Cześć, wreszcie znalazłam czas, żeby coś napisać.
Masakra odliczam dni do wakacji, bo już nie mogę -,-
Na początku nie wiedziałam co mam napisać,
ale w końcu wena przyszła ^^
Powiem wam, ze jestem
bardzo zadowolona z tego imagina,
Mimo, ze jest taki
nierealny.
Pierwszy raz podoba mi
się moja praca :D
Dzięki, ze jesteście
<3
Liamkowa♥
http://onedirection-bella-liamkowa.blogspot.com/
http://diamonds-are-foreverx.blogspot.com/
Dopiłam ostatni łyk kawy i całując w policzek Oliviera ruszyłam do przedpokoju. Wsunęłam na stopy trampki i zarzuciłam na siebie Kurtkę.
- Oli wychodzę! – krzyknęłam do chłopaka.
- O której będziesz?
- Nie wiem bo po szkole chciałam jeszcze skoczyć na miasto –
odkrzyknęłam mocując się z zamkiem.
- Okej. Kocham Cię!
- Ja Ciebie też. Pa! –
Dotarłam do samochodu ciskając torbę na miejsce pasażera. Przekręciłam kluczyki
i wyjechałam na drogę włączając jednocześnie moją ulubioną płytę.
Studiowałam pedagogikę społeczną na Uniwersytecie w
Oxfordzie. Mieszkałam blisko. Swoją drogą byłam z siebie dumna i bardzo
zadowolona, że udało mi się dostać akurat na TEN Uniwersytet. Poświęciłam wiele swojego czasu, aby mieć wystarczające
wyniki w nauce. Miałam prawo jazdy, więc
z dojazdem nie było żadnych problemów. Od roku mieszkałam z moim narzeczonym w
małym mieszkanku, który wykupiliśmy niedaleko szkoły. Olivier jest cztery lata
starszy i pracuje produkującej sprzęty AGD. Kochamy się mocno i mamy zamiar się
pobrać. Kiedy skończę skończę studia pragniemy założyć rodzinę.
,,Use Somebody” dobiegło końca i następną piosenką na krążku było ,,Dark Horce” Katy Perry. Jechałam z odpowiednią prędkością nucąc pod nosem wysokie dźwięki. Nagle sygnalizacja świetlna zmieniła się na czerwony i byłam zmuszona wcisnąć hamulec. Masa ludzi zaczęła przechodzić przez przejście dla pieszych. Większość prawie na mnie nie patrzyła. Z wyjątkiem jednego chłopaka.
Stał przy przejściu z innymi ludźmi i wpatrywał się we mnie
swoimi cudownymi jasnymi oczami. Miał na sobie jasne jeansy podwinięte do
łydek, czarne vansy, koszulkę i kurtkę jeansową. Cierpliwie czekałam, kiedy brunet przejdzie on
jednak tego nie robił. Cały czas przenikliwie mi się przyglądał. W końcu
światło zaczęło się zmieniać i musiałam ruszać. Kiedy odjeżdżałam widziałam
cały czas w lusterku wstecznym, ze on na mnie patrzy. Tylko on został na
poboczu.,,Use Somebody” dobiegło końca i następną piosenką na krążku było ,,Dark Horce” Katy Perry. Jechałam z odpowiednią prędkością nucąc pod nosem wysokie dźwięki. Nagle sygnalizacja świetlna zmieniła się na czerwony i byłam zmuszona wcisnąć hamulec. Masa ludzi zaczęła przechodzić przez przejście dla pieszych. Większość prawie na mnie nie patrzyła. Z wyjątkiem jednego chłopaka.
Zaparkowałam moje cacko na parkingu przeznaczonym dla
studentów. Starannie je zamknęłam i poprawiając na ramieniu torbę ruszyłam do
budynku. Nie czekając na nic ruszyłam na
pierwszą lekcję w głowie ciągle mając tajemniczego chłopaka na przejściu dla
pieszych.
Po zakończonym dniu edukacji
rozstałam się z rozprawiającymi koleżankami i każda poszła w inną
stronę. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam autostradą w stronę centrum. Miałam w
planach małe zakupy. Zbliżało się lato, a ja nie miałam w szafie żadnych
sukienek i krótkich spodenek. Przez cały dzień cały czas myślałam o brunecie,
którego spotkałam rano. Kim był i dlaczego nie przeszedł przez przejście z
innymi? Czy kiedykolwiek go jeszcze spotkam? Jego tajemniczość mnie przerażała.
Poczułam wibrację w kieszeni, więc wyciągnęłam telefon odczytując sms-a od
Oliviera. Pisał, ze dzisiaj nie wróci na noc do domu, gdyż wziął
dodatkową nocną zmianę. Odpisałam, że nie ma sprawy i schowałam z powrotem
telefon do kurtki. Olivier kochał swoją pracę i często brał dyżury i nocne
zmiany. Nie protestowałam, przyda nam się więcej pieniędzy a i mój narzeczony
będzie zadowolony. Weszłam do pierwszego sklepu z odzieżą i tak się zaczął
zakupowy szał.
Zmęczona z kubkiem
kawy w ręku udałam się na jeden z dziedzińców sklepowych aby odpocząć. Kierowałam
się w stronę ławki, gdzie chciałam usiąść. Na ramieniu miałam zawieszone kilka
toreb, w których spoczywały świeżo zakupione ubrania. Odstawiłam papierowe
torby i usiadłam w cieniu z rozkoszą wyciągając nogi. Zbliżał się Dzień Matki, więc chciałam
kupić jakiś prezent mojej rodzicielce, ale do tej pory nie rzuciło mi się w
oczy nic specjalnego. Kątem oka
zauważyłam, że ktoś obok mnie siada, jednak byłam tak pochłonięta myślami, że
po prostu to zlekceważyłam. Dopiero po dłuższej chwili zerknęłam na mojego
towarzysza i doznałam szoku. To był ten chłopak! Chłopak, którego widziałam
rano. Co on tu robi? Po chwili wymierzyłam sobie w myślach face palma. Przecież
to centrum handlowe, każdy może tu przyjść zrobić zakupy. Postanowiłam nawiązać
z nim kontakt, inaczej będę później tego bardzo żałować.
- My się już chyba znamy – zagadałam z uśmiechem. Widziałam
na twarzy chłopaka ogromne zdziwienie, lecz zaraz ono zniknęło. Pewnie
przypomniał sobie, gdzie się spotkaliśmy.
- Tak.. – powiedział zachrypniętym głosem – Jestem Louis
- [T.I] – uścisnęłam jego rękę – kupujesz coś?
- Nie, przyszedłem tylko posiedzieć. Lubię przebywać wśród
ludzi, przyglądać im się – odparł z uśmiechem – A ty?
- Prawdę mówiąc zakupy już zrobiłam. Został mi tylko prezent
dla mamy na jej święto i nie wiem kompletnie co jej kupić – zmartwiona potarłam
skroń.
-Kup jej normalną bransoletkę z zawieszką serca i z jakimś napisem, który jej będzie
o Tobie przypominał – podsunął chłopak.
- Louis jesteś genialny! – klasnęłam w dłonie a on się tylko
uśmiechnął. Ludzie, którzy przechodzili obok nas dziwnie się na nas patrzyli.
Nie wiedziałam dlaczego, ale z drugiej strony mało mnie to obchodziło.
- W tamtym sklepie mają świetną biżuterię. Idź i kup coś, a
ja na ciebie tutaj poczekam – powiedział, na co przytaknęłam głową. Bez sensu
było go ciągnąć do i tak już zatłoczonego sklepu. Wystarczy, ze ja musiałam tam
wejść. W sklepie ekspedientka pokazała mi przeróżne rodzaje bransoletek.
Naprawdę nie wiedziałam którą wybrać i żałowałam, ze jednak Lou ze mną nie
wszedł.
W końcu się jednak zdecydowałam. Wybrałam najzwyklejszą
sznurkową bransoletkę w kolorze czerwonym ze złotą zawieszką w kształcie serca,
na której był napis: ,,Kocham Cię Mamo” Poprosiłam o ładne zapakowanie,
zapłaciłam i wyszłam. Lou stał w tym samym miejscu co wcześniej. Ciekawe czy w
ogóle się ruszył. Pokazałam mu zakup, który bardzo mu się spodobał.
- Może pójdziemy do parku? Tam jest o wiele spokojniej. Będziemy
mogli bardziej się zapoznać – zaproponowałam na co chłopak się zgodził.
Zostawiłam wszystkie zakupy w samochodzie po czy wolnym
krokiem udaliśmy się do parku na ławeczkę. Rozmawialiśmy bardzo długo. Chłopak
opowiedział mi co nieco o sobie, ale mimo to nadal był jakiś tajemniczy.
Dowiedziałam się, że miał dziewczynę Eleanor, którą stracił w wypadku
samochodowym. Pogodził się z jej śmiercią, widocznie tak było pisane – mówił.
Miał duże rodzeństwo i był dwa lata starszy. Skończył studia ekonomiczne i na
razie pracował w Starbucksie.
Później to ja mu opowiedziałam coś o sobie. Nie
wiem czemu, ale nie powiedziałam mu, ze mam chłopaka. Nie chciałam aby
wiedział. Louis bardzo mnie zauroczył. W
końcu musiałam się zbierać, mimo, że w domu będę sama. I właśnie wtedy wpadłam na pomysł.
- Lou może byś chciał do mnie wpaść? Pogadalibyśmy już przy
kawie i ciasteczkach.
Później cię odwiozę. – rzuciłam propozycję. Widziałam jak
brunet się zastanawia.
- Czemu nie? – uśmiechnął się – nie musisz mnie odwozić
wrócę autobusem – zapewnił.
- Nic z tych rzeczy – odparłam na co chłopak przewrócił
oczami. Był taki uroczy.
Okazało się, że mamy podobny gust muzyczny. Całą drogę śpiewaliśmy prawie wszystkie piosenki
z zapasu moich płyt. Z Olivierem tak nie
miałam. Mieliśmy inne gusta muzyczne.
Zauważyłam, ze coraz częściej porównuję mojego narzeczonego
do słodkiego Louisa. Mimo to zignorowałam to. Nie mogę się zakochać po jednym
spędzonym dniu, prawda?
Gdy byliśmy już w moim mieszkaniu dziękowałam w duchu
Olivierowi, ze zrobił porządek w domu i pozmywał naczynia. Louis przechadzał
się po salonie starannie wszystko oglądając.
- Co to za mężczyzna? – wskazał na zdjęcie, gdzie ukazani
byliśmy ja i Olivier. Cholera! Zapomniałam o zdjęciach. Musiałam skłamać.
- To? To jest mój brat. – powiedziałam bez mrugnięcia okiem.
Lou skinął głową i dalej zwiedzał. Ja w tym czasie wstawiłam wodę na kawę i
naszykowałam ciasteczka.
- Chcesz coś do picia?- zawołałam z kuchni
- Nie! – usłyszałam w odpowiedzi. Dziwne, było ciepło a Lou
odkąd go zobaczyłam nic nie pił i nie jadł. Może w domu zjadł zbyt duże
śniadanie? Mimo to wystawiłam ciasteczka, których chłopak nawet nie ruszył.
Rozmawialiśmy do późnej godziny. Na końcu wymieniliśmy się
numerami telefonów.
- Lou odwiozę cię – powiedziałam.
- Następnym razem przyjadę do ciebie samochodem, żebyś mi
nie marudziła – westchnął na co się zaśmiałam.
- Nie będziesz jeździł po nocy autobusem – ciągnęłam dalej
swoje.
- Kto tu jest starszy, ja czy ty? – zapytał retorycznie –
Właśnie. Mieszkam niedaleko. – dodał
- Naprawdę? – zdziwiłam się.
- Tak. Kiedy jechaliśmy doznałem szoku, ze jesteśmy bardzo
bliskimi sąsiadami – zaśmiał się.
- A gdzie mieszkasz? – zaniepokoiłam się. Co jeśli on
widział moje czułe chwile z Olivierem i wie, że mam chłopaka? Pomyśli, ze
jestem idiotką, że go oszukałam.
- Mieszkam na tym nowym osiedlu na One Street – odparł.
Odetchnęłam z ulgą. Mimo moich obaw nie mieszkał aż tak blisko aby widział mój
dom.
- To rzeczywiście blisko, ale i tak duży kawałek –
powiedziałam krzyżując ręce.
- [T.I] błagam Cię! Bo więcej nie przyjdę – zastrzegł.
- No dobrze, ale napisz mi jak wrócisz – poprosiłam na co
jęknął.
- Do zobaczenia – szepnął całując mnie w policzek.
- Pa – odszepnęłam patrząc jak wychodzi. Drzwi się za nim
zamknęły i mój nowo poznany przyjaciel zniknął. Stałam opuszkami badając swój
policzek. Dlaczego jego pocałunek wydawał się taki… nierealny? Jakby tchnienie
wiatru. Przetarłam ręką zmęczoną twarz. Ten dzień mnie wykończył. Ten dzień mnie wykończył. Zamknęłam drzwi wejściowe i
poszłam się wykąpać. Kiedy już leżałam w łóżku do snu utulił mnie obraz Louisa
przed oczami.
Spotykaliśmy się często. Byliśmy jak najlepsi przyjaciele.
Starannie ukrywałam Louisa przed Olivierem, a Oliviera przed Louisem.
Wyznaczałam godziny spotkań w naszym domu dostosowując się do godzin pracy Oliviera.
Było mi łatwiej, gdyż chłopak dostał Avans i pracował coraz więcej. Czasem
spotykaliśmy się u Louisa, ale chłopak nie lubił spotkań w jego domu.
Rozumiałam, że przypominają mu Eleanor.
Częściej więc wybieraliśmy park, las czy nawet mój samochód.
Z czasem zdałam sobie sprawę, że zaczynam się w Louisie
zakochiwać. Nie dopuszczałam tej myśli do siebie. Ja przecież miałam narzeczonego! Liczyłam, że z Lou
będziemy tylko bliskimi przyjaciółmi, ale gdyby tak naprawdę było to nie
ukrywałabym ich nawzajem przed sobą. Louis był dla mnie jak narkotyk. Byłam rozdrażniona, kiedy nie widziałam go
dłuższy czas. Kumpele wtedy żartowały, ze jestem pewnie w ciąży. Odchodziłam
wtedy zniesmaczona, a one dalej chichotały. Dawno już nie kochałam się z
Olivierem. On był zajęty pracą, ja natomiast szkołą i spotkaniami z Louisem.
Tak mi pasowało. Niedługo po moim odkryciu nadeszło następne. On też był mną
zainteresowany! Wzajemnie się w sobie podkochiwaliśmy.
Nasz romans był coraz bardziej gorący. On po szkole czekał
na mnie przy moim samochodzie i razem jechaliśmy gdzieś śpiewając ulubione
kawałki. Mimo to czułam do niego… rezerwę? Wiedziałam o nim dużo, ale nadal był
tajemniczy. Czasami miałam wrażenie, że jest wręcz mistyczny, zmaterializowany.
Powinnam się leczyć. Kiedy wyznał mi swoją miłość odpowiedziałam mu tym samym.
Wtedy pierwszy raz mnie pocałował. I wtedy nie opuszczało mnie to dziwne uczucie, że tak
naprawdę nikt mnie nie całuje. Nie wiedziałam co o tym myśleć.
Tygodnie mijały, Olivier nic nie podejrzewał.
Dzisiaj miałam wolny dzień, Olivier był jak zwykle w pracy.
Usłyszałam charakterystyczne pukanie do drzwi i wiedziałam, ze to Lou.
Wpuściłam go całując na przywitanie.
- Co dzisiaj robimy? – zapytał tuląc mnie do siebie.
- Może posiedzimy w domu? – zaproponowałam.
- Miałem nadzieję, ze to powiesz – zaśmiał się – Masz jakieś
filmy? – zapytał
- Poszukaj w biblioteczce, może się coś znajdzie – mruknęłam
idąc do kuchni. Wstawiłam wodę, ale i tym razem Lou nic nie chciał do picia. To
było dziwne.
Wybrał ,,Uwierz w Ducha”, film na którym zawsze płakałam. I
tak było tym razem. Louis chciał mnie pocieszyć i przytulił mnie mocno do
siebie
- Takie rzeczy się zdarzają –powiedział tajemniczo całując
mnie w nos.
Dzisiaj była rocznica śmierci mojej babci, wobec czego po
szkole udałam się na cmentarz. Szłam spokojnie alejami mijając poszczególne
groby. Gdy dotarłam do pomnika babci zapaliłam świeczkę i wsadziłam do wazonu
świeże kwiaty. Odmówiłam modlitwę i posiedziałam chwilę w zadumie.
Nagle kątem oka
zauważyłam znajomą postać stojącą niedaleko. Kiedy się jej przyjrzałam,
zrozumiałam, ze to Louis! Podeszłam do niego cicho. Stał ze spuszczoną głową,
przybity. Położyłam mu dłoń na ramieniu.
- Louis? – szepnęłam. Podniósł głowę i spojrzał na mnie
przestraszony.
- [T.I]?! Co ty tutaj robisz?! – zapytał zmartwiałymi
wargami.
- Prz..przyszłam na grób babci. – wytłumaczyłam się- To grób
Eleanor? – zapytałam wskazując na pomnik i patrząc mu w oczy. Biło z nich
śmiertelne przerażenie. O co chodzi?
- T..tak . [T.I] chodźmy już błagam cię – prosił mnie, a ja
w tym czasie spojrzałam na nagrobek na którym było pisane :
ELEANOR CALDER
ELEANOR CALDER
Ur. 16 lipca 1992
Zm. 19 marca
2014
Zerknęłam niżej i doznałam
wstrząsu. Sprawdzałam kilka razy, ale wszystko się zgadzało. Niżej pod
nazwiskiem Eleanor widniał napis:
LOUIS TOMLINSON
Ur. 24 grudnia 1991
Zm. 19 marca 2014
Czytałam uważnie nazwisko mężczyzny wyryte na
kamieniu. Z moich oczu płynęły łzy. Przecież to niemożliwe! Nie mogłam Mieć
kochanka – ducha! Nie mogłam go widzieć, rozmawiać z nim, całować go. To się
nie mogło stać naprawdę!
- To zbieżność nazwisk, prawda? –
zapytałam głucho prze łzy. Louis nie
odpowiedział. Spojrzałam na niego. Stał wpatrzony w nagrobek. Oczy miał
zamglone. Podeszłam do niego, złapałam go za ramiona i potrząsnęłam nim.
- Ty żyjesz prawda? Bo jeśli nie
to jakim cudem ja cię dotykam?! Jakim cudem Cię widzę?! Jakim cudem z Tobą
rozmawiam?! – krzyczałam. Płakałam. On płakał też.
-To niemożliwe- powtarzałam – ja śnię.
Tylko ten sen jest bardzo straszny i długi – zaśmiałam się do siebie. Usiadłam
na ławeczce załamana. Chciałam wierzyć, ze chłopak, który właśnie przy mnie
siada, to nie ten sam, który leży teraz w trumnie kilka stóp pod nami. Dowody
jednak mówiły same za siebie.
Lou nigdy nic nie jadł i nie pił….
Kiedy mnie dotykał, lub całował
prawie go nie czułam. Zdawało mi się, ze
to wiatr …
Kiedy rozmawiałam z nim w miejscu
publicznym, ludzie patrzyli się zawsze na mnie dziwnie….
I jeszcze jedno. Louis nigdy nie
zostawiał śladów….
- Oh nie – załkałam.
- [T.I] mi też nie jest łatwo –
usłyszałam dziwnie cienki głos Louisa.
- Jak… - wyszeptałam.
- Sam nie wiem. – odparł przybity.
- Opowiedz mi – poprosiłam. Louis
kiwnął głową.
- Prawdą jest, ze mieszkałem na
tym osiedlu- zaczął – mieszkanie w którym byliśmy należy do mnie i Eleanor i
widocznie o nim zapomnieli – uśmiechnął się smutno.
- Eleanor byłą moja dziewczyną.
Kochaliśmy się, ale do czasu. Ona była
zajęta swoją pracą i karierą, a ja swoją. Oddalaliśmy się do siebie. Pewnego
dnia spotkałem ciebie – uśmiechnął się do mnie czule – Pokochałem cię od
pierwszego wejrzenia. Wiedziałem jednak, ze masz chłopaka, ba nawet
narzeczonego. Poza tym miałem Eleanor, którą jednak kochałem.
- Jakim cudem nigdy cię nie
widziałam? – zapytałam zdziwiona i załamana.
- Widziałaś, przypomnij razem.
Parę razy się spotkaliśmy i wtedy się uśmiechaliśmy, ale ty byłaś zakochana –
odparł ze smutkiem. Zastanowiłam się i faktycznie kilka razy go spotkałam, ale
było to bardzo dawno i niedługo potem, jak Olivier mi się oświadczył.
- Czyli … wiedziałeś…. –
powiedziałam zawstydzona.
- Ze masz chłopaka? Naturalnie.
Nie martw się, nie winię cię za to, ze mnie okłamałaś, ja sam przecież zataiłem
przed tobą coś takiego – pocieszał mnie.
- Opowiadaj dalej – poprosiłam.
-
Eleanor zaczęła się domyślać, ze już nie jest tak jak dawniej. Zaczęła
podejrzewać, ze ją zdradzam, co było głupotą – parsknął. – kochałem tylko jedną
osobę. I ta osoba była zajęta – łzy znowu pojawiły się w moich oczach.
- Rodzice Eleanor chcieli abyśmy
ich odwiedzili. Spakowaliśmy więc najpotrzebniejsze rzeczy, wsiedliśmy w
samochód i wyruszyliśmy. Była straszna mgła. Starałem się skupiać na drodze, bo
warunki były okropne. Mimo mojej ostrożności
wpadliśmy w poślizg. Samochód zaczął balansować,
aż w końcu uderzył w drzewo… - westchnął Louis. Teraz to już płakałam okropnie.
Chłopak przytulił mnie do siebie.
- Kiedy otworzyłem oczy
zobaczyłem, ze stoję obok kompletnie zniszczonego samochodu. Zajrzałem do
środka i ujrzałem Eleanor, której głowa oparta była o pękniętą szybę. Miała
zamknięte oczy, z nosa i skroni leciała jej krew. Obawiałem się najgorszego. A
potem… potem spojrzałem na siebie. Moje czoło oparte było o kierownicę. Byłem cały zakrwawiony. Wtedy dotarło do mnie co się stało.
Zginęliśmy w wypadku. A ja byłem duchem samego siebie.
Widziałem, jak przyjeżdża
karetka, jak próbują nas reanimować, jednak na próżno. Oświadczyli, ze pierwsza
umarła Eleanor. Jej dusza odeszła,
bowiem dziewczyna była spełniona. Ja zostałem, ponieważ chciałem znaleźć ciebie
i zobaczyć jak ci się powodzi. – mówił dalej.
- Nawet nie wiesz jak to jest być
na własnym pogrzebie, gdy widzisz swoje umyte i ubrane odświętnie ciało w jasno
brązowej trumnie – zaśmiał się. Nawet w takiej opowieści miał poczucie humoru.
- Później wyruszyłem na poszukiwanie
ciebie. Pewnego dnia widziałem jak jedziesz do szkoły. Stałem wmieszany w tłum
przechodniów. Zatrzymałaś się na światłach i… Spojrzałaś na mnie!
Nie wiedziałem co mam o tym myśleć, nie mogłaś
mnie widzieć, to było niemożliwe. Aby
cię sprawdzić udałem się za tobą do
szkoły, gdzie schowałem się za szafkami. Usłyszałam, jak mówisz, ze jedziesz do
centrum handlowego. Pomyślałem, ze to świetne miejsce, aby zobaczyć co się stanie.
Kiedy usiadłaś na ławce
podszedłem do ciebie. Okazało się, ze ty naprawdę mnie widzisz! Nie byłem do
tego przyzwyczajony, stąd moje zdziwienie na początku. A dalej… już wiesz sama –
zakończył swoją historię ze smutnym uśmiechem.
- Louis.. co teraz będzie? –
zapytałam smutna i załamana.
- Mój czas na ziemi się kończy. Znalazłem
ciebie, nawet pokochałem. Wiem, ze będzie ci dobrze z Olivierem. Pojawię się
jeszcze raz, później odejdę – powiedział.
- Louis nie, nie zostawiaj mnie!
Tylko ciebie kocham! – krzyczałam w panice, gdy zauważyłam, zę kontury Lou się
rozmywają. Złapał mnie za dłonie
- Mylisz się. Niedługo weźmiesz
ślub z Olivierem. Spotkamy się jeszcze raz. Żegnaj [T.I]. Wrócę – obiecał po
czym zniknął. Załamana usiadłam na ławce i
zwyczajnie w świecie zaczęłam płakać. Płakałam z żalu, bólu, smutku a na końcu
ze złości.
Po chwili wstałam i zapaliłam
jedną znicz, która mi jeszcze została. Odstawiłam ją na nagrobku Louisa i
Eleanor. Spojrzałam jeszcze raz na widniejące imię i poszłam do domu.
PÓŁ ROKU PÓŹNIEJ
Przez te sześć miesięcy Louis nie
pojawił się wcale. Ja wciąż jednak czekałam, wiedziałam, ze w końcu go ujrzę.
On zawsze dotrzymywał obietnic.
Było tak jak Louis powiedział –
niedawno postanowiliśmy się z Olivierem pobrać. Kochałam Louisa – to oczywiste,
ale nasza miłość nie mogła się udać. Może gdybyśmy spotkali się parę miesięcy
wcześniej… Ale ja wtedy kochałam Oliviera i tak musi zostać. Lou zostanie na
zawsze moim skrytym wspomnieniem i marzeniem.
Moja przyjaciółka Bella pomagała
mi zapiąć suknię ślubną. Gdy już nam się udało wsunęła grzebień z welonem pod
mojego koka.
- Wyglądasz pięknie – odrzekła oceniając
swoje dzieło.
- Naprawdę? – zapytałam przeglądając
się w lustrze – Wiesz co? Masz rację – uśmiechnęłam się.
- Wasze małżeństwo będzie udane –
zachwyciła się Bell.
- Taak – mruknęłam ze sztucznym
uśmiechem.
Ceremonia ślubna przebiegła spokojne.
Wszystko zmieniło się podczas przysięgi.
- Czy ty [T.I] [T.N] bierzesz
sobie tego oto Oliviera Thompsona za męża? – zapytał pastor. Na chwilę
przebiegłam wzrokiem po gościach i spojrzałam na chór, bo coś przykuło moją
uwagę. Na chórze stał Louis i radośnie do mnie machał. Uśmiechnęłam się ze
łzami w oczach. Chłopak pokazał kciuki do góry i przesłał mi w powietrzu
całusa.
- [T.I]? – zapytał Olivier
zaniepokojony. Spojrzałam na niego, a w moich oczach widać było bezgraniczną
miłość
- Tak biorę go sobie za męża –
uśmiechnęłam się radośnie. Wszyscy goście odetchnęli z ulgą.
Wesele trwało w najlepsze. Goście
się bawili i co chwila wznoszono toasty na naszą cześć. Postanowiłam wyjść na
dwór, aby trochę nabrać świeżego powietrza.
- Zaraz wrócę – powiedziałam do
Oliviera, na co skinął głową.
W ogrodzie restauracyjnym było
spokojnie. Usiadłam na huśtawce i zaczęłam się delikatnie bujać. Nagle padł na
mnie jakiś cień.
- Louis – powiedziałam radosna
zatrzymując huśtawkę.
- Pięknie wyglądasz – szepnął wzruszony.
- Dziękuję – odparłam czując
dziwną gulę w gardle. – To już? – zapytałam
- Tak – kiwnął głową – mówiłem ci,
ze poślubisz Oliviera. Będziecie żyć sobie szczęśliwie. Ja muszę odejść, taka
już historia.
- Lou – złapałam go za rękę.
- Proszę cię nie zapomnij mnie.
Przyjdź czasem na mój grób, ale nie zaniedbuj dla mnie rodziny. Traktuj mnie
jak przyjaciela, który musiał odejść, którego nie widzisz, ale wiesz, ze jest
obok. – powiedział cicho.
- Oczywiście – znowu się popłakałam.
- Rozmażesz sobie makijaż –
delikatnie otarł palcami moje policzki. – Kocham Cię [T.I] Zawsze Cię kochałem
i zawsze będę. Wierzę, że Olivier mnie zastąpi.
- Nikt cie nigdy nie zapomni Lou –
załkałam.
- Ciii – ukołysał mnie. Jego
kontury zaczęły się rozmazywać.
- Pamiętaj o mnie – jego głos
stawał się odległy – i pokaż swoim dzieciom grób wujka Louisa
- Na pewno tak zrobię –
próbowałam się uspokoić, ale nie mogłam. To koniec, już go więcej nie zobaczę. Pół
roku żyłam ze świadomością, ze jeszcze się zobaczymy, a teraz to już koniec. Ostatni raz spojrzałam na jego postać, po czym
Louis zniknął. Odszedł, na zawsze.
Popatrzyłam w niebo i szepnęłam :
- Mój kochany Lou, nigdy cię nie
zapomnę. Opiekuj się mną i moją rodziną. – Otarłam oczy i wróciłam do gości.
- Wszystko w porządku? – zapytał Olivier
- Oczywiście skarbie. Zawsze było
w porządku – odparłam patrząc na niego z uśmiechem.
I tylko czasem, gdy już wszyscy śpią, mąż
chrapie a dzieci śnią, ona się budzi i wstaje. Idzie do okna i patrzy w niebo.
Dostrzega znajomą gwiazdę i szepcze w jej stronę:
- Ja wiem, że ty tam jesteś, szczęśliwy i na mnie
patrzysz. Wiedz, ze ja też szczęśliwa jestem. Odmieniłeś moje życie, zawsze
będę ci wdzięczna
A gwiazda
wtedy zwraca się w jej stronę i świeci tak jakoś jaśniej przypominając charakterystyczny
uśmiech pewnego chłopaka w brązowych włosach i o niebieskich oczach.
,,Nie wiem czy życie jest silniejsze od śmierci, ale miłość była silniejsza od obu''.
Piękny. + pierwsza!!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać wasze imaginy.Są wspaniałe! Czekam na kolejne :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: louistomlinson-darkangel.blogspot.com.
Cudowny ;)
OdpowiedzUsuńAwww *.* Płaczę c':
OdpowiedzUsuńO jacie! Piękne to było! <3
OdpowiedzUsuńNie spodziewałabym się czegoś takiego, ale bardzo bardzo mi się to podoba!
Jesteś po prostu genialna! :-*
Cudny!
OdpowiedzUsuńKilka łez spłynęło mi po policzkach :')
To jest piękne i to bardzo!
Wielki talent :)
Ten imagin jest cudowny! Piękny! Niesamowity! choć nierealny <3
OdpowiedzUsuńHistoria z innej beczki...chciałabym coś takiego przeżyć...;o
Kufffa...czasami widzę mojego dziadka, jak kładzie mi rękę na ramie >.< aż po przeczytaniu tego muszę iść na jego grób ;*
Ty jesteś zadowolona z imagina, a ja z ciebie!
Z opowieści, na opowieść, masz coraz bardziej genialne pomysły ! ♥
No kurde...aż mi łza w oku stanęła....
Do czego ty mnie doprowadzasz... ;_;
Kocham cię ♥
Patty xx
___________________________________
http://you-are-next-liam.blogspot.com/
BOSKI!!!!!!!!!!!!!!!!! Nic dodać nic ująć. Lou <3
OdpowiedzUsuńCUDO <3
OdpowiedzUsuńZapraszam
b-l-o-g-uli.blogspot.com
Nie wiem co tu napisać, brak mi słów. Popłakałam się ehh co ja gadam.. ja.. ja rycze jak głupia ;(
OdpowiedzUsuń~Stylesowa xx
Cudowne, cudowne ! <3 Nie wiem co mam napisać.. Wzruszające ^^ Czekam z niecierpliwością na następne :) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńhttp://onedirection-polish-imaginy.blogspot.com/
Jeezu.. ryczę
OdpowiedzUsuńNiesamowity <3
Boskiii
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga o 1D http://dusia0901.blogspot.com/2014/05/czesc-2.html
Pierwsza uwaga - na przyszłość proszę ostrzegać, że można się rozkleić podczas czytania, to nie będę przesiadywać z laptopem wśród całej rodziny! Imagin cudowny - jak zobaczyłem objętość, to się bałem, że nie będzie mi się chciało go czytać, ale jest taki lekki, taki niesamowity! Historia nierealna, ale jak bardzo potrzebna. Wszyscy chcą w nią wierzyć :) Fajny pomysł, fajnie napisane, ode mnie 11/10 :)
OdpowiedzUsuńpopłakałam się :*
OdpowiedzUsuńcudowny!
To takie piękne. Łezka kręci mi się w oku.
OdpowiedzUsuńŚwietna historia.
już nie mogę doczekać się kolejnego
Zapraszam: lovee-story-for-us.blogspot.com
Dominika.
Ojeny :') To jest cudowne!
OdpowiedzUsuńNaprawdę, w pewnym momencie miałam łzy w oczach! 0.0
Co ty ze mną robisz?!
Uhhhhh zajebisty ten imagin! W sumie, kto wie, może ktoś rozmawia z duchami? :-)
Czemu nie?
Niesamowity imagin! Taka perełeczka! :*
Czekam na więcej :***
Zapraszam do sb
najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot,com
boski <3 kochana, jesteś genialna ;*
OdpowiedzUsuńpłaczę , piękne <3
OdpowiedzUsuńPoplakalam sie :( <3
OdpowiedzUsuńŁzy płyną i nie mogę się opanować. To takie piękne. :')
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytałam lepszego aż się poryczałam jak głupia takiego talentu to tylko pozazdrościć jesteś niesamowita kocham cię
OdpowiedzUsuń