Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 1 maja 2014

Louis Tomlinson imagin




Hej tu Ruda ;)
Imagin z Louisem. ;) Historia banalna ale chcieliście coś wesołego a więc proszę.
Nie lubię pisać happy endów bo mi nie wychodzą. Nie wiem czemu. ;p
Wplątałam tu też Justina bo nie miałam pomysłu kogo by tu można dać. Mam nadzieję, że się spodoba. ;D
Dziś bez dedykacji bo nie jestem zadowolona z tej historii...

Donośny tupot obcasów rozchodził się po alejkach zatłoczonego parku. Z lekkim poirytowanie spoglądałam na zegarek wiedząc, że się spóźnię. Sprytnie wymijałam przechadzających się ludzi co raz mówiąc stłumione przepraszam. Nagle w mojej torbie usłyszałam znaną mi melodyjkę. W biegu wyszukałam komórki i natychmiastowo odebrałam.
- Halo? – furknęłam już lekko poirytowana.
-
Zaraz powinnam być na miejscu – odparłam już trochę delikatniej.
-Cholera! – krzyknęłam gdy z mojej dłoni wypadł telefon, a sama spotkałam się z zimnym chodnikiem.
- Strasznie przepraszam, nic ci nie jest? – zapytał męski głos nachylając się na mnie.
- Nie, raczej – odpowiedziałam z obojętnością i od razu podniosłam się na równe nogi.
- To moja wina. Powinienem patrzeć jak chodzę – tłumaczył się brunet.
- Nie da się ukryć. Ale teraz wybacz ale się śpieszę – odparłam i sprytnie wyminęłam przystojnego chłopaka.
Gdy byłam pewna, że jest daleko delikatnie odwróciłam się w jego stronę i przygryzłam wargę. W środku czułam pewną radość choć sama nie wiem czemu. Nagle znalazłam się pod dużym, strzelistym budynkiem. Bez zastanowienia weszłam do środka i wjechałam na ostatnie piętro. Zdecydowanym ruchem zapukałam do drewnianych drzwi i nie czekając na odpowiedź weszłam.
- Przepraszam za spóźnienie ale coś mnie zatrzymało – usprawiedliwiłam się i zajęłam  miejsce.
- Nic się nie stało i tak jeszcze nie ma managera – wtrącił Justin i lekko musną mój policzek.
- Nikt nas nie widzi nie musimy tego robić – odparłam zaszokowana jego gestem.
- To dla mnie przyjemność – na jego ustach pojawił się uroczy uśmiech a mnie zalała fala wstydu.
- Dobra możemy zaczynać – usłyszałam gruby głos dochodzący zza pleców. Mimowolnie odwróciłam się w jego stronę i posłałam promienny uśmiech do mojego szefa.  -A więc, za 2 dni jest gala rozdania nagród. Następnie bankiet na który musicie iść razem – na ostatnie słowo położył duży nacisk spoglądając na mnie.
-
[T.I] postaraj się – dodał na co ja pokiwałam głową zawstydzając się.
- To nie jej wina. Dopiero zaczyna – usprawiedliwił mnie Justin i pomasował po plecach.
- Nie macie racje. Nie za to mi płacicie. Mam być twoją dziewczyną. A to wymaga poświęcenia- odparłam bez namysłu i podniosłam się z krzesła.
-Do zobaczenia w sobotę – dodałam i opuściłam gabinet.  Nie wiem czemu ale w głowie nadal siedział mi nieznany brunet w parku. Od razu skarciłam się w myślach i ruszyłam w stronę domu aby móc wreszcie odpocząć od całego zgiełku panującego na ulicach.

Promienie słoneczne przebiły się przez ciemne żaluzje rażąc mnie tym samym w oczy. Niechętnie wygrzebałam się z ciepłego łóżka i skierowałam się do toalety. Po porannych czynnościach wrzuciłam coś luźnego na siebie i zeszłam na dół. Gdy nalewałam sobie sok do moich uszu doszedł dźwięk mego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz na którym widniało imię Justin. Odebrał go z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Halo? – zapytałam upijając kolejny łyk.
- Pamiętasz o dzisiejszym spotkaniu?- czasami traktował mnie jak ostatnią sierotkę której trzeba wszystko  i o wszystkim przypominać. Lekko się uśmiechnęłam i pokiwałam głową. Po sekundzie się zorientowałam, że on mnie nie widzi.
- Oczywiście – odpowiedziałam zażenowana swoją głupotą.
- Wpadnę po ciebie około 18:00 – zakomunikował i nie czekając na moją odpowiedź rozłączył się. Jeszcze chwilę wpatrywałam się w telefon i go odłożyłam na blat. Usadowiłam się wygodnie w fotelu i włączyłam telewizor. Aktualnie leciał wywiad z „moim” chłopakiem.
„Tak jesteśmy bardzo szczęśliwi i kocham moją dziewczynę” odpowiedział blondyn na pytanie reportera. Od razu oddałam się wspomnieniom.  Załapałam szczęście za nogi które trzymam do dziś. Sama nie mogę uwierzyć, że spotkało mnie coś takiego. Gdy przyjechałam do Londynu byłam sama bez pracy bez perspektyw. Idąc ulicą zobaczyłam pewne ogłoszenie które mnie zainteresowało. Myślałam, że to casting modelek ale to tylko była przykrywka. Tak na prawdę manager Justina szukał dla niego dziewczyny na przykrywkę. To miało pomóc w jego karierze aby zdobył większą sławę. Gdy okazało się, że wybrano mnie była w siódmym niebie. Ale obiecałam sobie, że to praca i tylko praca. Justin to miły chłopak który nadawał się na związek ale nie dla mnie. Był za idealny. Traktowałam go jak przyjaciela, dobrego przyjaciela. Z którym mogłam o wszystkim pogadać i o niczym. Bałam się jednego że on poczuje coś do mnie.

W całym domu rozległ się dzwonek do drzwi. Bez zastanowienia pobiegłam je otworzyć. W progu zastałam blondyna z różą w ręce. Uśmiechnęłam się do niego i wpuściłam do środka.
- Nie trzeba było – odparłam gdy wyswobodził mnie z uścisku.
iveneverbeenafraid:

Louis Tomlinson on We Heart It. http://weheartit.com/entry/65836518/via/Dreamingaboutit
- Było trzeba – odpyskował i wręczył kwiat.  Zamiast dziękuję dałam mu całusa w policzek i byłam gotowa do wyjścia. Wielki przepych, światła jupiterów i błysk lampy od aparatu trochę mnie przytłaczał. Chwiejnym krokiem wysiadłam z samochodu i chwyciłam chłopaka pod rękę. Ze spuszczoną głową szłam przed siebie zasłaniając się od fleszy. Po paru sekundach nagle wszystko ucichło. Znajdowałam się już na moim miejscu wygodnie obserwując całe zamieszanie panujące wokół. Justin co raz do ucha szeptał mi zabawne jak i miłe słówka powodując u mnie śmiech. Nagle przerwał nam prowadzący ogłaszając, że czas zaczynać. Po męczące i nudnej uroczystości przyszedł czas na bankiet. Wszyscy goście skierowali się do Sali bankietowej aby tam zapewnić sobie rozrywkę. W dzikim tłumie zgubiłam znaną mi twarz i zostałam całkiem sama. Nie wiedząc co ze sobą zrobić postanowiłam ulotnić się w ustronne miejsce z dala of gwaru. Udałam się na świeże powietrze. Uważnie rozglądałam się za jakąś ławką którą ujrzałam już po paru sekundach. Usadowiłam się wygodnie i co raz spoglądałam w gwiazdy.
- Można się dosiąść? – nagle czyjś znany mi głos wyrwał mnie z rozmyśleń.
-Jasne, siadaj – odparłam spoglądając ukradkiem na tajemniczą postać.
-Przepraszam czy my się nie znamy? – w tym momencie uświadomiłam sobie, że to ten sam chłopak który potrącił mnie w parku. Na moje ustach powędrował uśmiech a w brzuchu poczułam dziwne mrowienie.
- Tak, to ty wywróciłeś mnie w parku – odparłam i zagarnęłam włosy do tyłu.
- Jeszcze raz przepraszam – można było na jego twarzy zauważyć wstyd. – Jestem Louis – dodał.
- [T.I] – uścisnęłam dłoń blondyna i posłałam mu przyjacielski uśmiech
 Razem z Louisem rozmawialiśmy przez cały wieczór. Spędziłam z nim naprawdę miło czas i dowiedziałam się paru interesujących rzeczy na jego temat. Jedną z nim było to, że jest członie kim zespołu i też nie lubi takich typu imprez. Nawet nie wiem kiedy już musiałam wracać. Bez żadnych namówień skorzystałam z propozycji bruneta a mianowicie odprowadzenie mnie do domu.  Od tamtej pory miną rok a ja bezgranicznie się w nim zakochałam. Niestety on o tym nie wiedział i nie mógł się dowiedzieć. To by zniszczyło mnie, Justin oraz Louisa a tego nie chcę najbardziej. Zostaliśmy przyjaciółmi  i obiecaliśmy sobie, że nic nas nie rozdzieli. Lecz mimo tego wszystkiego ja chciałam więcej. Nie wystarczały mi zwykłe spotkania na stopie koleżeńskiej. Chciałam go pocałować, przytulić powiedzieć kocham cię. Głupi kontrakt, głupie zasady. Wtulona w koc patrzyłam w okno mając nadzieję, ze nagle coś mnie olśni.  Z natłoku myśli wyrwał mnie dzwonek  do drzwi. Niemrawo odpowiedziałam proszę a zza  uchylonych drzwi pokazał się Justin.
- Hej kochanie – przywitał się ze mną czego bardzo nie lubię i pocałował mnie w czoło.
- Hej – odparłam i znów spojrzałam w okno.
- Muszę z tobą porozmawiać, poważnie – w jego głosie można było usłyszeć zdecydowanie i determinację
- O co chodzi? – zapytałam i wyplątałam się z koca. Oboje usiedliśmy naprzeciwko siebie.
- Bo wiesz znamy się już półtora roku – zaczął niepewnie – I przez ten czas poznałem cię bardzo dogłębnie...
- Justin… - zaczęłam.
- Nie przerywaj mi- wtrącił - Ja bardzo się broniłem, ale teraz już nie mogę. Kocham cię [T.I] -  wydukał spuszczając głowę. Nie miałam pojęcia jak się zachować. Co mam w takiej sytuacji zrobić.
- Justin jesteś fajnym chłopakiem. Czułym, delikatnym, ale… -  szukałam odpowiednich słów ale mi przerwano, znów.
- Ale nie jestem Louisem – odparł z kpiną w głosie.
- Przepraszam -  tylko tyle zdołałam odpowiedzieć.
- Nie masz za co. Nie można być z kimś na siłę. Kochacie się nie będę wam stał na drodze – odparł i powoli kierował się do wyjścia.
-Nasz kontrakt jest już nieważny. Szczęścia [T.I] – dodał na koniec i zatrzasną drzwi. Nagle poczułam się jakbym dostała kolejną szansę. Byłam niezmiernie szczęśliwa, a zarazem smutna. Nie mogłam sobie wybaczyć, że musiałam skrzywdzić tak bliską mi osobę. Ale musiałam walczyć o moją miłość tak jak zrobił to Justin. Bez najmniejszego zastanowienia ruszyłam do domu Louisa. Całą drogę układałam sobie w głowie to jak mu to powiem. Nawet nie wiem kiedy stanęłam pod jego apartamentem. Zapukałam niepewnie. Po paru sekundach zobaczyłam bruneta.
- [T.I] ?- spytał zdziwiony – Coś się stało?
-Nie to znaczy tak – plątałam się. Nagle pod wpływem adrenaliny wpiłam się w jego usta. Tak bardzo tego pragnęłam.
- A co z kontraktem ? – zapytał zaszokowany całą sytuacją.
- Jest nieważny. – odparła uradowana na co Louis obdarzył mnie namiętnym pocałunkiem.





    "Sa­mot­na miłość nie is­tnieje… Miłość to su­ma dwóch, wza­jem­nie za­kocha­nych osób…"

19 komentarzy:

  1. SUPER :D <333333 Przepraszam, że teraz komentuje :P Kiedyś tu wchodziłąm cały czas, a później zajęłam się swoim blogiem i jakoś tak żadko wchodziłam :P Dziękuję za skomentowanie mojego bloga ;) Ja czekam na jakiegoś imagina z Hazziakiem :D hihihi
    Zapraszam ponownie : http://dontforgetwhereyoubelong10.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Extra! Bardzo bardzo bardzo suuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuper imagin <3 xD Dlaczego uważasz, że nie potrafisz pisać happy end'ów? Ten imagin jest dowodem, że potrafisz pisać najlepsze happy endy na świecie! NAJLEPSZE! Pozdrawiam i zapraszam do mnie http://1dtomojezycie.blogspot.com/ i http://drunk-in-love-fanfiction.blogspot.com/ :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Julia Tomlinson1 maja 2014 21:47

    Zajebisty imagin. Czekam na kolejny, oby był jak najszybciej. Do następnego:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, tak, tak!
    Podwójna zajebistość *.*
    Nie dosyć, że Justinek, to jeszcze Lou!
    Mmmmmm me gusta :)
    Trochę szkoda mi Jusa, zakochał się w niej przez ten cały kontrakt...
    No ale mi miłości się nie wybiera xx :P
    Czekam na nn!

    Zapraszam do sb
    najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Przecież ten imagin jest świetny!
    Nawet nie zaprzeczaj, bo Ci nie uwierzę :D
    Bardzo podobają mi się szczęśliwe zakończenia.
    Jednak szkoda mi Jusa, no ale nic nie mogę na to poradzić.
    Myślę jednak, że dobrze zrobił zrywając kontrakt.
    Dał możliwość na wspaniałą miłość :D

    Zapraszam: lovee-story-for-us.blogspot.com

    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  6. Super! ♥
    Czekam na kolejnego imagina :*
    +UMIESZ PISAĆ HAPPY END'Y I MI TU NIE GADAJ, ŻE NIE :* :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Awww.... <3 Genialny :) / WiKi

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny <3
    Czekam na następnego imagina ;*
    Pozdrawiam kadryl123

    OdpowiedzUsuń
  9. Ależ oczywiste, że Ci wychodzą, po prostu nie doceniasz Siebie :) Cudowny jest ! <3 Czekam na kolejne :) Pozdrawiam ;*

    http://onedirection-polish-imaginy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. TAK! 3 razy TAK!
    Przechodzisz dalej ! xD
    Bardzo przypadł mi do gustu ;)
    Szkoda tyko mi tego Justina.
    Ale ogólnie świetny imagine <3
    Patty xx

    Zapraszam do mnie, gdzie pojawił się nowy rozdział:
    Http://you-are-next-liam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. boże ale mnie tu dawno nie bylo.
    a ty nadal mnie zaskakujesz pomysłami.
    Świetnie po prostu. pisz dalej.

    http://my-life-is-true-onedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. BoyDirectioner6 maja 2014 14:49

    Myślę, że trochę udało Ci się przemycić twojego no-happy-endu. Bądź co bądź, powstał tu związek, lecz ktoś został skrzywdzony. Nie jest to typowy idylliczny imagin, gdzie wszyscy są szczęśliwi. Często zapominamy o tym, że świat to nie tylko ta druga osoba, że są jeszcze inni - znajomi, przyjaciele, ktoś, kto mógł czuć coś więcej... Nie da się uniknąć prawdy i kochać kogoś na siłę, to fakt. Ale czasem to boli...

    OdpowiedzUsuń
  13. Nieźle, fajny pomysł, ale można go trochę bardziej rozwinąć <3 nie mniej jednak pomysl jest świetny <3 pozdrowiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. fajny imagin tylko czm napisałaś o justinie i pisałaś o nim "blondyn" potem Louis i też było "blondyn"
    MIALAM wrażernie jak bym czytała imagin z Niallem

    OdpowiedzUsuń

Za każdy komentarz się odwdzięczamy .