Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 29 września 2013

Niall Horan imagin

                                             Cześć, tu Liamkowa
Dzisiejszy imagin jest napisany na podstawie gazety z programem. Czytałam o ,,Na dobre i na złe" i mnie natchnęło :D Jak by to powiedziała Beata : Inspirejszyn wszędzie haha <3 Mam nadzieję, że się spodoba :) Komentarz to szacunek dla mnie pamiętajcie. A jak tam ocenki ? Jest już jakaś jedyneczka ? Piszcie w komach ♥ Dedykacja jest dla  Hipsterskie Ananaski

PS. Jakby co to nie znam się na medycynie xd. Mam nadzieję, ze nie popełniłam zbytnio błędów ;)



Zimny wiatr sprawił, że mocniej otuliłam się swoim szalem. Od szpitala dzieliły mnie sekundy. Zmierzałam do swojej pracy. Byłam lekarzem. Wykonywałam wiele różnych operacji. Ratowałam życia wielu osobom. Czemu akurat lekarz ? Cóż medycyna była od zawsze moją pasją. Już jako dziecko bawiłam się w szpital i każdego reanimowałam. Zostało mi to do tej pory. Zdałam wszystkie egzaminy i tak oto zaczynam karierę. Być może dla innych jest to coś wstrętnego, ale dla mnie widok człowieka od środka jest całkiem normalnym widokiem.Pchnęłam drzwi a wnet owionęło mnie przyjemne ciepło. Uśmiechnęłam się zadowolona. Ruszyłam głównym korytarzem mijając recepcję. Pani Brown pokiwała mi głową z uśmiechem. Odpowiedziałam jej tym samym. W końcu znalazłam się w pokoju lekarskim. Odwiesiłam płaszcz na wieszak po czym poszłam się w przebierać w mój roboczy strój. Niebieska marynarka i biała sukienka. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Na nogi wsunęłam baletki. Podeszłam do ogromnej tablicy, na której był rozpis wszystkich dzisiejszych grafików. Z pełnym skupieniem szukałam siebie. Nagle nie widziałam nic oprócz ciemności. Ktoś zasłonił mi widok na świat. I ja wiedziałam kto to jest.
- Niall wiem, ze to ty doktorku. - Horan parsknął śmiechem.
- Zgadłaś.
- Ja zawsze zgaduje - powiedziałam całując go w policzek na przywitanie. Niall Horan pełnił w naszym szpitalu rolę chirurga a także mojego najlepszego przyjaciela. Poznaliśmy się na studiach. Po skończonych naukach wybraliśmy ten sam szpital. I tak oto trzymamy się razem aż do dziś.
- Zdolniacha - mruknął podchodząc z kubkiem kawy do grafiku. Był bardzo przystojny i wyższy ode mnie. Z uwagą w swoich niebieskich oczach lustrował nazwiska wypisane na dzisiejszy dzień.
- U ciebie luz. Podobnie jak u mnie. Chyba, ze przywiozą mi jakiegoś nagłego pacjenta.
- A ja ci wtedy pomogę - zwrócił się do mnie z tym swoim czarującym uśmiechem. Uwielbiałam go.
- pomoc chirurga Horana zawsze mile widziana - zażartowałam. Chłopak przytulił mnie do siebie. Poczułam zapach jego perfum. Sraliśmy tak chwilę o czym wyszliśmy razem na korytarz. Nagle w szpitalu zapanował ruch. Funkcjonariusze wprowadzili cztery łóżka na których leżały cztery zmasakrowane osoby. Popatrzyłam na Nialla. Wypadek. Bardzo poważny wypadek. Podeszłam do kierowcy karetki.
- Hej David co się stało ?
- Wypadek samochodowy. Auto uderzyło w drzewo. Kierowca jest w makabrycznym stanie. Chyba trzeba go operować.
- Zajmę się tym. Niall pomożesz mi ?
- Jasne - usłyszałam blondyna, który zmaterializował się obok mnie. Po wstępnych badaniach potwierdziły się słowa Davida - chłopak był w krytycznym stanie. Miał liczne złamania. Podczas uderzenia doszło do uszkodzenia nerki. Musieliśmy szybko operować. Jako ze byłam jego lekarzem prowadzącym to ja musiałam wykonać operację. Niall mi asystował. pacjenta przewieziono na blok operacyjny a my poszliśmy się przygotować. Umyłam starannie ręce i nałożyłam specjalną maseczkę. Horan postąpił podobnie. Chwilę później przystąpiliśmy do trudnej operacji. Trwałą bardzo długo. Nerkę trzeba było wyciąć - nie nadawała się do niczego. Wszystko się przeciągało. Czułam krople potu na czole. W porównaniu do mnie Niall był bardzo opanowany. Nie wiem jak on to robił. Gdy nareszcie nerkę usunięto mogliśmy kończyć operację. Jednak wtedy wydarzyło się coś, czego nikt się nie spodziewał.
- Tracimy go ! - usłyszałam głos Jesy, lekarki która nadzorowała puls pacjenta. Usłyszałam pikanie maszyny z której nagle wydobył się długotrwały dźwięk.
- Cholera - powiedziałam przystępując do reanimowania. Uciskałam klatkę piersiową. Nie mogłam go stracić. Nie teraz. To był młody chłopak. Wyglądał na młodszego ode mnie. Przystojny, mimo blizn i posiniaczonej twarzy. Oczy miał zamknięte jakby spokojne. Przyspieszyłam z reanimowaniem. Niall przyłożył do ust chłopaka maskę tlenową. Z moich oczu popłynęły łzy.
- Nie możesz odejść słyszysz, wracaj do nas. - szeptałam jak mantrę. Jesy podała mi załadowane
defibrylatory. Przyłożyłam je do klatki piersiowej nastolatka. Jego ciało podskoczyło, poczułam dreszcze. Nigdy nie lubiłam używać tych słynnych ,,żelazek" . Wiedziałam jakie ślady później zostają. Nic się nie wydarzyło. Żadnej reakcji ze strony pacjenta. Przyłożyłam jeszcze raz - cisza. Rzuciłam je w cholerę i zaczęłam od nowa reanimację. Gdzieś w głębi duszy wierzyłam, ze przywrócę mu życie. Z transu wyrwał mnie głos Nialla
- [T.I] straciliśmy go ! Obrażenia były zbyt poważne. To nie byłą twoja wina. - oderwałam wzrok od twarzy martwego chłopaka i spojrzałam  na Nialla. W jego oczach widziałam zrozumienie. Zdjęłam rękawiczki wrzucając je do kosza po czym opuściłam salę operacyjną. Szłam przez korytarz płacząc jak bóbr. Nie udało mi się go uratować - przyczyniłam się do zgaśnięcia jednego płomyka. Na pewno popełniłam gdzieś błąd, tylko gdzie ? Starałam się. Jestem do niczego, nie umiem nawet uratować człowieka. Wtedy po raz pierwszy zwątpiłam co do tego, czy dobry zawód wybrałam. To był mój pierwszy pacjent, który zmarł an moich oczach. Co ja teraz powiem jego przyjaciołom ? Tam jest jego dziewczyna. jak jej się wytłumaczę ? To oczywiste, ze całą winę zwali na mnie, nie umiałam uratować miłości jej życia. Dotarłam do pokoju lekarskiego. Nikogo nie było. Wstawiłam wodę na kawę i z westchnieniem usiadłam na kanapie.  Z moich oczu znowu pociekły łzy. Płakałam w głos, miałam gdzieś to, ze ktoś może tu wejść. Byłam rozdarta. Przed operacją chłopak patrzył mi w oczy. Kryło się w nich nieme pytanie ,,Uratujesz mnie? ". Pokiwałam wtedy głową. A co zrobiłam ? Zabiłam go ! Złamałam obietnicę. Nie mogę być lekarzem.
- Jestem beznadziejna. To ja powinnam leżeć na jego miejscu - powiedziałam na głos. Wtedy poczułam silne ramiona oplatające moje ciało.
- Przestań tak mówić słyszysz ?! Jesteś idealna, wyjątkowa. - usłyszałam szept Nialla. - Dla niego nie było juz ratunku nie rozumiesz ? Doszło do krwiaka mózgu. - powiedział stanowczo. Spojrzałam w jego oczy.
- Ale ja mogłam go uratować nie sądzisz ?
- On wiedział, ze umrze. Rozmawiał ze mną przed operacją, czuł to.
- Nie prawda. Niall jestem beznadziejna, prawda ? Każdy tak myśli, nie powinnam żyć - zaczęłam się żalić. I wtedy właśnie Horan zrobił coś, czego w życiu bym się nie spodziewała. Pochylił się i wciąż trzymając mnie w ramionach złączył nasze usta w pocałunku. Na początku byłam bardzo zdziwiona, jednak w następnej sekundzie już go odwzajemniałam. Nasze języki toczyły wspaniałą bitwę, spragnione siebie. Nigdy nie traktowałam go inaczej niż przyjaciela. Myślałam, ze on też nie czuje do mnie nic. A może to tylko impuls? Kiedy oderwaliśmy się od siebie by nabrać tchu Niall spojrzał w moje oczy.
- Już dawno chciałem to zrobić. posłuchaj. kocham cię odkąd ... właściwie to odkąd zaczęliśmy studiować. Twoja zajebistość mnie przytłacza... tak wiem, ze to durny tekst ale chciałem zasłynąć. No nie ważne, kocham cię i już. - Jego wyznanie wstrząsnęło mną. Taki świetny chłopak jak Niall kocha właśnie mnie ? To chyba jakiś sen.
- Nie powiesz nic ? - popatrzył na mnie smutnym wzrokiem.
- ja ... ja ... Niall ja ... Ja cię kocham. Mocno - wyjąkałam. Wtedy blondyn wziął mnie w swoje ramiona i okręcił wokół własnej osi. Nasze śmiechy niosły się po korytarzu. Chłopak przysunął twarz do mojej tak, ze nasze czoła się stykały.
- Nie moge uwierzyć, ze mam taką niesamowitą dziewczynę - szepnął.
- A ja takiego idealnego chłopaka - odparłam. A na zapieczętowanie naszych słów złączylismy w usta w długim pocałunku.



                   
,,Nigdy nie uwierzyłabym, ze ty też mnie kochasz. I wiesz co ? Dziękuje ci, za to że zmieniłeś moje życie.''

czwartek, 26 września 2013

Liam Payne imagine

Hej. Tu Bella.
 Dziś taki troszkę refleksyjny imagin. Może i mało w nim Liama, ale zawarłam w nim uczucia ojca, po śmierci syna.
Jestem ciekawa czy wam się spodoba.
Piszcie swoje zdanie w komentarzach. Czekam w końcu na jakieś hejty i słowa krytyki, bo nie wiem czy coś poprawiać :)

Dedykacja: Dla Nika ( dziękujemy za taki długi i szczery komentarz ) 
 
Liam:
Dzisiaj był absolutnie najgorszy dzień w moim życiu. Ci, którzy mnie znają,  dobrze wiedzą, że często miewam złe dni. Ale oglądając słodkiego Alana oddychającego po raz  ostatni było najgorsze z najgorszych. I szczerze wierzyłem, aż do samego końca, że zdarzy się cud i on wyzdrowieje.
Nie mogę uwierzyć, że Alan umarł w ten piątek. Kiedy okazało się, że miał raka mózgu, wiedziałem,że procenty szans nie były po naszej stronie. Ale wiedziałem, że cały czas rosną, i że mieliśmy bardzo udane operację. Jak straszne to było, kiedy spytałem lekarza ile dzieci zdrowieje. Odpowiedział, że średnio że 1 na 2. Moim drugim pytaniem było, ile wynosi obecnie szansa na wyzdrowienie mojego syna. Powiedział, że 0. W mojej głowie dźwięczała ta cyfra przez jakiś czas. Był czerwiec. I jakoś w myślach żywiłem nadzieję, że Alan będzie jednym z 2 dzieci, którym się uda. Wiem, że to straszne, że myślałem w ten sposób, ale staram się być szczery.

Ty:
Wiedzieliśmy razem z Liamem, kiedy obudziliśmy się dziś rano, że nastąpił ostatni dzień Alana, na ziemi. Nie chcę rozwodzić się nad szczegółami-dziś był długi dzień i bardzo różnił się od tego, co powiedziano nam, że się nie stanie. Alanek. Walczył do końca...
Trzymając go w swoich ramionach, a powiedziałam mu, jak bardzo go kocham. Ja i Liam powiedzieliśmy mu też, że tak bardzo nam przykro, że musi być dzielny i iść tam przed nami, mimo że tak bardzo nie chcemy, że to my chcemy pokonać jako pierwsi tą drogę.
Był tak bardzo odważny. Powiedzieliśmy mu o tych wszystkich ludziach, którzy byli tak podekscytowani, aby się z nim spotkać. Powiedzieliśmy mu, aby przeszedł na drugą stronę i dołączyć do swoich przyjaciół, aniołków. Powiedzieliśmy mu, jak dumni byliśmy będąc jego rodzicami, a jak bardzo będziemy za nim tęsknić.
Trzymałam go długo w swoich dłoniach. Wiedziałam, że to będzie ostatni raz, kiedy mogę trzymać mojego aniołka.

 Och, jak ja tęsknię za nim. Brakuje mi go bardzo.
Chcę, aby moje dziecko było tu z powrotem. Moje ręce są puste. Jestem mamą bez dziecka. A co to w ogóle znaczy? Wiem, że to jest tak samolubne, aby mogła mieć go tutaj, ale oddałbym wszystko, by mieć go tu z powrotem. Tylko na jeden dzień. Tylko na chwilę.
Liam  dziękował Bogu za błogosławieństwo nad Alana przez ostatnie 8 miesięcy. Mimo, że chciał  zatrzymać syna przy sobie.

 Nie widzę go codziennie. Nie słyszę go codziennie. I nie bawię się z nim na co dzień. Teraz on jest w domu pogrzebowym. Gdzieś. I nawet nie wiem gdzie.
Nawet nie wiem co będę robić w ten weekend. Przypuszczam, że będę opisywać moją historię.  Na wiele sposobów, od kiedy Alan zachorował , do dziś. Każdy początek nowego rozdziału w moim życiu.

Liam, po dwóch latach od śmierci Alanka:
Dwa lata .Dwa okrążenia ziemi wokół Słońca.
-Nie wiedziałem, że miałeś dziecko- mówią znajomi, gdy czasem zbiorę się na odwagę i o nim opowiem . Zbyt często o tym nie mówię, bo co mam mówić?:  "Cześć , jestem Liam , nie wiesz o moim zmarłym synu ?" Takie rozmowy bolą.
Ale kiedy tak mówią , odpowiadam im:  "Tak, miałem syna. Zmarł kilka lat temu." Ta odpowiedź jest niepełna. Prawdziwa, ale bez wyjaśnień i uczuć.
Miałem syna. Miałem syna z blond włoskami pokryte ciemnymi pasemkami. Przyszedł na świat zdrowy. Był taki śliczny, że pielęgniarki w szpitalu nie mogły przestać się na niego patrzeć. Czasem sobie, żartowałem, że to po tatusiu. Był bardzo popularny, w sumie tak jak ja. Jeden z wokalistów słynnego One Direction.
Miałem syna, którego pierwszy raz kąpałem szpitalnym w zlewie, moje ręce drżały z obawy, że mógłbym go upuścić. I miałem syna z oczami, tak niebieskimi , że mogę przysiąc , że wydawało się jak byś patrzał w niebo. Miałem syna, który był strasznym śpiochem. Miałem syna, który był zawsze mały. Nie płakał często , ale krzyczał, jak tylko mógł, i często to robił. Myślę, że byłby gadułą . Myślę o tym cały czas.
Miałem syna , który zachorował. Małe rzeczy w pierwszej kolejności. Rak mózgu. Nietypowa odmiana. Dopóki nie przytrafiło się to komuś na kim mi zależy, nie słyszałem o tym zbyt wiele. Jeden wyzwolony gen w jednej komórce, jeden na milion . Podobnie jak mokra bibuła coraz szybciej i szybciej zaczyna wchłaniać wodę. Szybciej niż chirurdzy mogli pracować. Zbyt szybko , aby nawet próbować go ratować.
Miałem syna , który uśmiechnął się przez to wszystko , który walczył do samego końca.  Był fantastycznym dzieckiem. Śmiał się po operacji i uśmiechał, gdy zacząłem śpiewać. On zawsze uśmiechnął się i nadal rzadko płakał , choć nie mogę sobie wyobrazić tego rodzaju ból, jaki musiał odczuwa, gdy rósł guz. Miałem syna , który uczynił, że byłem z niego, z całego serca dumny . Nie mogłem prosić o lepszego.
I miałem syna, który został pochowany w trumnie z topoli,  na zamówienie specjalne. W dzień pogrzebu był ubrany w czerwone paski polo. Z  jego ulubioną zabawką. Pluszowym misiem.
 Tęsknię codziennie. Mam syna, o którym nigdy nie zapomnę, i którego zawsze będę kochać.

"Jakikolwiek byś nie był pamiętaj, że dla rodzica jesteś najlepszy."

poniedziałek, 23 września 2013

Zayn Malik imagin

Witajcie wszyscy :D Właśnie leciało Bse na esce haah :) Mam dla Was dzisiaj imagina z Zaynem. Zauważyłam, ze moje imaginy coraz mniej się Wam podobają. Pisze gorzej ? Może chcecie abym odeszła? Wyraźcie swoją opinię bo nie wiem co robić. Jeżeli już nie chcecie czytać moich imaginów to po prostu powiedzcie. Nie będę marnować waszego czasu :) Liamkowa <3

Dedykacja dla Anonima < Jagoda> ^^


- [T.I] ! [T.I] ! Musisz mi pomóc ! - usłyszałam głos mojego przyjaciela Zayna.
- Zayn ?! Jak ty się dostałeś do mojego pokoju ?? - spytałam zdziwiona unosząc jedną brew do góry.
- Zapomniałaś, że dałaś mi zapasowe klucze do swojego mieszkania - Malik pomachał mi kluczami przed oczami.
- Ach no tak .. - mruknęłam. - Siadaj. Chcesz coś do picia ? - zapytałam.
- Herbatę poproszę. - Udałam się do kuchni nastawić wodę. Gdy napój był już przygotowany zaniosłam go na tacce wraz z ciasteczkami maślanymi upieczonymi przez moją mamę.
- No to co tym razem nabroiłeś ? - zapytałam wesoło siadając na sofie. Mimo,że Mulat był starszy to ja zawsze myślałam za nas oboje i to ja wyciągałam go zawsze z tarapatów. Byłam jakby młodszą siostrą. Ale Zayn też robił swoje. To on pocieszał mnie po pierwszym rozstaniu, on umilał mi dzień i pomagał w nauce. Uczył mnie również rysować. Był niezastąpiony.
- Chodzi o to, że ... - zaczął - Ale obiecaj, ze nie będziesz się śmiać ani na mnie krzyczeć. To był impuls ! - zaczął się tłumaczyć. Trochę się już denerwowałam.
- Malik mów co zrobiłeś - powiedziałam stanowczo.
- No bo moi koledzy zaczęli się ze mnie śmiać, ze żadna dziewczyna mnie nie chce i już zawsze będę sam. - Opowiadał.
- No i ?
- I .... - nabrał powietrza - powiedziałem im, ze mam dziewczynę.
- Co ?! Czemu mi nic nie powiedziałeś ? - Byłam w szoku. Zawsze mówiliśmy sobie o wszystkim. Trochę mnie to zabolało. Z dwóch powodów. Czarnulek popatrzył na mnie z politowaniem.
- Nic nie rozumiesz ? - zapytał.
- No masz dziewczynę i nie raczyłeś mnie o tym poinformować - parsknęłam.
- [T.I] nie mam żadnej dziewczyny ! Powiedziałem to impulsywnie ! Wkopałem się. Oni chcą abym im ją pokazał. - dopiero teraz dotarło do mnie o czym mówi Zayn.
- Czyś ty człowieku zwariował ?! I co chcesz teraz zrobić ? - zapytałam wzburzona.
- Pomyślałem, że może ty ... no bo ty ... a zresztą nieważne - zaczął się podnosić. Nie wiele myśląc rzuciłam.
- Zgoda - powiedziałam. Mimo wszystko był moim przyjacielem i nie mogłam go tak zostawić.
- Naprawdę ? - zapytał a w jego oczach ujrzałam błysk.
- Przecież się przyjaźnimy głuptasie. Jestem trochę zła, ze postawiłeś mnie w takiej sytuacji no ale cię nie zostawię. Ale bez takich mi tu więcej - powiedziałam przytulając go. Był sporo wyższy ode mnie. Objął mnie swoimi ramionami.
- Dziękuję - szepnął.
- E tam - odparłam z uśmiechem. - Drobiazg. To kiedy jest ta ,,randka" ?
- Jutro o 17 w restauracji na przeciwko kina.
- Jutro ?! - wyrwałam się chłopakowi.
- No tak .. - powiedział z zakłopotaniem.
- I ty mi to dopiero teraz mówisz ?! Malik ja cię kiedyś zatłukę jak mamę kocham.
- Nie napisałem testamentu ! - rzucił z łobuzerskim uśmiechem i opuścił miejsce mojego zamieszkania. Westchnęłam. Nie czekając dłużej otworzyłam swoją czarodziejską szafę. Znalazłam w niej idealny strój.

Będę wyglądać w nim dziewczęco, ale również przyzwoicie. Gdy już wszystko było gotowe odrobiłam resztę lekcji a później wzięłam się za czytanie książki. Kiedy skończyłam udałam się pod prysznic. Łagodne krople deszczu koiły moje nerwy. Przebrałam się w piżamkę i spakowałam na następny dzień. ,,Randka" z Zaynem ... cóż. Nie powiem podobał mi się. Nie jako przyjaciel lecz coś więcej. Nie mówiłam mu tego, no bo po co ? Z resztą, tak jest nam dobrze. Trochę się boję jutrzejszego dnia. Mamy udawać parę przed jego kolegami ? Nie wiem czy dam radę.Nigdy nie umiałam za bardzo kłamać. W co ja się wplątałam. Mogłam odmówić. Ale przecież to mój przyjaciel. Nie zostawię go tak  ... Pod wpływem natłoku myśli usnęłam


Obudził mnie budzik. Wstałam i poszłam zjeść śniadanie. To dziś. Dzisiaj mam randkę z Zaynem. Wdech - wydech. Najpierw szkoła. Ubrałam zwykłe rurki i koszulkę po czym ruszyłam do szkoły.
W szkole jak to w szkole - nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Odliczałam godziny do końca.  Kiedy w końcu wybiła godzina 14 pierwsza wybiegłam z klasy. Szybko się przebrałam i już siedziałam w autobusie. Gdy wróciłam do domu nie wiedziałam w co mam ręce wsadzić. Najpierw postanowiłam wziąć prysznic. Później się ubrałam i zrobiłam makijaż. Na końcu uczesałam włosy w kokardę. Spojrzałam na zegarek. Była 16.30. Do miejsca spotkania miałam niedaleko. Postanowiłam pójść sobie pieszo. Byłam mega zdenerwowana. Wiedziałam, ze to tylko na pokaz, ale .. Właśnie tylko na pokaz. Tak naprawdę Zayn traktuje mnie jak zwykłą przyjaciółkę. Co ja bym oddała za to aby być jego dziewczyną. Westchnęłam. Szłam dalej w milczeniu. Mijałam ludzi, którzy spieszyli z pracy do domu. Wszyscy byli źli, bo już późno. Całe życie żyją w pośpiechu i złości. Tak nie powinno być. Powinni cieszyć się każdą chwilą. W naszych czasach strach odezwać się do kogoś. To bardzo źle. Podniosłam wzrok i ujrzałam szyld restauracji. To tu. Poczułam ucisk w żołądku, a ręce zaczęły się trząść. Tak objawiał się u mnie stres. Zaraz ujrzę wystrojonego Malika i jego koleżków. Później będę musiała siedzieć parę godzin i trzymać Zayna za rękę a na końcu pewnie się pocałujemy. W co ja się wpakowałam ! Czemu nie odmówiłam ?! Bo Zayn jest moim przyjacielem - skarciłam siebie w myślach. On zawsze był przy mnie, pomagał mi. Nigdy mi nie odmówił. Nie mogę go zawieść. Gdybym się nie zgodziła Zayn stałby się pośmiewiskiem. Na to nie mogłam pozwolić. Moje ciało nie ubłagalnie zbliżało się do wejścia. Jeszcze nikt cię nie widzi, masz czas, mówiłam w myślach. Druga myśl zwyciężyła. Zwinnie odwróciłam się na pięcie i biegiem ruszyłam w jakiś zaułek. Stchórzyłam. Stałam tak jak głupia obok śmierdzącego kontenera i nie wiedziałam co robić. Wiedziałam, że on tam jest i na mnie czeka. Niestety strach był silniejszy. I nagle w mojej głowie pojawiło się wspomnienie....

- O patrzcie znowu przyszła ! Zobaczcie jaki strój. Wypierdalaj stad suko, nie ma tu dla ciebie miejsca - usłyszałam znajome obelgi. Norma. Starałam się je zlekceważyć i dostać się do swojej klasy. Nagle drogę zastąpił mi George, ogromny chłopak, będący jednym z moich prześladowców.
- Dokąd to się idzie ? Jeszcze się nie pobawiliśmy.
- Daj mi spokój.  - powiedziałam stanowczo. Wiedziałam, że to na darmo. Oni nie odpuszczą.
- Jeszcze chwilka i pójdziesz sobie - teraz głos zabrała Samantha. Kolejna wredna dziwka.
- Najpierw trochę nam popłaczesz - dorzuciła Amy. Starałam się nie prowokować. Nagle Amy uniosła rękę. Wiedziałam co chce zrobić. Przygotowałam się na cios. Nagle ręka Amy zawisła w powietrzu. Ktoś ją zatrzymał.
- W tej chwili macie ją zostawić. - Usłyszałam. Spojrzałam w górę i ujrzałam Zayna Malika, kolesia ze szkoły. Uśmiechnął się do mnie pocieszająco.
- Macie jej więcej nie tykać zrozumiano ? Jeśli dowiem się, że chociażby włos spadł jej z głowy będziecie mieć ze mną do czynienia. - zagroził. Nie tylko oni byli przerażeni. Wpatrywałam się w niego oszołomiona. Ten chłopak chce mieć coś ze mną wspólnego ? Niemożliwe... Moi prześladowcy szybko mnie puścili i zniknęli za pierwszym zakrętem. Zdruzgotana i zdziwiona jednocześnie spojrzałam na Malika. Byłam pewna, ze mnie wyśmieje. Poczułam piekące łzy w oczach. Płakałam z bezsilności. Spuściłam głowę aby Mulat nie widział mojego upokorzenia. I wtedy zrobił coś, co zapieczętowało naszą przyjaźń.
- Chodź tu do mnie  - powiedział przytulając mnie do siebie. Tak wszystko się zaczęło.

Drżącą dłonią przetarłam twarz. To były moje czarne wspomnienia. No ale przecież wtedy Zayn mnie nie zostawił, wręcz przeciwnie. Stanął w mojej obronie. Dzięki niemu jestem ceniona w szkole. On mnie nigdy nie zawiódł. Dlatego ja teraz wyjdę z tego zaułka i pomaszeruję prosto do restauracji. Dla Zayna. Jak sobie powiedziałam tak zrobiłam. Poprawiłam włosy i zdecydowanym krokiem ruszyłam w wyznaczonym kierunku. Zdecydowanie popchnęłam drzwi w restauracji jednocześnie znajdując się w pomieszczeniu. Rozejrzałam się. Było pusto. No gdzie oni wszyscy są ? Przecież tak dużo się nie spóźniłam. I nagle dostrzegłam samego Zayna na środku pomieszczenia. Na mój widok uśmiechnął się promiennie.
- No nareszcie jesteś ! - Podszedł do mnie pomagając ściągnąć mi płaszcz.
- Przepraszam za spóźnienie - uśmiechnęłam się przepraszająco.
- nic się nie stało. Każdemu może się zdarzyć.
- No dobrze. A gdzie są ci twoi koledzy ? - zapytałam lekko podenerwowana. Świadomość, ze za chwilę wkroczy tu banda jakiś idiotów napawała mnie strachem. Co ważniejsze oni z n a l i mnie. Na pewno wiedzą, ze przed poznaniem Zayna byłam nikim. A co jeśli go wyśmieją ? Nie chcę aby mój przyjaciel cierpiał przeze mnie. Wyczekiwałam odpowiedzi Zayna, ale on tylko patrzył na mnie tymi swoimi cudownymi oczami.
- Haloo, Zayn jesteś tu ? - zapytałam.
- [T.I] bo ... - zaczął. Zachęciłam go gestem, aby mówił dalej. - No bo... Nie będzie żadnych kolegów. I nie ma żadnego zakładu. - Jego wypowiedź zbiła mnie z tropu.
- Czekaj.. czekaj , bo się pogubiłam. To po co mnie tu ściągnąłeś ? - zdziwiona patrzyłam na niego.
- Chodzi o to, ze - jąkał się. - Podobasz mi się. Od bardzo dawna. Nie wiedziałem jak mam ci to powiedzieć, więc wymyśliłem cały ten pomysł z zakładem.... - nie wierzyłam w to co mówi. Że niby on we mnie ? W takim dziwadle ? Boże jaki on ma gust !
- Przepraszam, głupio wyszło. Może po prostu zapomnijmy o tym. tak będzie najlepiej. - odpowiedział smutno na moje milczenie. Zaczął się odwracać.
- Zayn poczekaj ! - Stanął jak wryty. Odwrócił się i popatrzył na mnie pytająco. Pozbyłam się dystansu między nami, który wynosił jeden krok i zdecydowanie złączyłam nasze usta w cudownym pocałunku. Na początku Zayn był zdziwiony, jednak później go odwzajemnił. Wtuliłam się w bruneta mocno.
- Od dawna chciałam to usłyszeć. - Zayn nie powiedział nic. Trzymał mnie jedynie w swoich ramionach jakby nie chciał mnie z nich nigdy wypuścić.




,,Ich los już dawno zapisany był w gwiazdach. Oni jedynie troszkę mu pomogli spotykając siebie ... "