Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 6 lutego 2014

Zayn Malik imagin cz. 2

Witajcie! :p 
Czy tylko mi jest strasznie zimno?! -_- W szkole zimno, na dworze zimno. Każdy chce wracać do łóżek brr.
Aby Was troszkę rozgrzać w te zimowe dni mam dla was cieplutką drugą część Zayna. 
A jest ona dla : Darcy Styles, która bardzo przeżywała część pierwszą :)  Jeżeli lubicie czytać przy muzyce to polecam do tego piosenkę ,,Better than words" ^^ No to ja już nie przedłużam! ;> PS. Byle do ferii :D 
Liamkowa♥

      -Ziemia do pana Malika! Zayn! Zlewaniem i puszczaniem mimo uszu moich gadek nie sprawisz, ze zniknę. Myślisz, ze mi się chce tu siedzieć z Tobą i tłumaczyć Ci rzeczy, których uczyli w gimnazjum?!- denerwowała się [T.I]. Wiedziałem, że popełniłem błąd zgadzając się na te zwalone korki. Nie miałem innego wyjścia. Gdybym ją zlał, dyro by się wściekł. I tak miałem już przesrane. Dlaczego spotyka to właśnie mnie.
- No dobrze, już będę Cię słuchał. Przepraszam, złość piękności szkodzi - powiedziałem miło. [T.I] spojrzała na mnie zdziwiona - Ale tobie już chyba nic nie zaszkodzi - dodałem z chamskim uśmieszkiem. Dziewczyna westchnęła po czym znowu spojrzała w książkę.
- Widzę, ze masz problemy z wielomianami. - dziewczyna zamyśliła się - Rozłóż mi na czynniki wielomian W(x)= x3-6x2 + 12x - 8 - szeroko otwartymi oczami wpatrywałem się w zapis na kartce
- Co ty mi tu kurwa piszesz?! Jak ja mam to obliczyć? Wypchaj się - zgniotłem kartkę i wrzuciłem ją do kosza. Widziałem, jak [T.I] ledwo panuje nad emocjami. Cieszyłem się, że korki odbywają się u mnie w domu. Udało mi się przekonać grono pedagogiczne, ze lepiej będzie mi się uczyć w moim własnym pokoju. Szybciej będę mógł również wykurzyć stamtąd [T.I], ale tego akurat nie musieli wiedzieć.
- No dobrze. Skoro nie chcesz się uczyć matematyki to może odpowiesz mi na jedno proste pytanie : Kim był Lucyfer? - zapytała znużona. Akurat na to pytanie znałem odpowiedź.
- Lucyfer był aniołem, tak jak ty - powiedziałem ciepło. Widziałem jej spojrzenie. Zdziwienie, wahanie, zwątpienie.
- Dzięki.. - szepnęła.
- Był tak jak ty upadłym aniołem. Czyli ciotą - skwitowałem wesoło. Lekki uśmiech na twarzy [T.I] zgasł. Podniosła się powoli.
- Tego już za wiele. Nie będę Cię uczyć. Nie mam na to największej ochoty. - Powiedziała hamując łzy, po czym wybiegła z mojego domu. Rozłożyłem nogi na biurku i zacząłem rechotać. Udało się! Nie będzie już tu przyłazić! Dopiąłem swego. Zadowolony położyłem się na łóżku wsuwając słuchawki w uszy. Było mi tak dobrze.Kompletnie nie obchodziło mnie to, że zraniłem [T.I]. Ta dziewczyna nie znaczyła dla mnie zupełnie nic. Nie zauważyłem nawet jak zasnąłem. Miałem bardzo dziwny sen. Śniła mi się twarz dziewczyny. Brązowe włosy, kształtne usta i smutne orzechowe oczy. Patrzyły na mnie smutnie i rozdzierająco. Jakbym im coś zrobił.....

~*~

      Przebudziłem się otwierając oczy. W pokoju panował jeszcze półmrok. Spojrzałem na zegarek. 6.20 Wcześnie jak na mnie. Nie ma się co dziwić, zasnąłem szybko i wcześnie. Postanowiłem wziąć prysznic, z racji, że zasnąłem w ubraniach bez kąpieli. Gburem byłem, ale o czystość dbałem. Kiedy już się odświeżyłem stanąłem przed swoją szafą, w której dominowała czerń. Założyłem czarne rurki, biały podkoszulek a na to czarną bluzę z n napisem ,,Fuck you very much". Włosy ułożyłem na żel, jak to miałem w zwyczaju. Wrzuciłem do plecaka książki, nawet nie patrząc na okładki. Miałem to gdzieś. Słuchawki wsunąłem do kieszonki bluzy. One były najważniejsze. Czasem gdy miałem już dosyć całej tej paplaniny nauczycieli wkładałem słuchawki do uszu i odpływałem. Pewnie dlatego miałem takie złe oceny. Jebać to. Zszedłem na dół, aby zrobić sobie śniadanie. Starałem się to robić w miarę cicho, gdyż wiedziałem, ze w pokoju obok śpi mama po nocnym dyżurze. Ojca nie miałem, mamy prawie nie widywałem. Istny patol. Mimo to kochałem moją rodzicielkę. Zawsze starała się, aby żyło mi się dobrze i ubolewała nad faktem, ze się nie uczę. Zrobiłem sobie tosty i herbatę. Po zaspokojeniu głodu udałem się do szkoły. Pogoda była nawet ładna, więc postawiłem na spacer. Założyłem kaptur na włosy i ze słuchawkami w uszach przemierzałem znane tereny. Nie spieszyło mi się zbytnio, więc kiedy dotarłem do szkoły było już sporo po dzwonku. Pierwsza była matematyka. Wyciągnąłem z szafki książkę i zeszyt i ruszyłem do klasy matematycznej. Nie pukając otworzyłem drzwi i mrucząc coś pod nosem ruszyłem w stronę ostatniej ławki. Zatrzymał mnie głos nauczycielki.
- Cóż za zaszczyt! Pan Malik raczył się pojawić na mojej lekcji. Cóż to za święto! - powiedziała sarkastycznie.
- Widzi pani, jakiego zaszczytu dostąpiła pani na starość? - Odgryzłem się. Po klasie przeszedł śmiech i szmery.
- Nie pozwalaj sobie za dużo. Od dzisiaj usiądziesz... - rozejrzała się po klasie - z [T.I]. Dziewczyny musicie się rozsiąść. A Zayn przyjdzie do tablicy i rozwiąże przykład.- I po co ja się pchałem do tej szkoły?! Nie dość, ze muszę siedzieć  z tą idiotką to jeszcze przy tablicy będę robić za błazna. Rzuciłem książki na ławkę [T.I] i powłócząc nogami udałem się do tablicy. Przyjrzałem się przykładowi i stwierdziłem, ze ćwiczyłem to z [T.I] wczoraj i dzień wcześniej. Z łatwością rozwiązałem przykład i czekałem na reakcję starej wieźmy, która analizowała każdą cyfrę szukając jakiegoś błędu.
- Nie wiem Malik jak ty to zrobiłeś. Możliwe, ze miałeś zwykłe szczęście, ale wszystko się zgadza - mruknęła zdumiona. - Siadaj.
Szczęśliwy, ze mogłem utrzeć jej nosa zająłem miejsce obok mojej nowej sąsiadki. Powinienem chyba jej podziękować i ... przeprosić. Gdyby nie ona stałbym teraz przy tablicy do końca lekcji. Nigdy w życiu nie przepraszałem. Zayn co ta dziewczyna z Tobą robi? Westchnąłem i spojrzałem na [T.I]. Zapisywała przykłady w zeszycie nawet na mnie nie patrząc. Miała mnie w dupie. W sumie to się jej nie dziwię. To co powiedziałem wtedy na korkach nie było miłe. Chciałem tylko, aby dała mi spokój i sobie poszła. I chyba zrobiłem to zbyt drastycznie. Szybko nabazgrałem swoim paskudnym pismem liścik i podsunąłem jej pod dłoń :

                 Jesteś zła?

Nie odpisała. Zamiast tego spojrzała na mnie chłodno. Przegiąłem. Westchnąłem i spróbowałem się skupić na lekcji. Gdy zadzwonił dzwonek każdy zaczął wychodzić z klasy. Zobaczyłem, jak [T.I] opuszcza klasę. odbiegłem i złapałem ją za rękę. Zdziwiona odwróciła się, ale gdy tylko mnie zobaczyła na twarzy znowu pojawił się chłód.
- Poczekaj.....
- Myślałam, że nie chcesz mieć do czynienia z ciotą - mruknęła zimno.
- Ja... My.... Źle zaczęliśmy. Chciałem cię przeprosić. nie powinienem tak mówić. Zamiast być Tobie wdzięcznym, ze poświęcasz swój czas na mnie, ja zachowywałem się jak gówniarz. Dopiero dzisiaj, kiedy rozwiązałem to równanie dotarło do mnie, ze gdybyś mi tego nie wytłumaczyła, dałbym plamę. Może spróbujemy od początku? Masz dzisiaj czas?  - patrzyła na mnie zdziwiona.
- Skąd mogę mieć pewność, ze znowu nie udajesz aby tylko mnie wyśmiać?! - zapytała z wyrzutem. Wtedy ściągnąłem kaptur z głowy i uśmiechnąłem się najłagodniej jak tylko umiałem.
- Bo chcę się zmienić? - szepnąłem. Ona mi nadal nie wierzyła! - Zróbmy tak. Przyjdziesz do mnie jeden jedyny raz. Dzisiaj po lekcjach. Jeżeli cię zdenerwuję, powiem coś przykrego, lub nie będę chciał współpracować to wtedy dam ci spokój. Zgadzasz się na taki układ? - zapytałem łapiąc ją za rękę. Widziałem jej zwątpienie - Proszę...
- No dobrze. Mam nadzieję, ze nie będę tego żałować - mruknęła. Uszczęśliwiony zapomniałem się i cmoknąłem ją w policzek. Zaczęliśmy iść korytarzem.
- Co ci tak nagle zaczęło zależeć? Przecież ty mnie nawet nie lubisz - usłyszałem jej słowa.
- Nie wiem. Po tym jak cię wygoniłem usnąłem na łóżku i miałem dziwny sen. No a gdy dzisiaj stałem przy tej tablicy i wiedziałem o co chodzi stwierdziłem, ze to wszystko dzięki tobie. Fakt nie lubiłem cię, nawet bardzo. Ale to zaczyna przechodzić. Chcę cię bliżej poznać - wyjaśniłem. Dziewczyna popadła w zadumę.
- W sumie... czemu nie? Spróbuję się do ciebie przekonać. I przyjmuję przeprosiny - uśmiechnęła się. W świetnych humorach poszliśmy na lekcje, które nie wydawały mi się już takie nudne. Może szkołę da się jednak lubić?

~*~

Zdecydowanie to był mój najlepszy dzień w szkole! Więcej słuchałem i czuję się mądrzejszy. Poczekałem na [T.I] i razem ruszyliśmy w stronę mojego domu. Polubiłem ją. To dziwne, jak jeden dzień może zmienić relacje między dwójką ludzi. Zachowywaliśmy się jak starzy znajomi. Znaleźliśmy się pod moim domem. Wpuściłem dziewczynę i zamknąłem drzwi.
- Rozgość się, a ja naleję ci soku.
- Czytasz w moich myślach - powiedziała radośnie. Dzisiejsze spotkanie było milsze. Naprawdę zaczęliśmy od nowa. Pod koniec siedzieliśmy razem przytuleni do siebie rozwiązując zawiłe przykłady. Obiecaliśmy sobie, że następnego dnia również się spotkamy. I następnego też.
      Mijały tygodnie, moje oceny były coraz lepsze, wywinąłem się z wszystkich zagrożeń. Mama była szczęśliwa, nauczyciele nie wierzyli w moją odmianę. Zauważyłem też jedną rzecz. Zaczynam czuć do [T.I] coś więcej niż tylko przyjaźń. Nie umiem wyobrazić sobie dnia bez naszych wspólnych korepetycji. Nawet gdy któreś z nas było chore to zdrowsze przychodziło do chorego. Byliśmy nierozłączni. Dzięki [T.I] z samolubnego gbura zmieniłem się w wesołego chłopaka. Była jak anioł. Biały anioł.
 Dzwonek do drzwi. To pewnie ona. Nie myliłem się. Przytuliłem ją radośnie, po czym ruszyliśmy do mojego pokoju. Jak zwykle usiedliśmy wtuleni na łóżku i studiowaliśmy zawiłe regułki. Gdy skończyliśmy [T.I] wstała z łóżka.
- Jesteś już prawie lepszy ode mnie. Nie potrzebne ci są już moje korki - uśmiechnęła się. Wiedziałem, ze muszę to zrobić.
- Korki nie, ale ty jesteś mi potrzebna - powiedziałem spokojnie stając na przeciwko niej.
- Nie rozumiem - powiedziała zdziwiona.
- Zakochałem się w Tobie. matematyka nas zbliżyła. Nie potrafię bez ciebie żyć - powiedziałem wszystko na jednym tchu. Podszedłem do zdziwionej dziewczyny. Ująłem w dłonie jej twarz i musnąłem jej usta. Nie odsunęła się, więc delikatnie zacząłem ją całować. W tym pocałunku zawarta była cała tęsknota, miłość i zachłanność. Gdy oderwaliśmy się do siebie przytuliłem [T.I]
- Od nienawiści do miłości.. - szepnęła. Całkowicie zgadzałem się z jej słowami.



,,Uwierz, ludzie się zmieniają. Potrzebują tylko szansy, wsparcia i miłości. Nie zamykaj się na nich, bo wtedy przyczynisz się  do zmarnowania cudownych osobowości skrytych gdzieś w głębi nienawiści..."


sobota, 1 lutego 2014

Harry Styles imagine



Tak się stało, że tu znowu Bella i zaś imagin z Harrym. :]
Dziś urodziny Harrego... Wszystkiego Najlepszego "sexowny tyłeczku" ♥
Czaicie, że on ma 20 lat? Ten czas biegnie... Właśnie sobie uświadomiłam, że ja też się starzeje. Jeny ja za pięć miesięcy kończę 18 lat ;o
Oglądałam dziś filmiki urodzinowe dla Harrego z okazji jego 20 urodzin... I aż się wzruszyłam. Ma fantastycznych fanów. Też bym chciała by mi ktoś zrobił taki filmik *__*
Tylko, że ja nie mam żadnego talentu i fanów hahah ;D


Dziś iamgin o plaży. Jak wam się podoba? ;]

Byłam na plaży. Siedziałam na ręczniku, czytając książkę. Zostało mi kilka stron, by skończyć.
Kilka osób po mojej prawej stronie grało w siatkówkę, ale byłam oddalona od nich w bezpiecznej odległości.
I dzięki Bogu za to. Nie byłam wielkim fanem spotkań towarzyskich.  To zależy także od znajomych, ale ludzie z prawej strony raczej nie byli typami ludzi, z którymi się zadawałam.
Dziewczyny były szczupłe i skąpo ubrane, a chłopcy… Chłopcy byli przystojni.
Nigdy, nie miałam dobre doświadczenia z chłopakami, więc często ich tylko obserwowałam, ale tym razem bardziej mnie ciekawiła książka, którą czytałam z zapartym tchem.
Nagle książka wypadła mi z ręki, a fala piasku osypała moje ciało.
Spojrzała  na bok i zauważyłam ciemnego chłopaka leżącego na pisaku.
Próbował uderzyć piłkę, ale chybił i piłka uderzyła we mnie.
-Dzięki- powiedziałam sarkastycznie, wstając i ocierając z siebie piasek.
-Gdyby nie ty, to pewnie bym trafił- odpowiedział niegrzecznie chwytając piłkę.
-Słucham?
-Jesteś głucha?
-Nie, nie jestem głucha!
-Hej, przepraszam za niego. On jest głupkiem...- pojawił się inny chłopak, który miał brązowe i kręcone włosy. Skierował mulata w kierunku grupy.
-Zauważyłam.
-Naprawdę przepraszam za Zayna... To znaczy za kolegę.
-Tak. Dobrze. Wybaczcie mi- powiedziałam, podnosząc książkę oraz koc i przeniosłam się z dala od nieznajomych.
-Czemu nie przyłączysz się do nas? Mogę kupić ci kawę! – krzyczał w moją stroną, ale nie zwracałam na niego uwagi, nawet jeśli byłam zainteresowana jego propozycją.
-Lody?- nadal próbował mnie przekonać. Podbiegł do mnie po chwili.
-Mógłbym ci kupić książkę, widzę, że je lubisz.
-Nie, dziękuję.
-No weź. Czemu nie?
-Dlaczego nie możesz mnie po prostu zostawić w spokoju?- zapytałam, ustawiając swój koc i z powrotem siadając na nim, starając się kontynuować czytanie książki.
-Słuchaj ja nie jestem taki sam, jak tamten koleś.
- To dlaczego się z nim przyjaźnisz?
-To mój przyjaciel, razem śpiewamy w zespole. Co mogę zrobić by cię przekonać?- odpowiedział, siadając obok mnie. Zapadło milczenie.
-Wiem, że nie czytasz- powiedział, zamykając mi książkę. Spojrzałam na niego. Wziął ją i położył na rogu koc.
-Twoje oczy nie były w ruchu- wyjaśnił. Pokręciłam głową. Oparłam ręce za dobą i odchyliłam się do tyłu, patrząc na ocean.
-Co chcesz? A jak masz na imię?

- Chcę cię poznać. Nazywam się Harry- wyciągnął rękę w moją stronę i chociaż zajęło mi to kilka sekund, uścisnęłam ją.
-[Twoje.Imię]- przedstawiłam się.
-Jesteś śliczna- oznajmił, a ja pokręciłam głową i spojrzałam w dół, kładąc ręce na kolana.
-To tak, jak byś mi nie wierzyła- dodał, odgarniając kosmyk moich włosów za ramię, żeby mógł lepiej widzieć moją twarz. Milczeliśmy.
-Nie wierzysz mi prawda?- zapytał nieśmiało.
-Harry, ja naprawdę nie wiem, dlaczego to cię tak obchodzi, ale myślę, że muszę już iść- wyjaśniłam. Podniosłam się, chwyciłam książkę oraz koc i ruszyłam w stronę samochodu.
-Nie jestem kimś, kim myślisz, że jestem- usłyszałam jak mówił, gdy odchodziłam. Zatrzymałam się, chociaż nadal stałam do niego plecami. Zamknęłam oczy.
-Wiem w co wierzysz. Wiem, że uważasz, że wszyscy faceci są tacy sami, oraz że każdy z nich jest okropny. To wiem…
Czułam, że przewieszony przez moje ramię koc się osunął, a po chwili poczułam go z powrotem, co oznaczało, że Harry go przesunął.
-Powiedz mi dlaczego- poprosił. Otworzyłam oczy  i zobaczyłam, że stoi przede mną z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Możesz złożyć skargę na facetów do mnie- powiedział, biorąc mnie za rękę i rozkładając koc. Usiedliśmy na nim.
Rozmawialiśmy przez kilka godzin narzekając, naprawdę.
Ja skarżyłam się na chłopaków, a on na dziewczyny, ale żadne z nas nie obraziło się za to co powiedzieliśmy.  Gdy słońce zachodziło, pochylił się i szepnął do mojego ucha „dziękuję”.
Podniosłam książkę i koc po raz trzeci i pożegnałam się z Harrym, umawiając się na kolejne narzekanie...