Łączna liczba wyświetleń

środa, 18 września 2013

Harry Styles imagin

Hej. Ach ten czas... Nie ubłagalnie prze do przodu. Po woli na nic nie starcza mi czasu, ale w weekendy postaram się nadrabiać to co w tygodniu nie dam rady przeczytać i skomentować.
Ja już pierwszą jedynkę zaliczyłam i to z matematyki haha ;D
No, ale jutro (w czwartek) sprawdzian z tego oto przedmiotu, więc zobaczymy jak to będzie ;D

A jak tam u was?
Pozdrawiam Bella♥

Dedykacja dla:
Skye X D [Wraz z podzięką za wspaniałe komentarze ;* ]
Chcecie dedykacje? Piszcie w komentarzach [może wam dopisze szczęście i ją dostaniecie ;) ]

ZAPRASZAM  TEŻ NA: http://onedirection-bella-liamkowa.blogspot.com/ 

Jestem ciekawa waszych opinii o tym imaginie:

,,Miłość bez cierpienie, nie jest miłością"- To były słowa, które podtrzymywały mnie w słabnących związkach.  Nie tylko w sprawach miłosnych, te słowa się sprawdzały, ale również w relacjach rodzinnych.
Trudno kochać. Ostatnio, kiedy naprawdę kochałam człowieka, skończyło się z blizną na sercu.
Ale co z nim? Lata temu, nie oddałabym nikomu tyle miłości. Ale teraz? Spójrzcie na mnie, siedzącą w kawiarni, czekając na swojego wybranka. Tak dużo zdarzyło się w tak krótkim okresie czasu.
Pamiętam kiedy po raz pierwszy poznałam Harrego. Był wysoki i szczupłym nastolatkiem, który
uwielbiał muzykę, bardziej niż cokolwiek innego. Do teraz nie mogę zrozumieć, dlaczego kocha mnie tak bardzo.
To były moje wakacje w Londynie, kiedy się spotkaliśmy. Zostaliśmy sobie przedstawieni przez wspólnego znajomego na lunchu.  To była najbardziej niezręczna sytuacja w jakiej się znalazłam. Ale to było chwilowe. Zaprzyjaźniliśmy się bardzo szybko i złapaliśmy wspólny język. Nikt nie wiedziała, dlaczego tak szybko staliśmy się parą, nawet ja. Po prostu Harry był wyjątkowy. Może to jego gotowość do wysłuchania, a może obdarowywanie miłością. Przy nim zawsze czułam się  komfortowo.
http://images.mstarz.com/data/images/full/8830/harry-styles.jpg?w=600Nigdy nie zapomnę momentu, w którym wyznał mi co czuje.
Było to podczas zwykłego obiadu w miejscowej restauracji.  Harry miętoszył coś w dłoniach i wyczuwałam od niego nerwowość. Poczułam, że jest coś nie tak i wyrwałam obiekt z jego dłoni. Starał się go odzyskać, ale be skutku. W końcu się przełamał i powiedział co mu leży na sercu. Oczekiwał najgorszego. Był pewien, że zamierzam go odrzucić, do momentu, dopóki nie zobaczył uśmiechu na mojej twarzy.
-Kocham cię. Co ty na to?- zapytał. Nic nie odpowiedziałam, tylko spojrzałam w jego brązowe oczy i chwyciłam jego dłoń. Od tego dnia Harry, nie przestawał okazywać mi miłości.
Zawsze traktował mnie inaczej i czuł się przy mnie swobodnie. W przeciwieństwie od innych dziewczyn, które zawsze mówił o swoich szpilkach i balsamach do ust, ja mówiłam o rzeczach istotny, takich jak psychologia i filozofia. Chociaż czasami Styles nie wyrażał zainteresowania i tylko potakiwał, to wiedziałam, że on naprawdę lubi moje towarzystwo.
Kiedyś zabrałam go do Galerii Sztuk Pięknych. Był tam po raz pierwszy, ale uległ zachwytowi już od pierwszych momentów. Patrzyliśmy na obrazy, kiedy zaczęłam się przed nim otwierać i opowiedziałam mu o przyszłości. Nie chętnie udostępniałam innym informację o swoim życiu, ale wiedziała, że jemu mogę zaufać...
Powiedziałam,że jedna z rzeźb przypomina mi matkę. Elegancką, wyjątkową, wieczną...
-Czy wiesz, że rzeźba z kamienia potrafi przetrwać wieczność? I to jest jeden z powodów, dla których kocham kamienie. Za ich zdolność do tworzenia piękna i że są praktycznie nieśmiertelne.
Zaczęłam opowiadać, co zajęło mi kilka godzin. Chłopak nie protestował i z zaciekawieniem słuchał moich opowiastek.
Wyrwałam się z zamyślenia i rozejrzałam się. Wszystkie stoliki były zajęte. Była ciemna noc, a na niebie można było dostrzec gwiazdy, mimo chłodnej pogody. Zerknęłam na parę siedzącą nie daleko mnie. Karmili się nawzajem, co jakiś czas wybuchając śmiechem. Skupiłam się ponownie na sobie.
To Walentynki. Jest późno. Harry nigdy się nie spóźniał. Co mogło się stać?
Sięgnęłam do torebki i wyciągnęłam telefon. Nacisnęłam przycisk "1" i czekałam na połączenie. Rozejrzałam się dookoła, ściskając komórkę blisko ucha. Noc była piękna. Restauracja była wypełniona ludźmi, którzy wiwatowali i tańczyli radośnie. Dookoła było mnóstwo czerwonych elementów wydobywających romantyczną atmosferę.
_____________________________________________________

Harry otarł krople potu, które kształtowały się na jego czole. Podciągnął rękawy i ręką zaczął nimi wachlować koło swojej twarzy, mając nadzieję, że gest może stworzyć jakiś powiew.
Nie mógł zrozumieć co widzi. Przewody i kabelki były wszędzie. Poczuł swędzenie na plecach, więc wstał by zakłócić to uczucie. Zapomniał, że jego tułów był pod maską samochodu i jego głowa zderzyła się z metalem, powodując głośny huk.
Podniósł się z pozycji, która powodowała, że jego kręgosłup zaczął odczuwać ból i przetarł dłonią siniak.
Nie. Tylko nie teraz. Oparł się głową o boczną szybę i westchnął.
Samochody psują się w nieodpowiednich chwilach - pomyślał.
Nagle poczuł, że jego telefon wibruje w tylnej kieszeni spodni. Szybko sięgnął po niego. Miał już nacisnąć zieloną słuchawkę, gdy nagle wypadł z jego dłoni i wylądował na nierównej drodze z hukiem.Harry schylił się i wyciągnął rękę, aby dotrzeć do telefonu, który zatoczył się pod samochód. Gdy miał w końcu telefon w ręce, dzwonienie ucichło. Szybko sprawdził kto próbował się z nim skontaktować. To [T.I]. Ścisnął mocno telefon i modlił się, aby udało mi się wykonać połączenia. Najwyraźniej jego telefon był uszkodzony. Spojrzał na bezchmurne, nocne niebo. W okół było cicho i ciemno. Znajdował się  na zacisznej autostradzie, gdzie przejeżdżający pojazd był rzadkością.
_______________________
Wykonałam kilka połączeń, ale za każdym razem odzywała się poczta głosowa. Chrząknęłam i schowałam telefon do torebki. Zaczęłam się niepokoić. Przetarłam dłonią pot, zebrany na moim czole.
Napiłam się łyk kawy. Ciepła ciecz spłynęła przez moje gardło. Zamknęłam oczy i starałam się o niczym nie myśleć.

Był zimny poranek. Czułam niemal zapach płonącego drewna z kominka. Miałam trzynaście lat. Szłam wzdłuż ścian salonu i natknęłam się na kalendarz. 14 lutego. Nie było nic wokół, oprócz jednego zdjęcia. Zdjęcie pięknej kobiety. Jej nos był idealny, a cera była lekko opalona. Miała duże oczy, a obok niej stał wysoki i chudy  człowiek. Miał na sobie koszulę i krawat w paski. Najdziwniejsze było to, że jego twarz była wycięta. Zarys cięcia był poszarpany, jakby człowiek, który to zrobił był wściekły, albo miał objawy Parkinsona. Mocno zwątpiłam w to drugie. Pomiędzy nimi była młoda dziewczynka. Miała oczy i nos matki. Zajęło mi chwilę, abym zorientowała się, że to ja. Często kwestionuje swoją tożsamość. Kim jestem?  Pamiętałam matkę i to jak mówiła do mnie zdrobniale.Odeszła z tego świata, zostawiając mnie zupełnie samą. Ojca nie znałam, a dzięki temu trafiłam do domu dziecka.

Poczułam zimne uczucie na stopach i wyrwałam się z zamyślenia. Pochyliłam głowę i spojrzałam na swoje nogi. Jakiś mały piesek obwąchiwał mnie.
Szybko spojrzałam na zegarek i westchnęłam. Dwadzieścia minut po czasie. Zapłaciłam za rachunek i wyszłam z restauracji.
Mieszkając w tym mieście jedną czwartą swojego życia, znałam każdy jego zakątek. Teatr, do którego miałam się wybrać z Harrym znajdowało się tuż za rogiem. Popatrzyłam na schody i rozważałam, czy nie wejść do środka.  Mogłam tam zostać i czekać na Harrego, albo mogłam zrobić użytek z biletów i oglądnąć show.
Obiecał mi, że ten wieczór spędzimy razem i razem obejrzymy tą sztukę. Na tamtą chwilę wydawało mi się, że albo został porwany albo spędza ten dzień z inną kobietą.
Przed wejściem nie było prawie ludzi, oprócz pary siedzącej na schodach, wpatrując się w nocne niebo.  Po kilku minutach postanowiłam wejść do budynku.
Szłam korytarzem i weszłam do głównej sali. Spektakl już trwał, a publiczność w milczeniu przyglądała się dziewczynie stojącej na scenie.  Domyśliłam się, że była główną aktorką.
Ruszyłam w stronę swojego miejsca. Usiadłam na miękkim siedlisku.
Czytałam o tej sztuce, dlatego mniej-więcej wiedziałam o co chodzi. Było to o trudnych więziach rodzinnych i jej znaczeniu w życiu.
-Mama, mama!- krzyczała dziewczyna na scenie.
-Tak kochanie, mama jest tutaj. Nie martw się- odpowiedział damski głos z backstagu -Wrócę tu wkrótce.
Dziewczyna skuliła się na podłodze i zaczęła płakać, co wywołało ciche westchnienie od publiczności>
-Gdzie mama... Mama.
Światła zgasły, a niektórzy sapnęli z  zaskoczenia. Pomyślałam o Harrym i aby nie płakać przymknęłam oczy...

Obudziłam się z kilkoma kroplami potu na czole. Odwróciłam sie o rozejrzałam po sali. Nie było w niej żywej duszy. Spektakl się skończył. Zobaczyłam dozorcę zamiatającego podłogi i nie wahając się, podeszłam do niego.
-Proszę pana, kiedy sztuka się skończyła?-zapytała,
-Piętnaście minut temu- odpowiedział, patrząc się na mnie ze zdziwieniem.
-Czy wszystko w porządku, proszę pani?- spytała, wyraźnie zaniepokojony.
-Tak, tak. Dziękuję- ruszyłam w stronę drzwi.
Zimny wiatr otulił moją twarz, co sprawiło, że poczułam dreszcz. Usiadłam na ławkę znajdującą się obok teatru. Przetarłam dłoniami, chcąc poczuć trochę ciepła.  Sięgnęłam do torebki po telefon. Miałam 13 nieodebranych połączeń od Harrego. 
Wstałam z ławki i zaczęłam biec przed siebie. Zimny wiatr nieprzyjemnie muskał moją twarz, ale mnie to nie obchodziło. Chciałam tylko znaleźć Harrego i przytulić go tak mocno, jak to tylko możliwe.
Zatrzymałam się na przejściu i czekałam, aż włączy się zielone światło.
Zamarłam widząc coś, a konkretnie kogoś, próbującego zwrócić moją uwagę na siebie. Mężczyzna był ubrany w garnitur, cały spocony i ciężko łapał powietrze, machając do mnie. W lewej ręce trzymał bukiet czerwonych róż. To był Harry.
Zmrużyłam oczy, gdy próbowałam odczytać literki pisanych słów przez Harrego palcem w powietrzu.  Ze względu na zimny wiatr i słabe oświetlenie odczytałam tylko kilka słów. Ale były to słowa, które w zupełności mi starczyły. Uklęknął na jedno kolano, położył kwiaty na ziemie i wyciągnął rękę. Trzymał w niej czerwone pudełko. Otworzył je, a w środku błyszczał pierścionek w bladym świetle księżyca.  Odetchnęłam głęboko.
-Wyjdziesz za mnie?- krzyknął z drugiej strony ulicy.
Roześmiałam się. Czułam, że coś dotyka moje policzki. Pomyślałam, że to mżawka, ale po chwili zorientowałam się, ze to moje własne łzy. Łzy radości. Moje serce waliło, a ciało był0o rozgrzane. Wydawało mi się, że 14 lutego, wcale nie jest takim złym dniem, jakim się wydawał. Poczułam, że jestem krok od wiecznej miłości. Miłość, która dzisiejszego dnia początkowo była przekleństwem, teraz wydaje się prawdziwym szczęściem.
Przeszłam przez przejście widząc, że zapaliło się zielone światło.
Przyłożyłam ręce do ust i odkrzyknęłam:
-TAK!
Przeszłam przez przejście, widząc zielone światło. Rzuciłam się w stronę Harrego. Ścisnęłam go mocno i pocałowałam w czoło. Harry podniósł moją dłoń i wsunął mi pierścionek na palec. Pierścionek był piękny.  Niewielki tłum zgromadził się wokół nas, tworząc półkole. Niektórzy nagrywali nas swoimi telefonami.
-Niestety, mój samochód zepsuł się na drodze i niewdzięcznie...- zaczął się tłumaczyć. Przyłożyłam swój palec do jego ust, aby go uciszyć. Zero słów. Chciałam się po prostu cieszyć jego obecnością. Spojrzałam w jego oczy i się uśmiechnęłam, po czym obdarowałam go namiętnym pocałunkiem.




,,Aby poznać wartość jednej minuty zapytaj kogoś, kto spóźnił się na swój pociąg, autobus lub samolot. Aby poznać wartość jednej sekundy, porozmawiaj z kimś, kto przeżył wypadek. Aby poznać wartość jednej milisekundy, zapytaj kogoś, kto podczas igrzysk olimpijskich zdobył srebrny medal Czas na nikogo nie czeka. Zbieraj wszystkie chwile, które pozostają, ponieważ są tego warte. Dziel je z wyjątkowym człowiekiem, a one będą jeszcze bardziej wartościowe."

niedziela, 15 września 2013

Louis Tomlinson imagine.

Hejo skarby <3  Jak tam leci ? U mnie jako tako. Na razie. 
Wiem, ze mamy szkołę, ale mimo to zapraszam Was na przeżycie wakacyjnej przygody z Lou ;)
Mam nadzieję, ze się wam spodoba :p

Dedykacja dla : Dla was wszystkich :D i dla wakacji [*] ( szalona jaaa :D )

Pozdrawiam - Liamkowa♥
PS. - wydarzenia w namiocie są pisane na faktach autentycznych. Mniej więcej ;)


W tegoroczne wakacje to ja wybierałam miejsce naszego pobytu. Louis zawsze wymyślał jakieś tropikalne kraje. Ja postawiłam na Polskie góry. Mój chłopak powinien lepiej znać mój rodzinny kraj. Na początku Tommo kręcił, ze nie zna języka co było totalnym kłamstwem, gdyż uczyłam go bardzo długo. W końcu stwierdził, że to nawet fajnie, z czego byłam bardzo zadowolona. Wybraliśmy Pieniny. Chłopcy bardzo nam zazdrościli. Zabiorę ich kiedy indziej. Ten wyjazd jest nasz, tylko nasz. Odliczanie dni bardzo nam się dłużyło. Mój Lou chodził jak bomba zegarowa. Kiedy nadszedł dzień wyjazdu nie mogłam spokojnie usiedzieć. Byłam ciekawa reakcji Tomlinsona. Widział już kiedyś Warszawę, był też nad polskim morzem, ale nigdy w górach. Tydzień wcześniej odwiedziliśmy moich rodziców. Chciałam, aby droga była krótsza. Wyobrażacie to sobie , Jazda z Anglii w Pieniny ? Ja nie. Wyruszyliśmy rano na naszą przygodę. Tata przestudiował z Louisem mapę, więc ten był bardzo dobrze poinformowany gdzie ma jechać. Z radia płynęła cicha muzyka. 
- Louis cieszysz się ? - zagadnęłam.
- Jeszcze pytasz ? Nie mogę się doczekać ! - powiedział z entuzjazmem nie spuszczając wzroku z drogi.
- To dobrze - mruknęłam z zadowoleniem. Nagle ziewnęłam. - przepraszam - zarumieniłam się.
- Jesteś zmęczona. Z tyłu masz koc. Prześpij się. - jak powiedział tak zrobiłam. Usadowiłam się wygodniej w fotelu i zamknęłam oczy. Sen nadszedł szybko. 

- Pobudka. Jesteśmy na miejscu - obudził mnie ten jego charakterystyczny głos.
- Co ?! Przespałam całą drogę ?! - ocknęłam się zdziwiona. Lou pokiwał głową. - Wow ! Przejechałeś pół Polski samochodem ! Gratulacje. - powiedziałam z uznaniem
- I dotarłem pod sam domek - powiedział z dumą. Cmoknęłam go w usta. Odwzajemnił pocałunek. Nasze języki walczyły. Dam sobie rękę uciąć, że obok nas wznosiły się iskierki.
- Ekhm.. przepraszam - usłyszeliśmy. Szybko oderwaliśmy się od siebie. okazało się, ze to właściciel domku. 
- Dzień dobry - powiedziałam cicho. Było mi głupio. Mężczyzna zaśmiał się tylko.
- Nic się nie stało. Chodźcie pokażę wam domek. - Ruszyliśmy za nim. Louis szeroko otwartymi oczami rozglądał się. Mieliśmy wspaniały widok na góry. Widziałam szok na twarzy mojego chłopaka czując zadowolenie. O to mi chodziło. To zawsze on mnie zaskakiwał. Tym razem zrobiłam to ja. Kiedy już wszystko wiedzieliśmy pożegnaliśmy się z właścicielem. Był bardzo miły. Usadowiłam się na kanapie i włączyłam sobie telewizor. W ogóle nie byłam głodna, dziwne. Tommo świetnie sobie radził z językiem. Łatwo dogadywał się z mężczyzną. Jestem pewna, że będzie tak wszędzie. Co prawda słychać było ten charakterystyczny angielski akcent, ale da się go zrozumieć. To ja go tak wiernie uczyłam. Mogłam być z siebie dumna. Marzyłam o ciepłej kąpieli i relaksie w łóżku przed telewizorem. Podróż była długa i szczerze współczułam Louisowi. Byłam padnięta. A przecież siedziałam na miejscu pasażera i drzemałam ! Co ma powiedzieć na to pasiasty ?! On jednak zupełnie się tym nie przejmował. Nawet nie siadł. Rozpakowywał drobne rzeczy i wychodził an dwór wdychać powietrze. Nagle stanął nade mną jak młody Bóg. popatrzyłam na niego pytająco.
- To co robimy ? - zapytał pełen nadpobudliwości  Lou.
- Leżymy ? - odpowiedziałam z nadzieją. Proszę niech podzieli moje zdanie, proszę niech podzieli moje zdanie. Błagałam w duchu.
- Chyba żartujesz ! Idziemy w góry !
- Lou, nawet się nie rozpakowaliśmy. Zdążysz przez tydzień nachodzić się po górach.
- Oj chodź ! - zaczął ciągnąć mnie za rękę. Westchnęłam.
- Dopiero przyjechaliśmy !
- To co ? Nie widzę w tym żadnego problemu. - Głupek.
- Jesteś niemożliwy. - mruknęłam podnosząc się z kanapy. 
- Wiem - zaśmiał się. Z ociąganiem szukałam butów i stroju do chodzenia po górach. Nie miałam na to ochoty, ale puszczenie samego Louisa w nieznane tereny było jeszcze gorsze. Nigdy nie wiadomo co mu do głowy strzeli. Obecny pomysł jest na to najlepszym przykładem.  Gdy już się odpowiednio ubraliśmy Louis zamknął starannie dom i z książką - przewodnikiem ruszyliśmy w świat. Aczkolwiek ja niechętnie.


- Nigdy więcej nie idę z Tobą w góry pierwszego dnia przyjazdu!  - mówiłam zła, gdy wieczorem weszliśmy do domu
- Oj przepraszam. Nie moja wina, ze ta książka kłamała. Polski jest zdradliwy. 
- Tomlinson zgubiliśmy się pięć razy ! Cud, ze dotarliśmy w ogóle do domu ! - zawołałam. Czy on nigdy się nie boi ?! 
- Przesadzasz. Żyjemy. To chyba dobrze, prawda ?
- No żyjemy. Padnięci ale jesteśmy.  Idę spać.- rzuciłam.

- Poczekaj na mnie ! - krzyknął. Przysiadłam na schodach i przysypiając na siedząco czekałam na mojego chłoptasia, który mizdrzył się w toalecie. Gdy już leżeliśmy w łóżku przytuliłam się do Louisa i zamknęłam oczy. Ta nasza wędrówka tak nas wycieńczyła, ze od razu usnęliśmy. Słyszałam pochrapywanie Louisa, jakby dochodziło z daleka.  Spaliśmy bardzo długo. Obudziłam się druga, gdyż Louisa już obok nie było. Jak poszedł znowu w góry do go chyba rozszarpię.  Ale nie. Pociągnęłam nosem. Do moich nozdrzy dotarł cudowny zapach naleśników, czekolady i karmelu. Narzuciłam na siebie szlafrok i jak zaczarowana spłynęłam po schodach. Dosłownie. Tak jak przypuszczałam, Louis stał przy kuchence smażąc naleśniki.  Z rozmarzeniem objęłam go w talii na co on cmoknął mnie w czoło. Gdy już wszystko było gotowe w ciszy i dobrych humorach konsumowaliśmy posiłek. Gdy skończyłam jeść zapakowałam zmywarkę i poszłam się ubierać. Skorzystałam jeszcze z prysznica i z zadowoleniem wyłożyłam się na kanapie. Nie dane mi było jednak poleżeć, bo nagle obok mnie ciężkim dupskiem siadł Lou.
- Chodźmy na miasto !
- Co ? - powiedziałam z ociąganiem.
- Kupimy pamiątki chłopcom i sobie ! Ja chcę poduszkę z owieczką ! - cieszył się i skakał jak dziecko.
- Louis dopiero jedliśmy. Jesteś taki niecierpliwy !
- Idziemy ! Proooooooooszę - zrobił swoją minkę, której nie mogłam się oprzeć. Westchnęłam.
- Dlaczego ja nie umiem ci odmawiać ? - jęknęłam.
- Bo jestem zajebisty - odparł szczerząc się.Pogoda była ładna więc założyłam tylko okulary przeciwsłoneczne i poszliśmy na miasto. Było blisko, więc wybraliśmy spacer. Kupiliśmy mnóstwo pamiątek i do domku wróciliśmy dopiero wieczorem. W pozostałych dniach odwiedzaliśmy różne miejsca, kąpaliśmy się w jeziorze, rozmawialiśmy z chłopakami i rodziną. Jednym słowem było super. Louis pokochał Polskie góry. On się cieszył - ja się cieszyłam. Nim się obejrzeliśmy przed nami był ostatni dzień naszych wakacji. Spędziliśmy go w domku na pakowaniu się. Nie lubiłam takich dni. Świadomość, ze widzisz ostatni raz ten domek, drzewa, ostatni raz idziesz znajomą dróżką... Pożegnania są złe ! Niestety nadszedł też wieczór. Leżałam już wykąpana w koszuli nocnej w łóżku czytając książkę. Tommo gdzieś poszedł. Mówił, ze idzie się żegnać z drzewami. Idiota. Czytałam tak sobie w najlepsze, gdy nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. To pewnie Lou. Zaraz potem stanął w drzwiach naszej sypialni uśmiechając się od ucha do ucha
- To się tak szczerzysz jak głupi do sera ? Kąp się i idziemy spać - rzuciłam do niego. Nie podobał mi się wyraz jego twarzy. jakby coś kombinował ...
- Nie ! - powiedział po czym szybkim ruchem wziął mnie na ręce wyciągając z łóżka.
- Louis co ty robisz ?! - krzyczałam.
- Porywam cię - odparł.
- Jestem w koszuli pacanie !
- To nic . - wyszliśmy na dwór. nie wiedziałam gdzie idziemy, bo sposób w jaki Louis mnie trzymał pozwalał mi widzieć tylko ziemię. Im dłużej szliśmy, tym głośniej słyszałam jakąś muzykę.Co on wymyślił ?! Mój własny chłopak mnie porywa. Doprawdy, śmieszne.  Nagle stanęłam na nogi. Przed nami rozpościerał się ogromny namiot. W środku tańczyli ludzie do muzyki .. Disco Polo ! Większość patrzyła się na mnie jakbym była kosmitką. Nie dziwiłam im się. Dziewczyna ubrana w koszulę nocną przyszła do namiotu pełnego ludzi tańczyć.
- Louis zabiję cie.
- Cii. Chodź, daj się ponieść. - zlekceważył moje groźby porywając mnie do tańca. Zaczęliśmy wirować na środku parkietu - on w butach, ja na boso. Leciała jakaś nieznana piosenka. nagle reperował się zmienił i wokaliści zaczęli śpiewać słynne ,, Żono moja". Louis pochylił się do mojego ucha i razem z innymi zaczął nucić swoim łamanym Polskim:
- Żono moja, serce moje, nie ma takich jak my dwoje. bo ja kocham oczy Twoje do szaleństwa do wieczora.- Było to takie słodkie. Nie umiałam się na niego gniewać. Zamiast tego wtuliłam się w niego i odszepnęłam:
- Kocham Cię Loui, mój ty wariacie..



  ,,Kieruj się w życiu tym, co uważasz za słuszne.To Ty masz być szczęśliwa więc    jeśli Twoje  szczęście jest w Nim, to trwaj w tej miłości... ''



piątek, 13 września 2013

Niall Horan imagine

Hej. 
Happy Birthday Niall. Tak Panie i Panowie NIALL HORAN to prawdziwy mężczyzna haha .
Mój mały, kochany Nialluś nie jest już taki mały. Ma już 20 lat! To takie niesamowite ;D
Ekscytuje się razem z nim. ;>



Dedykacja: Dla każdej fanki Nialla Horana!
 Pozdrawiam Bella ;*


Przyjechałam do domu, kompletując wspomnienia, które zamieszkiwały na tych ścianach. Było zimniej niż zwykle. Czułam się tak, jakby tej nocy moja pustka w sercu objawiała się przez pogodę. Mijały godziny, a temperatura spadała. Dotarło do mnie, że muszę pożegnać się ze wspomnieniami i zacząć nowy sezon w swoim życiu.
Usiadłam na drewnianej werandzie i zaczęłam się wpatrywać w dom sąsiadów. W dom, w którym nadal mieszkał ON.
-[Twoje.Imię] co ty tu robisz?- usłyszałam nagle znajomy głos. Miał zaskoczony wyraz twarzy.
-Po prostu... Przyszłam pożegnać się z tym miejscem i raz na zawsze zakończyć ten rozdział, związany z tym domem. Przeżyłam tu nie zapomniane czasy, wiesz- powiedziałam.
-A ty Niall? Gdzie jest twoja dziewczyna?- zapytałam i poczułam drżenie rąk. Zaczęłam się przyglądać jego pięknym oczom.
-Pracuje dziś  znowu do późna- odpowiedział. Usłyszałam w jego głosie ostrą nonszalancję, gdy mówił o niej. Usiadł obok mnie. Było dość niezręcznie, starłam się w niego nachalnie nie wpatrywać. Zatrzęsłam się z zimna. Niall to zauważył i zwinnym ruchem otoczył mnie swoim ramieniem. Zadziałał impulsywnie, co zaskoczyło nas obu.
-Dziękuję,  zimno mi troszkę- powiedziałam, a on kiwnął lekko głową. Ten prostu i ujmujący gest sprawił, że moje serce zabiło szybciej.
Mam zmysłowe i głębokie oczy, w które patrząc się nie chcesz tracić kontroli i poddać się ich zachwytowi. Moja cera była aksamitna, a głos miałam miękki i delikatny. Moje włosy są ciemne, długie o kolorze kasztanowym. Mężczyźni zawsze twierdzili, że jestem atrakcyjna.
Między mną, a Niallem nastała niezręczna cisza.
Niall był kiedyś moim przyjacielem, ale przecież nic nie trwa wiecznie. Zakochałam się w nim, ale nie zdążyłam mu powiedzieć co do niego czuje, bo on zrobił to pierwszy. Ale... Tak, zawsze jest jakieś "ale"... No, więc wyznał mi co czuje, a kilka dni po tym wyjechał i wziął udział w X Factor.
-Idziemy na spacer?- zapytał po chwili, wyrywając mnie z zamyślenia.
-W sumie, dlaczego nie? Może to mnie troszkę rozgrzeje- zgodziłam się. Szliśmy ulicami naszego osiedla, gdy nagle, nie panując nad tym, przeplotłam rękę wzdłuż jego pleców i zatrzymując ją na biodrze. Czekałam na jego reakcję, ale on nie odrywał oczu od ziemi.
-Zimno jest dzisiaj, co nie? - Niall próbował nawiązać rozmowę. Tak to już jest w życiu, że mówimy o pogodzie, żeby nie mówić o tęsknocie.
-No jest. Chyba powinnam zacząć nosić cieplejszą kurtkę- wymamrotałam.
Doszliśmy do ławek przed fontanną, oświetlonej przez mnóstwo kolorowych świateł. Piękny widok. Spojrzałam w jego oczy.
-Przytul mnie- wyszeptałam bez wahania. Niall jak w transie znalazł się blisko mnie, przytulając mnie mocno. Zahipnotyzował mnie jego słodki zapach perfum. Moje obie dłonie głaskały jego włosy.
-[Twoje.Imię] nie. Proszę przestań- cicho błagał. Powiedział to bez przekonania.
-Dlaczego? Moje dłonie są zimne, a poza tym od tak długiego czasu tego pragnęłam-wyznałam.
-Nie będziesz potrafiła się kontrolować- powiedział. Te słowa rozprzestrzeniały się po mojej głowie. Spojrzałam na niego zastanawiając się, czy ma na myśli to samo co ja.
Niall w głębi duszy czuł ból, z powodu tłumienia własnych uczuć.  Nasze serca biły w tym samym rytmie, jakby były ze sobą zsynchronizowane.
Wiele razy czułam, jak moja blada twarz oblewa się rumieńcem, kiedy próbował zajrzeć głębiej w moją duszę. Zmieszana błądziłam wzrokiem po jego obliczu doszukując się odpowiedzi w jego zachowaniu. Nagle pochylił się i musnął wargami moje usta. Poczuł jak cała zadrżałam, więc przytulił mnie mocniej do siebie aby przez ten jeden krótki moment, pokazać jak bardzo mnie kocha.
 Odcisk jego ust na moich wargach pozostawiał lekko ogrzewający płomyk.
Pocałował mnie po szyi.
-Jesteś piękna, wiesz. Myślałem wiele razy o tej chwili, nigdy nie myśląc, że może to się zdarzyć naprawdę.
Wpatrywałam się w jeden punkt, z niedowierzaniem cały czas myśląc o tym, że to było moje marzenie...
Oddychałam ciężko i z wątpliwościami.
-Czy to się dzieje naprawdę?- zapytałam. On odpowiedział pocałunkiem w policzek. Potwierdzając rzeczywistość, która do tej pory była wytworem mojej wyobraźni. Przymknęłam oczy, czekając na to co wydawało się wieczne, aż wreszcie nasze usta po raz kolejny złączyły się w pocałunku.

 

"Mój przewodnik po życiu, moja mapa do bycia kimś, mój wzór,
autorytet i moja deska ratunku.
To on nauczył mnie być radosnym człowiekiem. To on daję wsparcie i
to on jest kiedy nie ma nikogo..."

poniedziałek, 9 września 2013

Harry/Louis imagine

Heejo :) Tu Liamkowa. Dzisiaj mam taki troszkę inny imagin. Wiecie, moja niespodzianka nie wypaliła. Myślałam, ze trzecia część Liama się wam spodoba :c trudnoo. Szkoła mnie dobija. Zaczynam drugi tydzień a już mam 3 sprawdziany i kartkówki ! Nauczyciele nie umieją tłumaczyć. Masakra jakaś >.< No ale już was nie zamęczam tylko zapraszam do czytania :D Dedykacja dla : Elizabeth .x ( myślę, ze pasuje choć trochę :) )

Przypominam o moich blogach : http://diamonds-are-foreverx.blogspot.com/ i http://onedirection-bella-liamkowa.blogspot.com/ ^^


Wracaliśmy z Harrym z zakupów.  Byłam w siódmym miesiącu ciąży. Niedługo na świat miał przyjść nasz synek , więc pojechaliśmy kupić ubranka , łóżeczko , smoczki i inne akcesoria . Bardzo cieszyliśmy się z nadchodzącego macierzyństwa. Mój chłopak tak się o nas troszczył. Spełniał każde nasze zachcianki. Z Harrym mieliśmy się pobrać tuż po narodzinach. Siedziałam na tylnym siedzeniu , gdyż na miejscu pasażera załadowane było  ogromne łóżeczko . Troszkę byłam zawiedziona, ze nie mogę siedzieć obok Stylesa, trzymać go za rękę.. Nie wiedziałam , ze właśnie to łóżeczko uratuje mi i mojemu dziecku życie. Było miło . W radiu leciała jakaś piosenka. Nie czułam chłodu, mimo, ze był październik. Harry za bardzo się nie odwracał , gdyż padał deszcz i warunki były bardzo kiepskie . Byliśmy niedaleko domu. Dosłownie kilka zakrętów . Na jednym z nich samochód wpadł w poślizg. Mój ukochany próbował go zatrzymać .Widziałam jak traci panowanie nad kierownicą. Nie ! Nie , nie ! Nie w tym momencie ! Nie możemy umrzeć ! nie teraz !  Złapałam się za brzuch i zaczęłam płakać. Bałam się, ze może coś się stać dziecku albo Harremu. Był tak daleko.. Zanim połknęła mnie ciemność usłyszałam jak Harry szepcze :
- [T.I] kocham cię i przepraszam ....

  Perspektywa Louisa

Czekaliśmy na [T.I] i Harrego z kolacją.  Mieli niedługo przyjechać. Jednak czas mijał a ich nie było. Zaczęliśmy się trochę niepokoić
- Pewnie korki - uspokajał nas Zayn, jednak brzmiało to jakby sam siebie chciał przekonać. Nagle zadzwonił telefon. Odebrał Liam.
- Halo ? Tak , tak , CO ?!!! Dobrze , zaraz przyjedziemy- był cały blady. Popatrzyliśmy na  niego
- Oni ... mieli wypadek. Musimy jechać do szpitala.Nie wiem jak [T.I], ale z Harrym jest bardzo kiepsko. Szybko ! -  Zerwaliśmy się jak oparzeni i pognaliśmy do samochodu. Liam prowadził. Cały czas myślałem o nich . Jak się mają ?  Co z dzieckiem ? Do szpitala dojechaliśmy w niecałe 15 minut. Weszliśmy na korytarz . Akurat drzwi się otworzyły i wyszedł lekarz
- Pan Styles prosi o rozmowę z Panem  Tomlinsonem - usłyszałem. Mój przyjaciel mnie potrzebuje
- To ja - lekarz popatrzył się na mnie
- Zapraszam - wszedłem na drżących nogach. Harry był przeraźliwie blady. Twarz miał poobijaną,  jego loczki były posklejane w niektórych miejscach krwią.   Był jednak przytomny. Serce mi się krajało , gdy widziałem go w takim stanie. Jego szmaragdowe oczy otworzyły się i spojrzały na mnie.Widziałem w nich ból i cierpienie. Uśmiechnął się z wysiłkiem.
- Louis - wychrypiał . Łzy stanęły mi w oczach . Usiadłem na krześle
- Jestem - tylko to zdołałem powiedzieć . Harry znowu się uśmiechnął
- Zostawię panów samych. Gdyby coś się działo proszę mnie wołać. - Pokiwałem głową. Odczekaliśmy aż lekarz pójdzie.
- Chciałbym Cię o coś poprosić . - zaczął z trudem Harry. - Gdybym nie przeżył .... proszę cię zajmij się [T.I] i dzieckiem. Oni Cię potrzebują. Traktuj małego jak swojego syna . Przygarnijcie [T.I] Ona jest taka dobra - z jego ust wydobył się potok słów. Nie wierzyłem w to co mówi. Zawsze opanowany Harry rozmawiał o takich rzeczach ? !
- Stary co ty wygadujesz ?! Nic ci nie będzie. Wyzdrowiejesz , weźmiecie ślub i wychowacie małego  - przekonywałem , lecz Harry pokręcił głową .
- Louis , ja umieram, rozumiesz ?! Ja to wiem, po prostu to czuję. nawet lekarz patrzy na mnie i ma w oczach wyrok. Zanim odejdę , proszę cię tylko o to , abyś pokochał ich. Będę  Ci wdzięczny. Dasz radę to zrobić dla mnie ?
- Tak ale - nie zdążyłem nic powiedzieć , bo Harry zamknął oczy i wyszeptał :
- Zawołaj chłopaków , mam mało czasu - Zrobiłem co mi kazał i po chwili przyprowadziłem resztę zespołu
- Heh chłopcy od czego tu zacząć ? Kocham Was , chciałbym żebyście o mnie pamiętali .Dziękuję wam za te wszystkie chwile. Bez was byłbym zwykłym piekarzem w Holmes Chapel. Spełniłem swoje marzenia dzięki wam.  Zajmijcie się [T.I] , przekażcie jej , ze ją kochałem. Że była dla mnie wszystkim, całym światem. Traktujcie mojego synka ciepło. Proszę was. Niech ma jak najlepsze życie. Ja ... chyba musimy się pożegnać - Powiedział. Wstrząśnięci popatrzyliśmy an niego. W spokoju zamknął oczy.  Aparatura piszczała jeszcze przez chwilę , w końcu wydobył się z niej jednostajny dźwięk. Harry , mój najlepszy przyjaciel umarł z uśmiechem na zmasakrowanych ustach. Zacząłem płakać , zresztą nie tylko ja . Poczułem perfumy Liama , gdy mnie przytulał , też płakał. Niee to zaraz okaże się paskudnym snem. Pójdę do pokoju Harrego i zobaczę, ze śpi sobie smacznie cały i zdrowy. tak, to na pewno sen. Bzdura ! To jest jebana rzeczywistość ! Naszego Harrego juz tu nie ma ! Nie ma ! Odszedł jak gdyby nigdy nic ! Na zawsze...
- Pójdę do [T.I] , ktoś musi jej to powiedzieć - oznajmiłem po dłuższej chwili siedzenia w ciszy. Musiała znać prawdę. Wyobrażam sobie, jak będzie jej ciężko. Kochała Harrego. Ich miłość była wielka i prawdziwa.Owocem była mały nienarodzony chłopczyk. Rzuciłem ostatnie spojrzenie na Harrego. Wyglądał jakby spał. Spokojny wyraz twarzy. Odprężenie... Szkoda , ze tak nie było !

 Twoja perspektywa

 Powoli otworzyłam oczy. Oślepiła mnie biel i błysk lamp.Szpital.Tylko w szpitalu ściany są takie białe i te lampy tak rażą. Ale chwila .. co ja tu robię ?  Przy łóżku siedział Louis. Głowę miał pochyloną jakby spał. Przygarbiony. Zamyśliłam się. I nagle wszystkie wspomnienia uderzyły w moją czaszkę. Wszystko mi się przypomniało. Gdzie Harry ? A nasz maluszek ? Odruchowo złapałam się za brzuch. Co jest z Harrym ? Czemu nie ma go obok mnie ? Coś mi tu nie pasuje. Lou podniósł głowę i popatrzył na mnie. Jego oczy były takie... smutne. tak, smutne i pełne bólu. Przeczuwałam najgorsze
- [T.I] wszystko w porządku ? - spytał . Pokiwałam głową
- Gdzie Harry , co z nim ? Jak się ma ? Gdzie leży ? Powiedz mi ! - zasypywałam pytaniami Louisa. On tylko pokręcił głową. Po jego policzkach pociekły łzy. O Boże nie ! nie, nie nie. Oddychaj, Lou jeszcze nic nie powiedział. Wdech wydech.
- Przykro mi. On ... zmarł pół godziny temu. Kazał ci przekazać , że Cię kocha - teraz Louis płakał na dobre. Zapomniałam o wyznaczonym dla siebie zadaniu. Nie,  to pomyłka . Za chwilę Lou wybuchnie śmiechem i krzyknie , że się nabrałam. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Po moich policzkach spływały łzy. Harry... nie żyje ? Dlaczego, dlaczego ?!
- To żart , prawda ? On musi żyć, rozumiesz ! MUSI !  Powiedz , że to żart. Masz mi to powiedzieć !  - teraz już krzyczałam , byłam roztrzęsiona. To nie był już płacz, to było coś strasznego. Wstrząsały mną spazmatyczne szlochy. Nie mogłam łapać powietrza.. dusiłam się ... Louis mocno mnie przytulał i nie zważał na to , że walę go pięściami .
- [T.I] ... Wszystkim nam go brakuje... To był mój przyjaciel. - słyszałam jego szloch.
- Ale.... jak ja sobie teraz poradzę ? - wyszeptałam.  Mój Harry , tylko nie on .....Czemu to wszystko jest takie trudne.
- Zamieszkasz z nami. Skarbie wszystko się ułoży - powiedział Loui. Przytuliłam się do niego. Byłam zrozpaczona.
- Tylu rzeczy mu nie powiedziałam. Zabrakło nam czasu - znowu płakałam
- If .. if we could only turn back time .... - zanucił drżącym głosem Lou. Rozpłakałam się
- On już nigdy tego nie zaśpiewa. Nie chce już żyć ! nie chcę ! Nie zasługuję na życie - krzyczałam.  Poczułam kołysanie. To Louis mnie delikatnie bujał. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam.


    Pół roku później

To już pół roku .... Sześć miesięcy od śmierci Harrego. Ale nie tylko. Pięć miesięcy temu urodziłam zdrowego synka. Przyszedł na świat niedługo po tym jak zdarzył się ten straszny wypadek. Razem z Louisem postanowiliśmy  nazwać go Harry na cześć jego taty. Brakuje mi Harrego, zresztą nie tylko mi. Nie ma już One Direction. Wszyscy stwierdzili, ze nie da zastąpić się Harrego. Fanki były zdruzgotane. Codziennie na grobie Hazzy przybywało  kwiatów i znicz. Mnóstwo zdjęć. Niektóre przedstawiały samego Harrego, inne Stylesa z fankami. On miał tylko 19 lat ! To niesprawiedliwe. Nigdy się z tym nie pogodzę. To ja powinnam teraz być na jego miejscu. Chłopcy wspierali mnie jak mogli. Zajmowali się małym, rozpieszczali go. Najbliżej czułam się z Louisem. Zaprzyjaźniliśmy się i razem wychowywaliśmy Juniora Harrego. Tommo zamieszkał z nami. Stwierdził, ze nie pozwoli abym sama utrzymywała dom i jeszcze wychowywała sama dziecko. Przyjęłam jego propozycję z ulgą. Bałam się tego domu. Dużo rzeczy przypominało mi tu Harrego. Ciuchy, kosmetyki... Nie umiałam tego wyrzucić. Przecież tego używał Harry !  Zauważyłam, że Louis zachowuje się w stosunku do mnie... inaczej niż kiedyś. Trwa to od niedawna. A może tylko mi się wydaje ? Lubiłam Louisa, jego nie da się nie lubić no ale nic poza tym. Pół roku już go nie ma. Wiesz jak to jest ? Żyć  ze świadomością, że ukochana osoba nigdy nie przyjdzie. Nie obudzi cię, nie przytuli... Boli, nie powiem, że nie. Jednak nie chcę się poddać. Stylesowi nie podobało by się to, że się załamałam. On kazałby mi cieszyć się życiem. Dzisiejszego dnia mija dokładna rocznica śmierci mojego Harrego. Nie boli mnie to już. Ból i rozpacz zamieniły się w tęsknotę. Długa tęsknotę. Stałam właśnie w kuchni. W głowie miałam pełno wspomnień. Pierwsze spotkanie, my jako para, ciąża.... Po moich policzkach leciały łzy. Tak chciałabym, aby on tu był. Aby objął mnie i powiedział, ze tu jest. I nagle poczułam ramiona. Potem szept:
- Jestem tu. Czuwam... On cie potrzebuje  ... - zamarłam. Wariuję. Moje zmysły mieszają się już.
- Ha Harry ... - zająknęłam się.
- Potrzebuje cię - to był jego głos ! Dam sobie rękę uciąć ! Na pewno zwariowałam. Wyślą mnie do psychiatryka. Mimo to podjęłam rozmowę.
- Ale kto mnie potrzebuje ? - zapytałam drżącym głosem.
- Louis. Będziesz z nim szczęśliwa. Jestem tu ... Kocham Cię ... - Więcej już nie usłyszałam. Tak jakby Harry zniknął. Potrząsnęłam głową. Bzdury ! Przecież go nie ma. I nagle znowu poczułam ręce. Czyżby znowu ? .. Ale nie , to są perfumy Lou !
- Louis ... ja wariuję !
- Cii [T.I]. Nic nie mów. Niech ta chwila trwa wiecznie. - szepnął. Wtuliłam się w niego. Co ja mam robić ? Czy Harry naprawdę mnie nawiedził ? Czy to tylko mój wymysł ? Louis... Ja go kocham ! Tak, potrzebuję go. Kocham jego uśmiech.. oczy. Przecież nie mogę całe życie zamęczać się Harrym. Popatrzyłam w oczy Louisa. Wyrażały miłość. Zbliżyliśmy swoje twarze i ... stało się. Nasz pocałunek był delikatny. W nim poznawaliśmy siebie. Emanowała od niego tęsknota i miłość. Wiedziałam, ze nam się uda. Powinnam dać mu szansę. Dać szansę nam. Bez pomocy Louisa daleko bym nie zaszła. On był moim oparciem. Podporą. A Harry ..... cóż , będę zawsze o nim pamiętać. tego człowieka nie da się zapomnieć. Już zawsze pozostanie w naszych wspomnieniach.  Sam jednak chciał , abym była szczęśliwa . Abym nie płakała za nim. Myślę, ze w pewnym stopniu on się cieszy z tego, ze spróbowałam szczęścia z Louisem. Przynajmniej mam taką nadzieję.
- Louis ... - oderwałam się od niego. Popatrzył na mnie pytająco. - Myślę, że powinniśmy pójść na cmentarz - powiedziałam cicho.
- Racja - przytaknął. - [T.I] .... ja cię kocham ! Bardzo ! Chcę być z tobą i małym.
- Ja ciebie też kocham. Chcę dać nam szansę. - powiedziałam zdecydowanie wtulając się w Louisa. Objął mnie ramionami. Czułam się bezpieczna. Postaliśmy tak jeszcze chwilę dopóki nie usłyszałam płaczu mojego synka. Ruszyłam do jego pokoju w celu uspokojenia go. Pochyliłam się nad łóżeczkiem i pogłaskałam Harrusia po główce.
- Teraz już wszystko będzie dobrze maleńki. Wujek Louis się nami zajmie. - mówiłam cicho. Poczułam ręce oplatające moje ramię.
- Tak, zajmę się wami. Zrobię to dla Harrego. - Powiedział swoim charakterystycznym głosem. Mały powolutku się uspakajał. Patrzył teraz na nas swoimi mądrymi oczkami.
- Jedziemy ? - spytałam Lou. Pokiwał głową pomagając mi ubierać Harrego. Gdy już byliśmy gotowi  udaliśmy się na cmentarz .Obserwowałam mojego synka wpatrującego się w okno.  Mały był taki podobny do ojca ! Miał szmaragdowe oczy , a jego włoski zaczynały kręcić się w loczki . Cieszę się, że wygląd Harrego nie zostanie zapomniany. Większość osób gdy na niego spojrzy, ujrzy dawnego chłopaka,  jego ojca, który musiał tak młodo umrzeć. Z Louisem postanowiliśmy , że od początku będziemy mówić mu o prawdziwym tacie . Jednak Lou kocha go jak prawdziwego syna . Nie warto kłamać. To pewne, ze na początku mały nie będzie za bardzo rozumiał ale z czasem wszystko pojmie. My będziemy mieli to za sobą.  Jestem szczęśliwa i myślę , ze Harry to widzi . Pewnie siedzi tam na górze i śmieje się razem z nami. Wszystkie nagrania , teledyski i zdjęcia zatrzymałam , aby kiedyś nasz syn mógł je obejrzeć . Niech zobaczy jak jego seksowny tatuś wywija przy ,,Rock Me", albo traci spodnie w ,,What Makes You Beautiful" . Będziemy musieli zająć się chrzcinami. Myślę, że Liam zostanie chrzestnym , a Perrie chrzestną . Tommo podziela moje zdanie. Dotarliśmy na cmentarz. Odpięłam małego z fotelika i ruszyliśmy znaną aleją. Już z dala widziałam wielką wierzbę płaczącą , która rosła przy jego grobie. Dotarliśmy na miejsce. W ciszy zmówiłam modlitwę. Lou zapalił znicz. Radosne zdjęcie Harrego już zawsze miało tu być i przypominać nam o tym, ze jego już nie ma. Nie ma tych słodkich dołeczków, loków i zielonych oczu. Niestety.
- [T.I] mały marznie. Wezmę go do samochodu. Tam poczekamy na ciebie dobrze ? - Z rozmyślań wyrwał mnie troskliwy głos Louisa. Skinęłam głową. Jaki on kochany. Patrzyłam jak dwie sylwetki znikają. Gdy już ich nie widziałam z westchnięciem usiadłam na ławce wpatrując się w kamienną płytę
- Harry dziękuje Ci za wszystko . Zmieniłeś moje życie. Nie żałuję, ze cię poznałam. Byłeś moją prawdziwą miłością. Nawet Lou ciebie nie zastąpi. Błagam cię, nie bądź na mnie zły. Sama nie dałabym sobie rady. Louis mnie pokochał, ja jego też.  Zawsze będę cię kochać, nigdy cie nie zapomnę. Na zawsze razem. - ucałowałam płytę , wstałam i poszłam do samochodu. Zajęłam miejsce pasażera i spojrzałam w ciepłe oczy Louisa. Mojego Louisa. Wiedziałam, ze zrobiłam dobrze, dając mu szanse. W tym momencie zamknęłam najstraszniejszy moment mojego życia. Teraz otworem stał nowy, jeszcze nie zapisany rozdział. Co nowego przyniesie ? Tego już nie wie nikt...





 ,,Człowiek, który nigdy nie doświadczył miłości do drugiego człowieka może być szczęśliwy, albo nieszczęśliwy. Zadowolony, albo nie, ale otrzymał on tylko niewielką część życia "