Nie mogę się zakochać po jednym spędzonym dniu, prawda?
Gdy byliśmy już w moim mieszkaniu dziękowałam w duchu Olivierowi, ze zrobił porządek w domu i pozmywał naczynia. Louis przechadzał się po salonie starannie wszystko oglądając.
- Co to za mężczyzna? – wskazał na zdjęcie, gdzie ukazani byliśmy ja i Olivier. Cholera! Zapomniałam o zdjęciach. Musiałam skłamać.
- To? To jest mój brat. – powiedziałam bez mrugnięcia okiem. Lou skinął głową i dalej zwiedzał. Ja w tym czasie wstawiłam wodę na kawę i naszykowałam ciasteczka.
- Chcesz coś do picia?- zawołałam z kuchni
- Nie! – usłyszałam w odpowiedzi. Dziwne, było ciepło a Lou odkąd go zobaczyłam nic nie pił i nie jadł. Może w domu zjadł zbyt duże śniadanie? Mimo to wystawiłam ciasteczka, których chłopak nawet nie ruszył.
Rozmawialiśmy do późnej godziny. Na końcu wymieniliśmy się numerami telefonów.
- Lou odwiozę cię – powiedziałam.
- Następnym razem przyjadę do ciebie samochodem, żebyś mi nie marudziła – westchnął na co się zaśmiałam.
- Nie będziesz jeździł po nocy autobusem – ciągnęłam dalej swoje.
- Kto tu jest starszy, ja czy ty? – zapytał retorycznie – Właśnie. Mieszkam niedaleko. – dodał
- Naprawdę? – zdziwiłam się.
- Tak. Kiedy jechaliśmy doznałem szoku, ze jesteśmy bardzo bliskimi sąsiadami – zaśmiał się.
- A gdzie mieszkasz? – zaniepokoiłam się. Co jeśli on widział moje czułe chwile z Olivierem i wie, że mam chłopaka? Pomyśli, ze jestem idiotką, że go oszukałam.
- Mieszkam na tym nowym osiedlu na One Street – odparł. Odetchnęłam z ulgą. Mimo moich obaw nie mieszkał aż tak blisko aby widział mój dom.
- To rzeczywiście blisko, ale i tak duży kawałek – powiedziałam krzyżując ręce.
- [T.I] błagam Cię! Bo więcej nie przyjdę – zastrzegł.
- No dobrze, ale napisz mi jak wrócisz – poprosiłam na co jęknął.
- Do zobaczenia – szepnął całując mnie w policzek.

- Pa – odszepnęłam patrząc jak wychodzi. Drzwi się za nim zamknęły i mój nowo poznany przyjaciel zniknął. Stałam opuszkami badając swój policzek. Dlaczego jego pocałunek wydawał się taki… nierealny? Jakby tchnienie wiatru. Przetarłam ręką zmęczoną twarz. Ten dzień mnie wykończył. Ten dzień mnie wykończył. Zamknęłam drzwi wejściowe i poszłam się wykąpać. Kiedy już leżałam w łóżku do snu utulił mnie obraz Louisa przed oczami.


Spotykaliśmy się często. Byliśmy jak najlepsi przyjaciele. Starannie ukrywałam Louisa przed Olivierem, a Oliviera przed Louisem. Wyznaczałam godziny spotkań w naszym domu dostosowując się do godzin pracy Oliviera. Było mi łatwiej, gdyż chłopak dostał Avans i pracował coraz więcej. Czasem spotykaliśmy się u Louisa, ale chłopak nie lubił spotkań w jego domu. Rozumiałam, że przypominają mu Eleanor.  Częściej więc wybieraliśmy park, las czy nawet mój samochód.
Z czasem zdałam sobie sprawę, że zaczynam się w Louisie zakochiwać. Nie dopuszczałam tej myśli do siebie. Ja przecież miałam narzeczonego! Liczyłam, że z Lou będziemy tylko bliskimi przyjaciółmi, ale gdyby tak naprawdę było to nie ukrywałabym ich nawzajem przed sobą. Louis był dla mnie jak narkotyk.  Byłam rozdrażniona, kiedy nie widziałam go dłuższy czas. Kumpele wtedy żartowały, ze jestem pewnie w ciąży. Odchodziłam wtedy zniesmaczona, a one dalej chichotały. Dawno już nie kochałam się z Olivierem. On był zajęty pracą, ja natomiast szkołą i spotkaniami z Louisem. Tak mi pasowało. Niedługo po moim odkryciu nadeszło następne. On też był mną zainteresowany! Wzajemnie się w sobie podkochiwaliśmy.
Nasz romans był coraz bardziej gorący. On po szkole czekał na mnie przy moim samochodzie i razem jechaliśmy gdzieś śpiewając ulubione kawałki. Mimo to czułam do niego… rezerwę? Wiedziałam o nim dużo, ale nadal był tajemniczy. Czasami miałam wrażenie, że jest wręcz mistyczny, zmaterializowany. Powinnam się leczyć. Kiedy wyznał mi swoją miłość odpowiedziałam mu tym samym. Wtedy pierwszy raz mnie pocałował. I wtedy nie opuszczało mnie to dziwne uczucie, że tak naprawdę nikt mnie nie całuje. Nie wiedziałam co o tym myśleć.
Tygodnie mijały, Olivier nic nie podejrzewał.
Dzisiaj miałam wolny dzień, Olivier był jak zwykle w pracy. Usłyszałam charakterystyczne pukanie do drzwi i wiedziałam, ze to Lou. Wpuściłam go całując na przywitanie.
- Co dzisiaj robimy? – zapytał tuląc mnie do siebie.
- Może posiedzimy w domu? – zaproponowałam.
- Miałem nadzieję, ze to powiesz – zaśmiał się – Masz jakieś filmy? – zapytał
- Poszukaj w biblioteczce, może się coś znajdzie – mruknęłam idąc do kuchni. Wstawiłam wodę, ale i tym razem Lou nic nie chciał do picia. To było dziwne.
Wybrał ,,Uwierz w Ducha”, film na którym zawsze płakałam. I tak było tym razem. Louis chciał mnie pocieszyć i przytulił mnie mocno do siebie
- Takie rzeczy się zdarzają –powiedział tajemniczo całując mnie w nos.

Dzisiaj była rocznica śmierci mojej babci, wobec czego po szkole udałam się na cmentarz. Szłam spokojnie alejami mijając poszczególne groby. Gdy dotarłam do pomnika babci zapaliłam świeczkę i wsadziłam do wazonu świeże kwiaty. Odmówiłam modlitwę i posiedziałam chwilę w zadumie.
Nagle  kątem oka zauważyłam znajomą postać stojącą niedaleko. Kiedy się jej przyjrzałam, zrozumiałam, ze to Louis! Podeszłam do niego cicho. Stał ze spuszczoną głową, przybity. Położyłam mu dłoń na ramieniu.
- Louis? – szepnęłam. Podniósł głowę i spojrzał na mnie przestraszony.
- [T.I]?! Co ty tutaj robisz?! – zapytał zmartwiałymi wargami.
- Prz..przyszłam na grób babci. – wytłumaczyłam się- To grób Eleanor? – zapytałam wskazując na pomnik i patrząc mu w oczy. Biło z nich śmiertelne przerażenie. O co chodzi?
- T..tak . [T.I] chodźmy już błagam cię – prosił mnie, a ja w tym czasie spojrzałam na nagrobek na którym było pisane :

                                             ELEANOR CALDER
                                             Ur.  16 lipca 1992
                                            Zm. 19 marca 2014

Zerknęłam niżej i doznałam wstrząsu. Sprawdzałam kilka razy, ale wszystko się zgadzało. Niżej pod nazwiskiem Eleanor widniał napis:

                                           LOUIS TOMLINSON
                                          Ur. 24 grudnia 1991
                                          Zm. 19 marca 2014


 Czytałam uważnie nazwisko mężczyzny wyryte na kamieniu. Z moich oczu płynęły łzy. Przecież to niemożliwe! Nie mogłam Mieć kochanka – ducha! Nie mogłam go widzieć, rozmawiać z nim, całować go. To się nie mogło stać naprawdę!
- To zbieżność nazwisk, prawda? – zapytałam głucho prze łzy.  Louis nie odpowiedział. Spojrzałam na niego. Stał wpatrzony w nagrobek. Oczy miał zamglone. Podeszłam do niego, złapałam go za ramiona i potrząsnęłam nim.
- Ty żyjesz prawda? Bo jeśli nie to jakim cudem ja cię dotykam?! Jakim cudem Cię widzę?! Jakim cudem z Tobą rozmawiam?! – krzyczałam. Płakałam. On płakał też.
-To niemożliwe- powtarzałam – ja śnię. Tylko ten sen jest bardzo straszny i długi – zaśmiałam się do siebie. Usiadłam na ławeczce załamana. Chciałam wierzyć, ze chłopak, który właśnie przy mnie siada, to nie ten sam, który leży teraz w trumnie kilka stóp pod nami. Dowody jednak mówiły same za siebie.
Lou nigdy nic nie jadł i nie pił….
Kiedy mnie dotykał, lub całował prawie go nie czułam.  Zdawało mi się, ze to wiatr …
Kiedy rozmawiałam z nim w miejscu publicznym, ludzie patrzyli się zawsze na mnie dziwnie….
I jeszcze jedno. Louis nigdy nie zostawiał śladów….
- Oh nie – załkałam.
- [T.I] mi też nie jest łatwo – usłyszałam dziwnie cienki głos Louisa.
- Jak… - wyszeptałam.
- Sam nie wiem. – odparł przybity.
- Opowiedz mi – poprosiłam. Louis kiwnął głową.


- Prawdą jest, ze mieszkałem na tym osiedlu- zaczął – mieszkanie w którym byliśmy należy do mnie i Eleanor i widocznie o nim zapomnieli – uśmiechnął się smutno.
- Eleanor byłą moja dziewczyną. Kochaliśmy się, ale do  czasu. Ona była zajęta swoją pracą i karierą, a ja swoją. Oddalaliśmy się do siebie. Pewnego dnia spotkałem ciebie – uśmiechnął się do mnie czule – Pokochałem cię od pierwszego wejrzenia. Wiedziałem jednak, ze masz chłopaka, ba nawet narzeczonego. Poza tym miałem Eleanor, którą jednak kochałem.
- Jakim cudem nigdy cię nie widziałam? – zapytałam zdziwiona i załamana.
- Widziałaś, przypomnij razem. Parę razy się spotkaliśmy i wtedy się uśmiechaliśmy, ale ty byłaś zakochana – odparł ze smutkiem. Zastanowiłam się i faktycznie kilka razy go spotkałam, ale było to bardzo dawno i niedługo potem, jak Olivier mi się oświadczył.
- Czyli … wiedziałeś…. – powiedziałam zawstydzona.
- Ze masz chłopaka? Naturalnie. Nie martw się, nie winię cię za to, ze mnie okłamałaś, ja sam przecież zataiłem przed tobą coś takiego – pocieszał mnie.
- Opowiadaj dalej – poprosiłam.
-  Eleanor zaczęła się domyślać, ze już nie jest tak jak dawniej. Zaczęła podejrzewać, ze ją zdradzam, co było głupotą – parsknął. – kochałem tylko jedną osobę. I ta osoba była zajęta – łzy znowu pojawiły się w moich oczach.
- Rodzice Eleanor chcieli abyśmy ich odwiedzili. Spakowaliśmy więc najpotrzebniejsze rzeczy, wsiedliśmy w samochód i wyruszyliśmy. Była straszna mgła. Starałem się skupiać na drodze, bo warunki były okropne.  Mimo mojej ostrożności wpadliśmy w poślizg.  Samochód zaczął balansować, aż w końcu uderzył w drzewo… - westchnął Louis. Teraz to już płakałam okropnie. Chłopak przytulił mnie do siebie.
- Kiedy otworzyłem oczy zobaczyłem, ze stoję obok kompletnie zniszczonego samochodu. Zajrzałem do środka i ujrzałem Eleanor, której głowa oparta była o pękniętą szybę. Miała zamknięte oczy, z nosa i skroni leciała jej krew. Obawiałem się najgorszego. A potem… potem spojrzałem na siebie. Moje czoło oparte było o  kierownicę. Byłem cały zakrwawiony.  Wtedy dotarło do mnie co się stało. Zginęliśmy w wypadku. A ja byłem duchem samego siebie.
Widziałem, jak przyjeżdża karetka, jak próbują nas reanimować, jednak na próżno. Oświadczyli, ze pierwsza umarła Eleanor.  Jej dusza odeszła, bowiem dziewczyna była spełniona. Ja zostałem, ponieważ chciałem znaleźć ciebie i zobaczyć jak ci się powodzi. – mówił dalej.
- Nawet nie wiesz jak to jest być na własnym pogrzebie, gdy widzisz swoje umyte i ubrane odświętnie ciało w jasno brązowej trumnie – zaśmiał się. Nawet w takiej opowieści miał poczucie humoru.
- Później wyruszyłem na poszukiwanie ciebie. Pewnego dnia widziałem jak jedziesz do szkoły. Stałem wmieszany w tłum przechodniów. Zatrzymałaś się na światłach i… Spojrzałaś na mnie!
 Nie wiedziałem co mam o tym myśleć, nie mogłaś mnie widzieć, to było niemożliwe.  Aby cię sprawdzić  udałem się za tobą do szkoły, gdzie schowałem się za szafkami. Usłyszałam, jak mówisz, ze jedziesz do centrum handlowego. Pomyślałem, ze to świetne miejsce, aby zobaczyć co się stanie.
Kiedy usiadłaś na ławce podszedłem do ciebie. Okazało się, ze ty naprawdę mnie widzisz! Nie byłem do tego przyzwyczajony, stąd moje zdziwienie na początku. A dalej… już wiesz sama – zakończył swoją historię ze smutnym uśmiechem.
- Louis.. co teraz będzie? – zapytałam smutna i załamana.
- Mój czas na ziemi się kończy. Znalazłem ciebie, nawet pokochałem. Wiem, ze będzie ci dobrze z Olivierem. Pojawię się jeszcze raz, później odejdę – powiedział.
- Louis nie, nie zostawiaj mnie! Tylko ciebie kocham! – krzyczałam w panice, gdy zauważyłam, zę kontury Lou się rozmywają. Złapał mnie za dłonie
- Mylisz się. Niedługo weźmiesz ślub z Olivierem. Spotkamy się jeszcze raz. Żegnaj [T.I]. Wrócę – obiecał po czym zniknął. Załamana usiadłam na ławce i zwyczajnie w świecie zaczęłam płakać. Płakałam z żalu, bólu, smutku a na końcu ze złości.
Po chwili wstałam i zapaliłam jedną znicz, która mi jeszcze została. Odstawiłam ją na nagrobku Louisa i Eleanor. Spojrzałam jeszcze raz na widniejące imię i poszłam do domu.


                                              PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ

Przez te sześć miesięcy Louis nie pojawił się wcale. Ja wciąż jednak czekałam, wiedziałam, ze w końcu go ujrzę. On zawsze dotrzymywał obietnic.
Było tak jak Louis powiedział – niedawno postanowiliśmy się z Olivierem pobrać. Kochałam Louisa – to oczywiste, ale nasza miłość nie mogła się udać. Może gdybyśmy spotkali się parę miesięcy wcześniej… Ale ja wtedy kochałam Oliviera i tak musi zostać. Lou zostanie na zawsze moim skrytym wspomnieniem i marzeniem.
Moja przyjaciółka Bella pomagała mi zapiąć suknię ślubną. Gdy już nam się udało wsunęła grzebień z welonem pod mojego koka.
- Wyglądasz pięknie – odrzekła oceniając swoje dzieło.
- Naprawdę? – zapytałam przeglądając się w lustrze – Wiesz co? Masz rację – uśmiechnęłam się.
- Wasze małżeństwo będzie udane – zachwyciła się Bell.
- Taak – mruknęłam ze sztucznym uśmiechem.
Ceremonia ślubna przebiegła spokojne. Wszystko zmieniło się podczas przysięgi.
- Czy ty [T.I] [T.N] bierzesz sobie tego oto Oliviera Thompsona za męża? – zapytał pastor. Na chwilę przebiegłam wzrokiem po gościach i spojrzałam na chór, bo coś przykuło moją uwagę. Na chórze stał Louis i radośnie do mnie machał. Uśmiechnęłam się ze łzami w oczach. Chłopak pokazał kciuki do góry i przesłał mi w powietrzu całusa.
- [T.I]? – zapytał Olivier zaniepokojony. Spojrzałam na niego, a w moich oczach widać było bezgraniczną miłość
- Tak biorę go sobie za męża – uśmiechnęłam się radośnie. Wszyscy goście odetchnęli z ulgą.



Wesele trwało w najlepsze. Goście się bawili i co chwila wznoszono toasty na naszą cześć. Postanowiłam wyjść na dwór, aby trochę nabrać świeżego powietrza.
- Zaraz wrócę – powiedziałam do Oliviera, na co skinął głową.
W ogrodzie restauracyjnym było spokojnie. Usiadłam na huśtawce i zaczęłam się delikatnie bujać. Nagle padł na mnie jakiś cień.
- Louis – powiedziałam radosna zatrzymując huśtawkę.
- Pięknie wyglądasz – szepnął wzruszony.
- Dziękuję – odparłam czując dziwną gulę w gardle. – To już? – zapytałam
- Tak – kiwnął głową – mówiłem ci, ze poślubisz Oliviera. Będziecie żyć sobie szczęśliwie. Ja muszę odejść, taka już historia.
- Lou – złapałam go za rękę.
- Proszę cię nie zapomnij mnie. Przyjdź czasem na mój grób, ale nie zaniedbuj dla mnie rodziny. Traktuj mnie jak przyjaciela, który musiał odejść, którego nie widzisz, ale wiesz, ze jest obok. – powiedział cicho.
- Oczywiście – znowu się popłakałam.
- Rozmażesz sobie makijaż – delikatnie otarł palcami moje policzki. – Kocham Cię [T.I] Zawsze Cię kochałem i zawsze będę. Wierzę, że Olivier mnie zastąpi.
- Nikt cie nigdy nie zapomni Lou – załkałam.
- Ciii – ukołysał mnie. Jego kontury zaczęły się rozmazywać.
- Pamiętaj o mnie – jego głos stawał się odległy – i pokaż swoim dzieciom grób wujka Louisa
- Na pewno tak zrobię – próbowałam się uspokoić, ale nie mogłam. To koniec, już go więcej nie zobaczę. Pół roku żyłam ze świadomością, ze jeszcze się zobaczymy, a teraz to już koniec.  Ostatni raz spojrzałam na jego postać, po czym Louis  zniknął. Odszedł, na zawsze.
Popatrzyłam w niebo i szepnęłam :
- Mój kochany Lou, nigdy cię nie zapomnę. Opiekuj się mną i moją rodziną. – Otarłam oczy i wróciłam do gości.
- Wszystko w porządku? – zapytał Olivier
- Oczywiście skarbie. Zawsze było w porządku – odparłam patrząc na niego z uśmiechem.


I tylko czasem, gdy już wszyscy śpią, mąż chrapie a dzieci śnią, ona się budzi i wstaje. Idzie do okna i patrzy w niebo. Dostrzega znajomą gwiazdę i szepcze w jej stronę:
- Ja  wiem, że ty tam jesteś, szczęśliwy i na mnie patrzysz. Wiedz, ze ja też szczęśliwa jestem. Odmieniłeś moje życie, zawsze będę ci wdzięczna
A  gwiazda wtedy zwraca się w jej stronę i świeci tak jakoś jaśniej przypominając charakterystyczny uśmiech pewnego chłopaka w brązowych włosach i o niebieskich oczach.




,,Nie wiem czy życie jest sil­niej­sze od śmier­ci, ale miłość była sil­niej­sza od obu''. 

22 komentarze:

  1. Uwielbiam czytać wasze imaginy.Są wspaniałe! Czekam na kolejne :)
    Zapraszam do mnie: louistomlinson-darkangel.blogspot.com.

    OdpowiedzUsuń
  2. O jacie! Piękne to było! <3
    Nie spodziewałabym się czegoś takiego, ale bardzo bardzo mi się to podoba!
    Jesteś po prostu genialna! :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudny!
    Kilka łez spłynęło mi po policzkach :')
    To jest piękne i to bardzo!
    Wielki talent :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten imagin jest cudowny! Piękny! Niesamowity! choć nierealny <3
    Historia z innej beczki...chciałabym coś takiego przeżyć...;o
    Kufffa...czasami widzę mojego dziadka, jak kładzie mi rękę na ramie >.< aż po przeczytaniu tego muszę iść na jego grób ;*
    Ty jesteś zadowolona z imagina, a ja z ciebie!
    Z opowieści, na opowieść, masz coraz bardziej genialne pomysły ! ♥
    No kurde...aż mi łza w oku stanęła....
    Do czego ty mnie doprowadzasz... ;_;
    Kocham cię ♥
    Patty xx

    ___________________________________
    http://you-are-next-liam.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. BOSKI!!!!!!!!!!!!!!!!! Nic dodać nic ująć. Lou <3

    OdpowiedzUsuń
  6. CUDO <3

    Zapraszam

    b-l-o-g-uli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem co tu napisać, brak mi słów. Popłakałam się ehh co ja gadam.. ja.. ja rycze jak głupia ;(
    ~Stylesowa xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowne, cudowne ! <3 Nie wiem co mam napisać.. Wzruszające ^^ Czekam z niecierpliwością na następne :) Pozdrawiam :*

    http://onedirection-polish-imaginy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeezu.. ryczę
    Niesamowity <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Boskiii

    Zapraszam na mojego bloga o 1D http://dusia0901.blogspot.com/2014/05/czesc-2.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Pierwsza uwaga - na przyszłość proszę ostrzegać, że można się rozkleić podczas czytania, to nie będę przesiadywać z laptopem wśród całej rodziny! Imagin cudowny - jak zobaczyłem objętość, to się bałem, że nie będzie mi się chciało go czytać, ale jest taki lekki, taki niesamowity! Historia nierealna, ale jak bardzo potrzebna. Wszyscy chcą w nią wierzyć :) Fajny pomysł, fajnie napisane, ode mnie 11/10 :)

    OdpowiedzUsuń
  12. popłakałam się :*
    cudowny!

    OdpowiedzUsuń
  13. To takie piękne. Łezka kręci mi się w oku.
    Świetna historia.
    już nie mogę doczekać się kolejnego

    Zapraszam: lovee-story-for-us.blogspot.com

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ojeny :') To jest cudowne!
    Naprawdę, w pewnym momencie miałam łzy w oczach! 0.0
    Co ty ze mną robisz?!
    Uhhhhh zajebisty ten imagin! W sumie, kto wie, może ktoś rozmawia z duchami? :-)
    Czemu nie?
    Niesamowity imagin! Taka perełeczka! :*
    Czekam na więcej :***

    Zapraszam do sb
    najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot,com

    OdpowiedzUsuń
  15. boski <3 kochana, jesteś genialna ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. płaczę , piękne <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Łzy płyną i nie mogę się opanować. To takie piękne. :')

    OdpowiedzUsuń
  18. Nigdy nie czytałam lepszego aż się poryczałam jak głupia takiego talentu to tylko pozazdrościć jesteś niesamowita kocham cię

    OdpowiedzUsuń

Za każdy komentarz się odwdzięczamy .