Ja już pierwszą jedynkę zaliczyłam i to z matematyki haha ;D
No, ale jutro (w czwartek) sprawdzian z tego oto przedmiotu, więc zobaczymy jak to będzie ;D
A jak tam u was?
Pozdrawiam Bella♥
Dedykacja dla: Skye X D [Wraz z podzięką za wspaniałe komentarze ;* ]
Chcecie dedykacje? Piszcie w komentarzach [może wam dopisze szczęście i ją dostaniecie ;) ]
ZAPRASZAM TEŻ NA: http://onedirection-bella-liamkowa.blogspot.com/
Jestem ciekawa waszych opinii o tym imaginie:
,,Miłość bez cierpienie, nie jest miłością"- To były słowa, które podtrzymywały mnie w słabnących związkach. Nie tylko w sprawach miłosnych, te słowa się sprawdzały, ale również w relacjach rodzinnych.
Trudno kochać. Ostatnio, kiedy naprawdę kochałam człowieka, skończyło się z blizną na sercu.
Ale co z nim? Lata temu, nie oddałabym nikomu tyle miłości. Ale teraz? Spójrzcie na mnie, siedzącą w kawiarni, czekając na swojego wybranka. Tak dużo zdarzyło się w tak krótkim okresie czasu.
Pamiętam kiedy po raz pierwszy poznałam Harrego. Był wysoki i szczupłym nastolatkiem, który uwielbiał muzykę, bardziej niż cokolwiek innego. Do teraz nie mogę zrozumieć, dlaczego kocha mnie tak bardzo.
To były moje wakacje w Londynie, kiedy się spotkaliśmy. Zostaliśmy sobie przedstawieni przez wspólnego znajomego na lunchu. To była najbardziej niezręczna sytuacja w jakiej się znalazłam. Ale to było chwilowe. Zaprzyjaźniliśmy się bardzo szybko i złapaliśmy wspólny język. Nikt nie wiedziała, dlaczego tak szybko staliśmy się parą, nawet ja. Po prostu Harry był wyjątkowy. Może to jego gotowość do wysłuchania, a może obdarowywanie miłością. Przy nim zawsze czułam się komfortowo.Nigdy nie zapomnę momentu, w którym wyznał mi co czuje.
Było to podczas zwykłego obiadu w miejscowej restauracji. Harry miętoszył coś w dłoniach i wyczuwałam od niego nerwowość. Poczułam, że jest coś nie tak i wyrwałam obiekt z jego dłoni. Starał się go odzyskać, ale be skutku. W końcu się przełamał i powiedział co mu leży na sercu. Oczekiwał najgorszego. Był pewien, że zamierzam go odrzucić, do momentu, dopóki nie zobaczył uśmiechu na mojej twarzy.
-Kocham cię. Co ty na to?- zapytał. Nic nie odpowiedziałam, tylko spojrzałam w jego brązowe oczy i chwyciłam jego dłoń. Od tego dnia Harry, nie przestawał okazywać mi miłości.
Zawsze traktował mnie inaczej i czuł się przy mnie swobodnie. W przeciwieństwie od innych dziewczyn, które zawsze mówił o swoich szpilkach i balsamach do ust, ja mówiłam o rzeczach istotny, takich jak psychologia i filozofia. Chociaż czasami Styles nie wyrażał zainteresowania i tylko potakiwał, to wiedziałam, że on naprawdę lubi moje towarzystwo.
Kiedyś zabrałam go do Galerii Sztuk Pięknych. Był tam po raz pierwszy, ale uległ zachwytowi już od pierwszych momentów. Patrzyliśmy na obrazy, kiedy zaczęłam się przed nim otwierać i opowiedziałam mu o przyszłości. Nie chętnie udostępniałam innym informację o swoim życiu, ale wiedziała, że jemu mogę zaufać...
Powiedziałam,że jedna z rzeźb przypomina mi matkę. Elegancką, wyjątkową, wieczną...
-Czy wiesz, że rzeźba z kamienia potrafi przetrwać wieczność? I to jest jeden z powodów, dla których kocham kamienie. Za ich zdolność do tworzenia piękna i że są praktycznie nieśmiertelne.
Zaczęłam opowiadać, co zajęło mi kilka godzin. Chłopak nie protestował i z zaciekawieniem słuchał moich opowiastek.
Wyrwałam się z zamyślenia i rozejrzałam się. Wszystkie stoliki były zajęte. Była ciemna noc, a na niebie można było dostrzec gwiazdy, mimo chłodnej pogody. Zerknęłam na parę siedzącą nie daleko mnie. Karmili się nawzajem, co jakiś czas wybuchając śmiechem. Skupiłam się ponownie na sobie.
To Walentynki. Jest późno. Harry nigdy się nie spóźniał. Co mogło się stać?
Sięgnęłam do torebki i wyciągnęłam telefon. Nacisnęłam przycisk "1" i czekałam na połączenie. Rozejrzałam się dookoła, ściskając komórkę blisko ucha. Noc była piękna. Restauracja była wypełniona ludźmi, którzy wiwatowali i tańczyli radośnie. Dookoła było mnóstwo czerwonych elementów wydobywających romantyczną atmosferę.
_____________________________________________________
Harry otarł krople potu, które kształtowały się na jego czole. Podciągnął rękawy i ręką zaczął nimi wachlować koło swojej twarzy, mając nadzieję, że gest może stworzyć jakiś powiew.
Nie mógł zrozumieć co widzi. Przewody i kabelki były wszędzie. Poczuł swędzenie na plecach, więc wstał by zakłócić to uczucie. Zapomniał, że jego tułów był pod maską samochodu i jego głowa zderzyła się z metalem, powodując głośny huk.
Podniósł się z pozycji, która powodowała, że jego kręgosłup zaczął odczuwać ból i przetarł dłonią siniak.
Nie. Tylko nie teraz. Oparł się głową o boczną szybę i westchnął.
Samochody psują się w nieodpowiednich chwilach - pomyślał.
Nagle poczuł, że jego telefon wibruje w tylnej kieszeni spodni. Szybko sięgnął po niego. Miał już nacisnąć zieloną słuchawkę, gdy nagle wypadł z jego dłoni i wylądował na nierównej drodze z hukiem.Harry schylił się i wyciągnął rękę, aby dotrzeć do telefonu, który zatoczył się pod samochód. Gdy miał w końcu telefon w ręce, dzwonienie ucichło. Szybko sprawdził kto próbował się z nim skontaktować. To [T.I]. Ścisnął mocno telefon i modlił się, aby udało mi się wykonać połączenia. Najwyraźniej jego telefon był uszkodzony. Spojrzał na bezchmurne, nocne niebo. W okół było cicho i ciemno. Znajdował się na zacisznej autostradzie, gdzie przejeżdżający pojazd był rzadkością.
_______________________
Wykonałam kilka połączeń, ale za każdym razem odzywała się poczta głosowa. Chrząknęłam i schowałam telefon do torebki. Zaczęłam się niepokoić. Przetarłam dłonią pot, zebrany na moim czole.
Napiłam się łyk kawy. Ciepła ciecz spłynęła przez moje gardło. Zamknęłam oczy i starałam się o niczym nie myśleć.
Był zimny poranek. Czułam niemal zapach płonącego drewna z kominka. Miałam trzynaście lat. Szłam wzdłuż ścian salonu i natknęłam się na kalendarz. 14 lutego. Nie było nic wokół, oprócz jednego zdjęcia. Zdjęcie pięknej kobiety. Jej nos był idealny, a cera była lekko opalona. Miała duże oczy, a obok niej stał wysoki i chudy człowiek. Miał na sobie koszulę i krawat w paski. Najdziwniejsze było to, że jego twarz była wycięta. Zarys cięcia był poszarpany, jakby człowiek, który to zrobił był wściekły, albo miał objawy Parkinsona. Mocno zwątpiłam w to drugie. Pomiędzy nimi była młoda dziewczynka. Miała oczy i nos matki. Zajęło mi chwilę, abym zorientowała się, że to ja. Często kwestionuje swoją tożsamość. Kim jestem? Pamiętałam matkę i to jak mówiła do mnie zdrobniale.Odeszła z tego świata, zostawiając mnie zupełnie samą. Ojca nie znałam, a dzięki temu trafiłam do domu dziecka.
Poczułam zimne uczucie na stopach i wyrwałam się z zamyślenia. Pochyliłam głowę i spojrzałam na swoje nogi. Jakiś mały piesek obwąchiwał mnie.
Szybko spojrzałam na zegarek i westchnęłam. Dwadzieścia minut po czasie. Zapłaciłam za rachunek i wyszłam z restauracji.
Mieszkając w tym mieście jedną czwartą swojego życia, znałam każdy jego zakątek. Teatr, do którego miałam się wybrać z Harrym znajdowało się tuż za rogiem. Popatrzyłam na schody i rozważałam, czy nie wejść do środka. Mogłam tam zostać i czekać na Harrego, albo mogłam zrobić użytek z biletów i oglądnąć show.
Obiecał mi, że ten wieczór spędzimy razem i razem obejrzymy tą sztukę. Na tamtą chwilę wydawało mi się, że albo został porwany albo spędza ten dzień z inną kobietą.
Przed wejściem nie było prawie ludzi, oprócz pary siedzącej na schodach, wpatrując się w nocne niebo. Po kilku minutach postanowiłam wejść do budynku.
Szłam korytarzem i weszłam do głównej sali. Spektakl już trwał, a publiczność w milczeniu przyglądała się dziewczynie stojącej na scenie. Domyśliłam się, że była główną aktorką.
Ruszyłam w stronę swojego miejsca. Usiadłam na miękkim siedlisku.
Czytałam o tej sztuce, dlatego mniej-więcej wiedziałam o co chodzi. Było to o trudnych więziach rodzinnych i jej znaczeniu w życiu.
-Mama, mama!- krzyczała dziewczyna na scenie.
-Tak kochanie, mama jest tutaj. Nie martw się- odpowiedział damski głos z backstagu -Wrócę tu wkrótce.
Dziewczyna skuliła się na podłodze i zaczęła płakać, co wywołało ciche westchnienie od publiczności>
-Gdzie mama... Mama.
Światła zgasły, a niektórzy sapnęli z zaskoczenia. Pomyślałam o Harrym i aby nie płakać przymknęłam oczy...
Obudziłam się z kilkoma kroplami potu na czole. Odwróciłam sie o rozejrzałam po sali. Nie było w niej żywej duszy. Spektakl się skończył. Zobaczyłam dozorcę zamiatającego podłogi i nie wahając się, podeszłam do niego.
-Proszę pana, kiedy sztuka się skończyła?-zapytała,
-Piętnaście minut temu- odpowiedział, patrząc się na mnie ze zdziwieniem.
-Czy wszystko w porządku, proszę pani?- spytała, wyraźnie zaniepokojony.
-Tak, tak. Dziękuję- ruszyłam w stronę drzwi.
Zimny wiatr otulił moją twarz, co sprawiło, że poczułam dreszcz. Usiadłam na ławkę znajdującą się obok teatru. Przetarłam dłoniami, chcąc poczuć trochę ciepła. Sięgnęłam do torebki po telefon. Miałam 13 nieodebranych połączeń od Harrego.
Wstałam z ławki i zaczęłam biec przed siebie. Zimny wiatr nieprzyjemnie muskał moją twarz, ale mnie to nie obchodziło. Chciałam tylko znaleźć Harrego i przytulić go tak mocno, jak to tylko możliwe.
Zatrzymałam się na przejściu i czekałam, aż włączy się zielone światło.
Zamarłam widząc coś, a konkretnie kogoś, próbującego zwrócić moją uwagę na siebie. Mężczyzna był ubrany w garnitur, cały spocony i ciężko łapał powietrze, machając do mnie. W lewej ręce trzymał bukiet czerwonych róż. To był Harry.
Zmrużyłam oczy, gdy próbowałam odczytać literki pisanych słów przez Harrego palcem w powietrzu. Ze względu na zimny wiatr i słabe oświetlenie odczytałam tylko kilka słów. Ale były to słowa, które w zupełności mi starczyły. Uklęknął na jedno kolano, położył kwiaty na ziemie i wyciągnął rękę. Trzymał w niej czerwone pudełko. Otworzył je, a w środku błyszczał pierścionek w bladym świetle księżyca. Odetchnęłam głęboko.
-Wyjdziesz za mnie?- krzyknął z drugiej strony ulicy.
Roześmiałam się. Czułam, że coś dotyka moje policzki. Pomyślałam, że to mżawka, ale po chwili zorientowałam się, ze to moje własne łzy. Łzy radości. Moje serce waliło, a ciało był0o rozgrzane. Wydawało mi się, że 14 lutego, wcale nie jest takim złym dniem, jakim się wydawał. Poczułam, że jestem krok od wiecznej miłości. Miłość, która dzisiejszego dnia początkowo była przekleństwem, teraz wydaje się prawdziwym szczęściem.
Przeszłam przez przejście widząc, że zapaliło się zielone światło.
Przyłożyłam ręce do ust i odkrzyknęłam:
-TAK!
Przeszłam przez przejście, widząc zielone światło. Rzuciłam się w stronę Harrego. Ścisnęłam go mocno i pocałowałam w czoło. Harry podniósł moją dłoń i wsunął mi pierścionek na palec. Pierścionek był piękny. Niewielki tłum zgromadził się wokół nas, tworząc półkole. Niektórzy nagrywali nas swoimi telefonami.
-Niestety, mój samochód zepsuł się na drodze i niewdzięcznie...- zaczął się tłumaczyć. Przyłożyłam swój palec do jego ust, aby go uciszyć. Zero słów. Chciałam się po prostu cieszyć jego obecnością. Spojrzałam w jego oczy i się uśmiechnęłam, po czym obdarowałam go namiętnym pocałunkiem.
,,Aby poznać wartość jednej minuty zapytaj kogoś, kto spóźnił się na swój pociąg, autobus lub samolot. Aby poznać wartość jednej sekundy, porozmawiaj z kimś, kto przeżył wypadek. Aby poznać wartość jednej milisekundy, zapytaj kogoś, kto podczas igrzysk olimpijskich zdobył srebrny medal Czas na nikogo nie czeka. Zbieraj wszystkie chwile, które pozostają, ponieważ są tego warte. Dziel je z wyjątkowym człowiekiem, a one będą jeszcze bardziej wartościowe."