Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 13 marca 2014

Zayn Malik-Niall Horan imagine

 Sprawdź to maleńka!  ;]
Siemson. Wita was Bella. Jak wam mija czas? Mi strasznie szybko ucieka :)
W ostatnim moim imaginie prosiłam wam o wnioski i teraz czas przyznać nagrodę, czyli dedykację.
Moim zdaniem, każdy z was świetne wnioski wyniósł z tego co napisałam. I dziękuję wam za to. Niestety zwycięzca może być tylko jeden.

Więc ogłaszam, że najbardziej zbliżony wniosek do mojego napisała: Kocham Żelki
Gratuluję kochana i bardzo dziękuję ;*  Specjalnie dla ciebie ten imagin. Mam nadzieję, że ci się spodoba i również coś z niego wywnioskujesz :D 


Piszcie jak wam się podoba ten imagin. Za każdy komentarz DZIĘKUJĘ.
Pozdrawiam Bella ♥ 

________________________________________________________________________

-Mamo! Wychodzę do szkoły- ogłosiłam, gdy wpadłam do jadalni, czując piękny zapach naleśników. Mama była zajęta gotowaniem śniadanie, jakby nieświadoma mojego istnienia.
-Usiądź i zjedz- rozkazała. Chwyciłam naleśnik i zwinęłam go w rulonik, po czym ugryzłam.
-Jestem już spóźniona do szkoły. Dzień dobry, tato.
Tata skinął lekko głową, nos miał głęboko zakopany w gazecie.
-To nie jest mój problem. Ten talerz powinien być pusty, zanim wyjdziesz z domu. Koniec historii- mama wskazał oskarżycielsko na talerz.
Chwyciłam za pozostałą część naleśnika i skonsumowałam go. Ignorując gniewne spojrzenia wyrzucane w moją stronę mnie i wyszłam z domu. Słoneczna pogoda mogła być dobrym początkiem, jeśli nie byłam tak zdenerwowana, chociaż terroryzował mnie ponownie ten sam problem, że nad  moją głową wisi ciemna chmura od ostatnich dwóch lat. Chmura przyszła z nazwą- Zayn Malik.
Wskoczyłam na rower i pojechałam drogą do codziennego kierunku jakim jest szkoła.  Próbuje cieszyć się wiatrem, a nie rozważaniem o niesławnym tyranie wszechczasów. Szkoła kiedyś przynosiła mi tyle radości, aż do momentu, gdy nie potrafiłam bronić się przed Malikiem.
Teraz powiem ci jedno. Zayn pociągał za sobą sznurki na całym kampusie. Uczniowie i nauczyciele byli marionetkami jego gier i tortur podobnie jak ja, chociaż na niszczenie mojego życia  poświęcał większość czasu. Byłam tak zaabsorbowana myślami, że nie zauważyłam zbliżającego się budynku szkoły przed moimi oczami.
-[Twoje.Imię]! - usłyszałam wołanie zwrócone w moją stronę i odwróciłam się do właściciela głosu. Moje oczy skupiły się na [Imię.Przyjaciółki], mojej przyjaciółce. Stanęła przy moim rowerze z  rozpromienionym uśmiechem.
 -Szukałam cie. Myślałam, że już zaczęłaś lekcje.
-Właśnie się zaczynają- powiedziałam. Patrzyłam na nią dłużej niż to było konieczne.
-Zayn przychodzi dzisiaj do szkoły. Był jeszcze pod kołdrą, twarzą w dół, gdy wychodziłam z domu. Zgaduję, że to kac- odpowiedziała jakby w odpowiedzi na moje bezdźwięczne pytanie.
 -Mam nadzieję, że nie jest dziś w złym humorze- dodała po chwili.
Uśmiechnęłam się do niej. Chociaż nienawidziłam Zayna, nie mogłam przestać lubić jego siostrę.
-Niech nie miesza nam w głowach. Nie mówmy o nim, zgoda?
-Masz rację- powiedziała przepraszająco-Ja po prostu nie chcę, żeby Zayn był dla ciebie powodem do wykręcania się z naszej przyjaźni, z tego co mamy. Cieszę się, że jesteś ze mną i mimo wszystko się ze mną przyjaźnisz. Chciałbym go zatrzymać.
-Nigdy nie będę cię sądziła, tylko dlatego, że jesteś siostrą Zayna. To nie twoja wina, że twój brat jest kretynem.
Roześmiała się cicho.
-Spotkamy się na lunchu, dobra?
Skinęłam  głową i ruszyłam w stronę naszych szkolnych szafek. Gdy znalazłam się blisko nich usiadłam na jednej z ławek. Kiedy byłam zajęta szukaniem kluczyka, którym umożliwiłabym dostanie się do moich książek, usłyszałem dźwięk kluczy nie daleko mnie. Zignorowałam dźwięk na początku, przy założeniu, że to woźny. Po chwili usłyszałam głośny huk w szafce. Spojrzałam w górę, aby zobaczyć parę oczu gapiących się na mnie. Starałam się ukryć strach, który zalał mnie po chwili, nie chcąc dać Zaynowi satysfakcję, że sama jego obecność ma na mnie jakikolwiek wpływ. Wróciłam do przerwanego zajęcia.
-Jak długo planujesz mnie unikać?- Zayn oparł się o szafkę. Końce swoich ciemnych włosów odgarnął z czoła. Zayn przypominał mi sępa czekającego, aż będzie mógł rozerwać ofiarę.
-Odwal się!- rzuciłam do niego, gdy wstałam z ławki. Ostatnią rzeczą, którą wtedy chciałam było oddychanie tym samym powietrzem co on.
Chciałam zwiększyć dzielący nas dystans jak najszybciej. Nagle jego potężne ramię chwyciło moją głowę, popchnął mnie. Wyciągnęłam ręce w nieudanej próbie ratowania się przed upadkiem. Pociągnął mnie w górę, szarpiąc moje włosy i wbił we mnie wzrok. Ręką przydusił moją szyję.
-Zabawne, prawda?- Zayn uśmiechnął się do mnie- Zrobimy to też następnym razem. To pomoże w poprawie twojej wytrzymałości.
-Zamierzam zgłosić się z tym do dyrektora- zagroziłam mu między kaszlem, chociaż u niego szanse na  poczucie zagrożenia przez takich jak ja, były niewielkie. Wyciągnął się i zachwiał moją drogę do wyjścia.
-Nie chciałbym robić ci krzywdy, gdybym musiał sprawić, że będziesz musiała pomachać mi, gdy wyleją cię z tej szkoły- usta Zayna drgnęły w górę, z uśmiechem, który tak bardzo gardziłam.
-Nie boję się ciebie- sięgnęłam po torbę,w której był mój mundurek, ale nic nie znalazłem. Ławka była pusta.
-Gdzie jest moja torba, Zayn?!
-Nie wiem- powiedział niewinnie, ale wiedziałam, że nie należy ufać jego słowom. Udawał, że rozmyśla nad tym.
-Ostatni raz jak ją widziałem, to była na boisku do koszykówki z Peterem Wilsonem. Może chcesz wyjść na zewnątrz i sprawdzić czy się tam nie znajduje?
-Zayn! Ostrzegam cię. Oddaj mi moją torbę- moje palce zacisnęły się w pięści.
-Proszę- powiedziałam.
Odwrócił się ode mnie i dumnie wyszedł, pozostawiając mnie z wszystkimi emocjami. Złość i wstyd przejęło kontrolę. Nawet moja komórka znajdowała się w torbie.
Zayn zaatakował mnie w odpowiednim czasie, kiedy wiedział, że jestem bezbronna bez mojego mundurka i telefonu. W naszej szkole obowiązywała zasada, że nie można wchodzić bez mundurka. Wyjątkiem był teren koło szafek, ponieważ przebieraliśmy się w nie, zazwyczaj w szkole. Mogłam dość długo chodzić po korytarzu i czekać, aż się tu zjawi i zapytać Petera o moje rzeczy, co również oznaczało, że będę pośmiewiskiem na wysokim poziomie do mojego ostatniego dnia na tej planecie. Zdecydowałam się poczekać na ławce na kogoś, kto mnie znajdzie, ale nikt nie przyszedł. Dwie godziny później na korytarzu pojawił się nauczyciel. Wyjaśniłam mu sytuację, a on słuchał uważnie z kamienną twarzą i kazał mi czekać, aż pojawiła się moja przyjaciółka...


Dni mijały w mgnieniu oka, ale rutynowo było tak samo. Każdy ranek przychodził jako nadzieja, że dziś będzie lepiej, ale było to tłumione przez bezlitosne nękania. W momencie, gdy myślałam, że mam już dosyć i zastanawiałam się nad zmianą szkoły, ale wykazałoby to, że jestem słaba, że nie mam siły walczyć. Ilekroć się wycofuje, pewna myśl przychodzi mi do głowy. Są to słowa Nialla, które pomagają mi przez to wszystko przejść. Niall Horan, mój najlepszy przyjaciel i jedyny człowiek którego najbardziej kochałam, zawsze uczył mnie nigdy się nie poddawać. Zawsze był przy mnie, kiedy nikt inny nie mógł.
-[Twoje.Imię], jesteś silna i nic, nawet tyran nie może powodować, że będziesz słaba.
Jego słowa przechowywane były w mojej pamięci, od czasów jego śmierci. Obiecał mi, że zawsze będzie mnie pilnować, ale nie czułam się w ogóle chroniona. Niall kłamał. Nie było go w pobliżu, aby zobaczyć, jak Zayn blokuje mi drogę i  gdy szeptał mi nieprzyjemne rzeczy do  mojego ucha...

Pracowałam nad zadaniami w bibliotece szkolnej z encyklopedią i innymi materiałami rozwalonymi na stole, w tym osobistym pamiętnikiem. Elvis podszedł do mojego stolika.
-Bibliotekarz cię woła.
Zamknęłam książkę i udałam się w stronę głównej recepcji, która znakowała się z dala od stolika zajmowanego przeze mnie.Pan Walker siedział zasypiając na biurku, po chwili jego głowa opadła na stolik, długopis leżał bezwładnie, a recepcja był bez nadzoru. Wykorzystałam swoje długie paznokcie stukając o biurko, starając się zwrócić jego uwagę. Na próżno.
-Panie Walker?
Nie odpowiedział. Spróbowałam ponownie, tym razem przy użyciu większego stukotu.
-Panie Walker?
Głowa mężczyzny podniosła się, a jego oczy się otworzyły.
-Chcesz coś, [Twoje.Imię]?
-Wzywał mnie pan?- zapytała, po czym się skrzywił.
-Nie, nie.
Zdziwiłam się. Odwróciłam się i ruszyłam do mojego stolika, decydując, że nadszedł czas dla mnie, aby zawinąć to wszystko i pojechać do domu. Gdy zbliżyłam się do stołu, zauważyłem coś niezwykłego. Pamiętnik zniknął. Grzebałam w moich rzeczach, ale nie udało mi się znaleźć czarnego notatnika. Bez zbędnych ceregieli, rzuciłam się do drzwi i holu.
Czy czułaś kiedyś, że twoje wnętrzności zostały zmiażdżone i mielone na małe kawałki? Miałam to uczucie, kiedy patrzyłam na Zayna wyrywającego każdą stronę z mojego pamiętnika, a nawet gorzej, kiedy wyrwał go na kawałki tuż obok śmietnika. Moje serce przyspieszyło jeszcze bardziej, kiedy wyjął zapalniczkę z kieszeni. Nie byłam w stanie się poruszać. Ognisty płomień lizał końce stron. Łzy zachwiały moją wizję. Poszedł za daleko tym razem.
Nie myślałam trzeźwo kiedy podeszłam do niego i  moja dłoń uderzyła jego twarz. Trudno. Efektem było głośne dudnienie. Przynajmniej szkolna gazetka miała o czym pisać. Oczy Zayna, chowały nieudolnie furię.
-Dlaczego mi to robisz?- spojrzałam mu prosto w oczy- Co ja ci zrobiłam?
Zayn chwycił moją rękę.W jego silny uścisku i skręceniu boleśnie krzyknęłam z bólu.
-Puść. Puść. Proszę.
-Będę robić, co chcę, i nie ma nic, co możesz zrobić, abyś mnie powstrzymała.
 Kontynuował  swoim miękkim groźnym głosem, zaciskając zęby.
-Nie popełnij błędu, chyba że chcesz poważnych konsekwencji, ale wtedy zamienię twoje życie w piekło.
-Jesteś tylko tchórzem i wszystkie te osoby, których uważasz jako swoich przyjaciół, tylko się ciebie boją. Tylko dla tego się ciebie trzymają. Tylko udają, jak ty.
Jego palce zacisnęły się na moich policzkach.
-Zamknij się!
-Zrób to. Spróbuj złamać mnie- byłam zaślepiona łzami, ale nadal utrzymywałam silną postawę.
-Chcę zobaczyć, jak nisko możesz upaść. Za każdym razem, kiedy robisz jeden ze swoich wyczynów, to czynisz mnie silniejszą.
-Zapłacisz za otwarcie tych swoich brzydkich ust- splunął na mnie i poszedł korytarzem. Czerwone znaki pojawiły się na moich ramionach, które bolały jak diabli. Jak długo muszę tolerować jego nadużywania przemocy, żeby upadł w dół do krawędzi normalności?

Myślałam, że dom był jedynym miejscem, gdzie Zayn nie mógł dotrzeć do mnie, ale się myliłam. Zayn znalazł sposób, by dręczyć mnie z daleka. Otworzyłam stronę Facebook'a i znalazłam pewien Fan Page w skrzynce odbiorczej, czekający być go włączyć. Na zdjęciu profilowym znajdowało się moje zdjęcie z pierwszego roku. Dwieście osób było już członkami. Obsceniczne pytania zostały już wysłane. Patrzyłam na ekran przez dłuższy czas, nie wiedząc, co mam zrobić. Po chwili wilgoć zgromadzona w kącikach moich oczu puściła i zaczęłam płakać. Położyłam się w ciepłym zaciszu mojego łóżka. Pomyślałam, że tylko sen był ucieczką od rzeczywistości.
Kiedy minęło południe, usłyszałam pukanie do drzwi.
-Nie jadłaś nic, [Twoje.Imię]. Zejdź na dół, zrobiłam Ci sałatkę. Nie zmuszaj mnie, abym siłą zaprowadziła cię na dół - ostrzegała moja mama. Byłam  pewna, że ona rzeczywiście to zrobi.
Mama pchnęła miskę świeżej sałatki i sos na ladzie do mnie. Nałożyłam sobie sałatkę i zjadłam  troszkę, gdy tata wszedł do kuchni.
-[Twoje.Imię], znasz jakieś chłopca zwanego Zayn Malik w twojej szkole?
Sałatka na moim widelcu unosiła się w powietrzu, umieściłam ją z powrotem go w misce. Motyle w moim brzuchu zaczęły się obracać.
-Tak tato. Znam go.
Potarł skronie.
-Biedny chłopiec. Brał udział  w dziwnym wypadku w godzinach wieczornych.
Gapiłam się na mojego ojca.
-Co się stało?
-Miał wypadek w drodze powrotnej ze szkoły. Samochód wjechał prosto w most. Jakoś nie wpadł do wody, ale jednak samochód jest w strasznym stanie. Chłopak na szczęście przeżył.
"Złamane kości. Proszę, połamane kości"- prosiłam w myślach.
-Jak... Jak... W jakim jest stanie?- zapytałam.
-Jest w śpiączce- oznajmił- Był pijany i wykryto u niego kokainę. Wiecie, co jest ważnym przypadkiem?
Mama i ja pokręciłyśmy głowami.
-To jest dokładnie to miejsce, gdzie Niall miał wypadek. Jezu! To miejsce jest jak magnes dla nastolatków.
To był pierwszy raz w ciągu sześciu miesięcy, kiedy jeden z moich rodziców wspomniał o Niallu. Woleli milczeć. Niall był miękkim tematem. Powróciłam do jedzenia sałatki, kiedy moi rodzice przełączyli się na inną tematykę, którą można było zaliczyć do mniej depresyjnej. Wiedzieli, co było zakazanym terytorium.

Przez następne kilka dni, czułam się, jakby mi wyrosły skrzydła. Powietrze wokół było czystsze i łatwiej mi było oddychać. Zayn nie odzyskał jeszcze zdrowia z przed jego wypadku. I może brzmię jak suka, ale chciałam, aby moje życie pozostało takie jakie było. Bez Zayna.
Przyjemnie było, aż do ósmego dnia, kiedy usłyszałem jak [Imię.Przyjaciółki] powiedziała do jednego z kolegów, że Zayn wrócił do zdrowia i czuje się już lepiej, a co najgorsze wrócił do szkoły. Byłam przekonany, że życie było niesprawiedliwe...
Udało mi się ignorować go cały dzień. Jego tak zwani przyjaciele dawali mu powitalne uprzejmości podczas, gdy ja unikałam jego oczu. Moje dłonie się pociły, gdy patrzyłam, jak idzie do mojej klasy na chemii i siada tuż za mną. Pobiegłam ręką przez moje włosy kilka razy, aby upewnić się, że nie tkwi w nich guma do żucia i odwróciłam się lekko, aby sprawdzić, co on do cholery robi. Zauważyłam jego oczy są skupione wyłącznie na mnie.
-[Twoje.Imię], zastanawiałem się, czy chcesz pożyczyć mi książkę z chemii i notatki.
Że co? Odwróciłem się powoli, całkowicie do niego.
-A dlaczego właściwie miałbym to robić?
Zayn posłał mi jeden ze swoich uśmiechów. Wyglądał tak inaczej.
-Bo pomyślałem, że moja praca jest niekompletna i że potrzebuję pomocy. Jesteś najlepszą opcją jaką widzę.
Gapiłam się na niego. Zayn i normalne rozmowy, szczególnie ze mną? Wiedziałam, że to inna gra, może bardziej obrzydliwa niż zawsze.-Jesteś pewien, że wróciłeś ze śpiączki? Jak mocno uderzyłeś się w głowę?
Zaśmiał się, jego oczy wydawały się wesołe, a nie jakby był drapieżnym typem.
-Ciszę się, że tak. Czy masz jakiś pomysł, dlaczego czuję się taki szczęśliwy dzisiaj, [Twoje.Imię]? Zrobiłam kwaśną minę.
-Powinieneś czuć się szczęśliwy. Ludzie nie zawsze dostają drugą szansę na życie.
-Wiem. I mam zamiar wykorzystać ją jak najlepiej- powiedział cicho.
Nigdy nie rozmawiałem z nim całą godzinę, a chciałam dać mu moją książkę z chemii. Czy przypadkiem tak traumatyczne przeżycie faktycznie zmieniło perspektywę Zayna nad życiem?
-Tęskniłem za tobą, [Twoje.Imię]- jego oczy były pełne łez.
Uśmiechnęłam się do niego.
-Ja nie... Chyba to już mój życiowy to pech.

Okazało się, że nie byłam jedyna, która zauważył zmianę w jego postawie. Od kilku dni ludzie żyli w ciągłym strachu, że Zayn uderzy ponownie, ale nic z tego się nie stało. On pojawiał się w miejscach, w których ja przynajmniej oczekiwałam, żeby go tam nie było.
Dorwał mnie w pobliżu szafek, gdy byłam sama. Nasze ostatnie spotkanie przy szafkach wrócił do mnie po chwili. Cała krew odpłynęła z mojego ciała, gdy widziałam go uśmiechając się do mnie. Pokręciłam głową, próbując go powstrzymać.
-Zatrzymaj się. Nie zbliżaj się do mnie, Zayn. Ostrzegam cię- zrobiłam kilka kroków w tył, kiedy nagle prawie potknęłam się i straciłam równowagę, kiedy chwycił mnie w pasie swoimi silnymi ramionami.
Pocałował mnie w policzek delikatnie i  obdarowywał pocałunkami poniżej mojej szczęki.
-Dlaczego mi to robisz?- płakałam- Proszę, pozwól mi odejść, Zayn. Proszę, nie rób mi krzywdy.
Objął mnie i poczułam jego ciepłe usta dotykające moje czoło.
-Nie chcę cię skrzywdzić, [Twoje.Imię]...
Starałam się wydostać z jego ramion, ale on trzymał mnie mocno.
-Posłuchaj mnie. Słuchaj tylko...
Milczałam.
 -Była dwójka dzieci, którzy w  dzieciństwie byli najlepszymi przyjaciółmi, którzy kochali się wzajemnie, dorastali razem. Zmiany nastąpiły w liceum, ale ich więź pozostała nierozerwalna. Wszystko szło tak gładko i tak jak każda soczysta, romantyczna opowieść, była zła, w tym jeden przypadku, aż za bardzo...
-Zayn.. Co chcesz mi powiedzieć?- dusiłam szloch.
Co on chce mi powiedzieć? Dlaczego miesza w to Nialla?
-Daj mi skończyć- kontynuował swoim miękkim szeptem, który był ledwo słyszalny.
-Kiedy pewien chłopak zastraszał dziewczynę, on zachowywał się jak bohater i zawsze ją chronił. Dziewczyna po jakimś czasie straciła swojego bohatera. Musiała zmierzyć się z tyranem sama. Chłopak został przejechany przez samochód na moście. 
To była moja zguba, łzy zachwiały moją wizję. Więc Zayn zamierzał torturować mnie opowiadając o bolesnej przeszłości?
-Proszę... Przestań.
-Ale wiesz co? Jej bohater dostał jeszcze jedną szansę- położył swoje ramiona na moich biodrach-Dotrzyma obietnicę daną dziewczynie. Zawsze będzie ją chronił.
 Mój szloch przeszedł do nagłego zatrzymania. Spojrzałam mu w oczy, a jego oczy spoglądały na mnie tęsknie. Dotknęłam jego twarzy. Nie było sposobu, żeby Zayn dowiedział się o obietnicy. Nikomu o tym nie powiedziałam, a nawet nie zapisałam w pamiętniku.
-Niall...
-Co tak długo czasu potrzebowałaś, by mnie rozpoznać?
-Jak... Jak... Jest to możliwe?
-Moja dusza po prostu wędrowała, aż do ostatniego tygodnia, nie wiedziałem co robić. Nikt nie mógł mnie usłyszeć, a ja nie mogę opuścić tego miejsca. To było tak, jakby  moja dusza została związana z tym miejscem...-kontynuował.
- Widziałem samochód Zayna jadącego wprost na most. Poszedłem sprawdzić co z nim, ale  już nie żył. Nie wiedziałem. Dotknąłem jego ciała myśląc, że mogę mu pomóc, ale następna rzecz, którą pamiętam to, że obudziłem się w szpitalnym łóżku i... Żyłem.
-Więc... Jesteś uwięziony w ciele Zayna? - zapytałam go.
Nic z tego nie miało sensu, ale to wyjaśniało zachowanie Zayna. Mój Niall wrócił.
-Tak- pocałował czubek mojej głowy- To dar, [Twoje.Imię]. Teraz wszystko zależy od ciebie.
-Co masz na myśli?- zapytałam go.
Spojrzałam na niego. Sama twarz, która dręczył mnie od lat, ale inna osoba w tym ciele.
-Czy można kochać osobę, z którą już nienawidzimy tak długo?- jego oczy szukały odpowiedzi- Zayn będzie częścią mnie, czy mi się to podoba, czy nie. Będę musiał żyć z tym ciałem, jeśli zamierzam pozostać.
-To jest twoja dusza, jestem zakochana w tobie Niall- złączyłam moje usta z jego- Osłona zewnętrzna nie ma znaczenia.

Szkoła przeżywała falę uderzeniową przez kilka tygodni. Zayn Malik facet, który nienawidził [Twoje.Imię] z pasją dozgonną, są razem i  ledwo mogli utrzymać ręce przy sobie. Jak to się stało?
To nie był tylko szok, że Zayn wydawał się zakochany w dziewczynie, ale że również przeprosił wszystkich, którym spowodował problemy, w tym nauczycieli. To był cud, niemal spełnienie marzeń dla całej szkoły. Co się stało podczas wypadku, że stał się innym człowiekiem? Rodzice Zayna byli więcej niż zadowoleni, tak że nawet urządzili imprezę powitalną dla niego. Byli przekonani, że ich syn przeszedł przemianę serca i zostało ono naprawione.
Za każdym razem, gdy spojrzałam na niego, po prostu przypominał mi straszne rzeczy jakie Zayn robił mi w przeszłości. Ale powoli i pewnie, wiedziałam, że się zmieni i będę uczyć się, aby żyć obok niego.
-Zawsze trzymaj przyjaciół blisko, a wrogów jeszcze bliżej- Niall mrugnął do mnie i żartobliwie szturchnął w żebra. Jego ręka została spleciona ze moją. Zawsze i na zawsze...

 

"Gdzieś już runął twój świat, brak pewności w tobie. Wszędzie widzisz milion wad, jak okręt na morzu musisz złapać w żagle wiatr ..."


Zapraszam przy okazji na 20 rozdział: http://onedirection-bella-liamkowa.blogspot.com/

piątek, 7 marca 2014

Harry Styles imagine

 Na początku zapraszamy na: http://onedirection-bella-liamkowa.blogspot.com/
Gdzie pojawił się 19 rozdział :) Zapraszamy do komentowania. Pozdrawiamy Bella i Liamkowa ♥

Hej :) z tej strony Ruda :)
Miała być kontynuacja imagina z Niallem, lecz moim pierwszym założeniem miało być takie zakończenie i tak zostanie. Ten imagin powstał trochę spontanicznie, ale mam nadzieję, że nie tragicznie :P 

Dedykuję ten imagin dla osoby, która spowodowała u mnie uśmiech i pokazała, że życie ma drugie dno i nie koniecznie smutne :) Mam nadzieję, że spojrzysz dziś w gwiazdę :) To dla Ciebie- W. Obiecałam i obietnicy dotrzymałam.

Słoneczne promienie przebiły się przez ciemne zasłony i rozświetliły ponury pokój.  Leniwie przeciągnąłem się na skrzypiącym łóżku mrużąc przy tym zaspane oczy.  Moje ciało mimowolnie odwróciło się w stronę delikatnej brunetki. Podparłem się jedną ręką i dokładnie obserwowałem opadającą klatkę piersiową dziewczyny. Niesforne kosmyki włosów opadające jej na czoło dodawały tylko większego uroku.  Uśmiech sam nasuwał mi się na usta a dłonie drżały z niewyjaśnionych przyczyn.  Nagle moja dłoń powędrowała w jej kierunku. Zimne opuszki placów pieściły nagie ciało brunetki powodując gęsią skórkę na aksamitnej skórze. Jej powieki delikatnie unosiły się ku górze powodując kolejną falę dreszczy na moim ciele. Melisa posłała mi delikatny uśmiech w moją stronę przeciągając swoje zesztywniałe ciało.
-Chcę codziennie budzić się przy twoim boku- wyszeptałem i musnąłem lekko jej dolną wargę.
-Uważaj, bo jeszcze Ci się znudzę-€“ zachichotała i oddała pełny pocałunek zatapiając się w moich ustach.  Moja dłoń wędrowała po jej idealnym ciele pragnąc coraz więcej. Powoli zmierzałem do pozbycia się cienkiego skrawka materiału.
-Nie zapędzaj się- dziewczyna momentalnie oderwała się ode mnie i figlarnie się uśmiechnęła powodując u mnie wielki niedosyt. 
- Nie mogę się Ciebie oprzeć- odparłem opadając na łóżko. Dla wygody założyłem ręce pod głowę i swój wzrok wlepiłem w sufit. 
- Wstawaj, mamy dziś dużo do zrobienia- melisa natychmiastowo wyskoczyła z pod kołdry i skierowała się w stronę łazienki. Na samą myśl o dzisiejszym dniu ciężko odetchnąłem i wywlokłem się z łóżka.Ciężkimi krokami zmierzałem do kuchni, aby zaparzyć sobie aromatycznej kawy. Po paru minutach siedziałem z gorącym kubkiem przy stole czytając poranną gazetę. 
- Coś ciekawego się dzieje?- zapytała brunetka spoglądając mi przez ramię.
-Same nudy- odparłem i upiłem łyk kofeiny. Dziewczyna odwróciła się jedynie na pięcie i usadowiła się naprzeciw mnie.
-Jakie plany na dziś?- burknąłem przytłoczony zaistniałą ciszą.
- Kilka spraw biurowych na mieście i zakupy- zakomunikowała entuzjastycznie, na co też się ucieszyłem.
- Chyba już powinnaś się zbierać.
Melisa na moje słowa gwałtownie wstała i skierowała się do drzwi wyjściowych krzycząc na odchodne „Pa” lekko się zaśmiałem i odłożywszy gazetę skierowałem się do garderoby. Wybrałem najwygodniejsze ubrania i szykowałem się na przebranie, gdy nagle zadzwonił telefon. Bez zastanowienia odebrałem i po krótkiej wymianie zdań zabrałem się za poprzednią czynność. Po pół godzinie byłem gotowy do wyjścia. Ostatni raz spojrzałem czy niczego nie zapomniałem i opuściłem dom. Na podjeździe już czekał Louis. Gdy przywitałem się z przyjacielem ten ruszył w stronę studia.
- Dziś szykuje się nowa piosenka- zakomunikował nagle Louis ściszając radio. Oznaczało to, że chce porozmawiać.
- Słyszałem, Niall coś wspominał- odpowiedziałem spoglądając w szybę.
-Widze, że nie jesteś zachwycony- ton chłopaka diametralnie się zmienił.
- Jestem, skąd ten pomysł?- zapytałem spoglądając na bruneta - Po prostu czeka mnie ciężki dzień.
Dodałem i chcąc zakończyć rozmowę pogłośniłem radio. Po paru minutach znajdowaliśmy się pod studiem.  Szybko opuściłem auto i nie czekając na Tomlinsona ruszyłem do środka. 
-To, co zabieramy się do pracy? - odparłem na dzień dobry i usadowiłem się wygodnie na kanapie. 
-Widzę, że jesteście pełni zapału. To fantastycznie! Macie tutaj teksty i zabieramy się do pracy- odparł nasz nauczyciel śpiewu a my z wielką niechęcią ruszyliśmy w stronę mikrofonów. 

Gdybyśmy tylko mogli zatrzymać to życie przez kolejny dzień
Gdybyśmy tylko mogli cofnąć czas

Wiesz, że będę
Twoim życiem, Twoim głosem, Twoim powodem by być
Kochanie, moje serce
Oddycha dla tej chwili w czasie
Odnajdę odpowiednie słowa, które powiem
Zanim mnie dzisiaj opuścisz


-Dobra, teraz wyszło idealnie- odetchnąłem z ulga. Po kilkugodzinnej próbie mieliśmy upragniony spokój. Natychmiastowo rozciągnąłem swoje obolałe kości i ruszyłem w stronę wyjścia. Po drodze wykręciłem numer do Melisy oczekując aż usłyszę jej aksamitny głos. Niestety, nie odebrała. Kolejne próby kończyły się niepowodzeniem. Zrezygnowany wsiadłem do zamówionej taksówki i ruszyłem pod dom. Byłem pewien, że zastanę tam dziewczynę. Gdy auto zaparkowało pod bramą szybkim krokiem ruszyłem w stronę domu. Zgaszone światła świadczyły o tym, że nikogo nie ma. Wszedłem powoli do mieszkania i opadając ze zmęczenia rzuciłem się na łóżko. Wypuściłem z płuc dużą ilość powietrza i przymknąłem zmęczone powieki. Z odprężenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi.
- Znów zapomniałaś kluczy?- krzyknąłem przez śmiech wiedząc, że zaraz ujrzę piękną brunetkę grzebiącą w torbie. Zamaszystym ruchem ręki pociągnąłem za klamkę. Na mojej twarzy widniał uśmiech spowodowany, że w końcu będę mieć przy sobie największy skarb. 
-Witam, młodszy aspirant z tej strony. Czy zastałem nie, jakiego Harrego Stylesa? - kompletnie mnie zamurowało. W lekkiej panice przypomniałem sobie cały dzisiejszy dzień z obawą, że coś przeskrobałem.
-To ja. A o co chodzi?- wydusiłem z wielkim trudem.
- Mogę wejść?- policjant nie czekając na moje potwierdzenie wkroczył to przedpokoju rozglądając się na wszystkie strony.
- Mogę się dowiedzieć, co się stało?- z lekkim oburzeniem zwróciłem się do człowieka, który stał nie zamierzając wydusić z siebie ani jednego słowa.
- Choć mi o Melisę Evans- wydukał zdejmując przy tym czapkę.
- To moja dziewczyna. Coś z nią nie tak?- poczułem, że kolana uginają się pod ciężarem mojego ciała, a serce próbuje wydostać się na zewnątrz.
- Dziś w godzinach popołudniowych Melisa Evans miała wypadek. Niestety ze skutkiem śmiertelnym. Została zepchnięta przez pijanego kierowcę do rowu. Na skutek uderzenia w betonowy słup zmarła- kolejne słowa wypowiadane przez mężczyznę powodowały u mnie niemiłosierny ból.
-To jakaś pomyłka. Melisa zaraz wróci. Pojechała tylko na zakupy. Zaraz to wyjaśnię. Proszę poczekać- bez zastanowienia wyciągnąłem telefon i wybrałem jej numer. W duszy modliłem się, aby odebrała. Aby to wszystko było jedną wielką pomyłką.
-Hej…
- Melisa?- zapytałem z niedowierzaniem.
-Tu Melisa, jeśli masz wiadomość zostaw ją po sygnale- kilka łez spłynęło po mojej twarzy. Telefon pod wpływem grawitacji roztłukł się o zimne kafelki.
-Przykro mi- tylko tyle zdołałem zapamiętać z tamtej chwili. Powoli ruszyłem w stronę salonu. W mojej głowie kłębiły się miliony myśli na sekundę. W tym momencie nie przyswajałem do siebie żadnej wiadomości.
-Nieeeeeeeeeee!

Kolejny raz wspomnienia wróciły. Kolejny raz spowodowały u mnie łzy. Dlaczego właśnie ja? Ja tylko chciałem być szczęśliwy. Czy to tak wiele?  Te same ściany od roku, które wchłonęły cały mój ból. Ta sama pościel niezmieniona od tamtej chwili nadal pachnie moją miłością. Szafy przepełnione jej ubraniami sprawiają, że wciąż jest obecna. Zamknięty w czterech ścianach będę czekał na spotkanie z nią. Będę czekał na zaznanie szczęścia, jakim jest wieczna miłość…


Będę cię kochać do końca życia. A jeżeli jest coś potem, będę cię kochać także po śmierci.

środa, 26 lutego 2014

Liam Payne imagin

No witam Was cieplutko :D
Dzisiaj taki imaginek o średniowieczu. Jestem ciekawa waszej opinii na jego temat :>
Zaszalałam z nim haha <3
Dedykacja jest dla cudownego chłopaka o nazwie : BoyDirectioner. Ja cię po prostu kocham! Jesteś taki cudowny *_* Mam nadzieję, że nie obrazisz się za imagina o księżniczkach haha.
Jeśli chcecie dedykacje, to piszcie swoje wrażenia i wnioski tak jak pod imaginem Belli. Wybiorę ten najlepszy <3
I taka króciutka informacja, że pojawił się 19 rozdział na: http://onedirection-bella-liamkowa.blogspot.com/

Bajbaski ;*
Liamkowa♥


Ta historia miała swoje miejsce  wiele setek lat temu. Częściowo zapomniana przez ludzi, a mimo to nadal żywa. Jest to opowieść o prawdziwej miłości dwojga ludzi. Kochali się, lecz ich uczucie nie miało prawa przetrwać. Jednak im się udało. Wszystko wydarzyło się w czasach, kiedy po ziemi chodzili ludzie nie znający telefonów, samochodów i innych wynalazków. Przenieśmy się do średniowiecza. Czasów, w których liczył się honor i wybranka serca. Damy chodziły tam w długich sukniach do ziemi. Mężczyźni z wyższych sfer od małego uczeni byli na honorowych rycerzy gotowych oddać życie za pana. Królem wówczas był Christian IV - władca potężny i zrównoważony. Miał on dwie córki i syna o imieniu Harry - następce tronu. Starsza z córek, Christa wyszła już za mąż, za księcia sąsiedniego mocarstwa. Natomiast młodsza [T.I] - oczko w głowie rodziców i poddanych nie miała na razie swojego wybranka. Miała dopiero 16 lat, jednak była bardzo poważna i mądra jak na swój wiek. Długie brązowe włosy kaskadami spadały na jej ramiona. Nosiła suknie według najnowszej mody. Ciałko miała drobne, szczupłe. Na zgrabnych stópkach widniały diamentowe pantofelki. Uwielbiała spacery po ogromnych rozmiarów ogrodach. Nie spieszyło jej się do małżeństwa, wręcz przeciwnie. Panicznie bała się dnia, kiedy rodzice oznajmią jej, że wybrali dla niej idealnego męża. Tak było w przypadku Christy - [T.I] wieczorami słyszała płacz siostry nad jej losem. Nie chciała brać ślubu z musu. Pragnęła przeżyć prawdziwą miłość, od zauroczenia po owoc. I tak się w pewnym sensie stało.
       Pewnego dnia na zamek króla przybyło dwóch nietypowych gości. Skierowali się prosto do władcy i jego żony. Przyjęto ich w sali tronowej, gdzie stały dwa wielkie trony i dwa mniejsze. Na większych siedzieli król i królowa. Na mniejszych zaś po obu stronach pary królewskiej [T.I] od strony matki i Harry od strony ojca. Okazało się, że nowo przybyli to rycerz o imieniu  sir Cedrik wraz ze swoim przyjacielem Liamem. Gdy tylko [T.I] podniosła wzrok na tego drugiego jej serce radośnie zatrzepotało. Był bardzo przystojnym młodzieńcem. Miał około dwudziestu lat. Brązowe oczy okalały jego łagodną twarz, zaś orzechowe oczy patrzyły na nią z sympatią i szczerością. Emanował od niego całkowity spokój, który lekko zakłócał wystający z pochwy długi, ostry miecz.
- Wasza Wysokość! Ja i mój serdeczny przyjaciel Liam Payne pragniemy służyć na Twoim zamku. czy okażesz nam ten zaszczyt i przyjmiesz nas pod swe skrzydła? - zagrzmiał Cedrik.
- Oczywiście - odparł król - damy wam szanse, abyście się wykazali.
- Bądź pozdrowiony - powiedzieli chórem i zasalutowali po rycersku. Liam podszedł do [T.I] i delikatnie ucałował ją w malutką dłoń. Policzki dziewczyny leciutko zaróżowiły się. Chłopak uśmiechnął się przyjaźnie. Mężczyźni jeszcze raz zasalutowali po czym opuścili salę. Od tej pory w sercu [T.I] gościł nie kto inny jak sir Liam. Myślała o nim dzień i noc. Czasami natknęła się na niego, ale on zaraz znikał uśmiechając się tylko. Ten uśmiech lubiła najbardziej.

 
Pewnego dnia księżniczka wyszła na spacer do swojego ogrodu. Myślała o chłopaku, który zdobył jej serce. I nagle go ujrzała. Spacerował z drugiej strony. Wyglądał tak nieziemsko. I nagle ją zauważył. Zaczął kierować się w jej stronę, a gdy już stał naprzeciwko niej skłonił się głęboko. Wzruszyło ją to.
- Dzień dobry księżniczko - uniósł jej dłoń do ust i ucałował.
- Witaj rycerzu - odparła swoim słodkim głosem
- Zechciałabyś mi potowarzyszyć i oprowadzić mnie po swoich ogrodach? - zapytał
- Z największą przyjemnością. I tak jestem znudzona - odparła. Szli ujęci pod ramię. [T.I] pokazywała Liamowi każdy krzak róży i każdy krzak opisywała. Chciała tę chwilę przedłużyć najmocniej jak mogła. Żałowała, że jest taka nieśmiała. W pewnym momencie dotarli do sporego kawałka trawy, gdzie nic nie rosło. Liam spojrzał na [T.I] pytająco.
- To jest mój kawałek ziemi. Chciałabym kiedyś posadzić tu dwa drzewa. jedno byłoby moje, a drugie.... - Twoje, chciała powiedzieć, ale się nie odważyła - mojego wybranka. - zakończyła. Sir Liam pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Chodźmy dalej- zaproponowała księżniczka. Po skończonym spacerze Liam odprowadził ją do jej komnaty.
- Mam nadzieję, ze kiedyś to powtórzymy - powiedział na pożegnanie Liam.
- Ja.. Ja też - szepnęła [T.I]. Liam nachylił się i ucałował jej policzek
- Śpij dobrze księżniczko.

Spotykali się codziennie. Ich znajomość przerodziła się w przyjaźń, później w miłość. Pewnego dnia Liam wziął [T.I] za rękę i rzekł :
- Chcę udać się do Twojego ojca i prosić go o Twoją rękę - jego słowa uszczęśliwiły ją. Zachwycona rzuciła się mu na szyję, a on zakręcił nią. Trzymając się za ręce ruszyli w stronę sali tronowej.
- Ojcze! Matko! Chcielibyśmy wam coś powiedzieć! - krzyczała uradowana [T.I]. Harry, który wiedział o miłości tych dwojga smutno pokręcił głową. on znał plany ojca.
- Córko, musimy porozmawiać - powiedział stanowczo Christian.
- Liam, mógłbyś nas zostawić samych? - poprosiła matka księżniczki. Chłopak skłonił się i wycofał ściskając przedtem dłoń [T.I].
- Kochanie, wraz z Twoją matką podjęliśmy decyzje. W sobotę wychodzisz za sira Cedrika. To odpowiedni partner dla ciebie. Będzie wam się dobrze żyło. Suknia jest już zamówiona. [T.I] spojrzała na swojego brata, któremu się zwierzała. W jego oczach ujrzała smutek.
- Przykro mi.... - wyczytała z jego słów. nie patrząc na nikogo więcej wybiegła z komnaty. Na korytarzu złapał ją w swoje ramiona Liam.
- Co się stało skarbie?- zapytał, gdy ujrzał łzy w jej oczach. Udali się na zamkowy dziedziniec. Tam młody rycerz dowiedział się o strasznej prawdzie.
- Cii.. skarbie jeszcze będziesz moja zobaczysz. - przekonywał ją. Wierzyła mu.
Ostatni tydzień postanowili spędzić razem. Dwa dni przed ślubem Liam zabrał [T.I] do ogrodu. Do jej ogrodu. miał tam dla dziewczyny niespodziankę. Na obszarze, gdzie niedawno jeszcze nic nie było oprócz trawy zasadzone były dwa spore drzewka.
- Te drzewa symbolizują Ciebie i mnie, pamiętaj. Już zawsze będę twój. Nie ważne co się stanie.
- Och Liam - załkała - tak bardzo Cię kocham. Dlaczego tak musi być? - Przytulił ją do serca i leciutko kołysał. W tę noc wykradli się i spędzili ją upojnie w stajni. Wyrazili w ten sposób całą swoją miłość i oddanie. Wiedzieli, ze więcej taka noc się nie zdarzy.
Następnego dnia, kiedy trwały przygotowania do ślubu Liam udał się do Cedrika walczyć o swoją miłość.
- O witaj Liamie. - przywitał go przyjaciel
- Nie zdobędziesz jej. Ona jest moja - syknął przez zęby Liam. Brunet nie przewidział jednego : Cedrik od dawna domyślał się co łączy jego i [T.I]. Mężczyzna zamachnął się. ,,Ona mnie kocha. Tylko mnie"

Znaleźli jego ciało w południe. Nietrudno było znaleźć sprawcę. Sir Cedrik nie zabrał dowodu zbrodni, zabrudzonego krwią Liama swojego miecza. Za zabicie swojego przyjaciela kazano go powiesić. Liama pochowała  [T.I]. Zdruzgotana dziewczyna była załamana. Zawalił jej się cały świat. Jego ciało złożyła w hebanowej trumnie, którą umieściła pod drzewem zasadzonym przez niego samego. Mieliśmy tu leżeć razem - myślała. Kiedyś drzewa urosną, liście będą spadać na twój nagrobek. Gałęzie zasłonią wyryte imię i nazwisko....  Ale to dopiero za parę lat. Odszedłeś za wcześnie, mój ty rycerzu...
Niedługo po tym [T.I] odkryła, że spodziewa się dziecka. Wiedziała, że to dziecko Liama. Tylko jemu się oddała. O ciąży powiedziała Harr'emu. Jej kochany brat był jedynym przyjacielem. Teraz, gdy nie ma już Liama, nie ma nic. Wszyscy myśleli, że dziecko jest Cedrika, a ona nie zaprzeczała. W głębi serca myślała jednak coś innego. Dziękowała Bogu i Liamowi, że dali jej to dziecko.
Urodziła ślicznego chłopczyka, któremu nadała imię Louis. Dniami przesiadywała na ławeczce pod drzewami przed grobem Liama. Milczeniem wyrażała swoją tęsknotę za nim. Lata mijały, drzewa rosły, Louis dorastał. Od początku wiedział kto jest jego ojcem i jak zginął. Pozwalał, aby wszyscy myśleli, że wie iż jest nim Cedrik. Żałował, ze nie mógł poznać swojego prawdziwego ojca. Mimo to Liam był jego wzorem.
Przez całe życie [T.I] z nikim więcej się nie związała. Gdy zmarła pochowano ją pod drugim drzewem, które tak samo jak drzewo Liama było ogromnych rozmiarów. Razem za życia, razem po śmierci. Teraz była szczęśliwa. Odnalazła swojego Liama, młodego jak kiedyś. Uśmiechał się do niej wyciągając rękę. Bez wahania podała mu ją.
- Witaj księżniczko. Tęskniłem za Tobą - powiedział po czym złączył ich usta w pocałunku.

Tak, ta historia wydarzyła się na prawdę. Możecie w nią wierzyć, lub nie. Prawdziwa miłość istnieje, życzę wam abyście jej doznali. Niech jednak nie skończy się tak szybko jak miłość tych dwojga młodych ludzi.


,,Śmierć jest minimum. Mi­nimum wszys­tkiego. Pod­czas tych godzin, gdy jes­teś tak blis­ko dru­giej oso­by, z dwoj­ga niemal sta­jecie się jed­nym... Mi­nimum...Miłość jest śmier­cią: śmier­cią odrębności, śmier­cią dys­tansu, śmier­cią cza­su. W trzy­maniu się z dziew­czyną za ręce naj­piękniej­sze jest to, że po chwi­li za­pomi­nasz, która ręka jest Two­ja. Za­pomi­nasz, że są dwie, nie jedna.''

piątek, 21 lutego 2014

Louis Tomlinson imagin

Hej tym razem Bella! ♥
Napisałam imagian z Lou ;] Jestem ciekawa waszych opinii. Nie jest to jakaś mega zaskakująca opowieść, ale ma swój urok i można jakiś wniosek z niego wnieść.
Dedykacja dla: ✝ ¢υρ¢αкє qυєєη ✝ 
[Na poprawę humoru i żeby ci się lepiej zaległości czytało:)]

Może zrobimy tak, że KTO CHCE to napisze swoje wnioski w komentarzach wyniesione z tego imagina, a ja najlepszą odpowiedź nagrodzę dedykacją...;D


Ja tymczasem kończę i idę się kurować, bo coś się przeziębiłam... Dlatego z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy itp, ale naprawdę źle się czuje.
Pozdrawiam Bella♥
Ps. Za wszystkie komentarze i dodanie do obserwowanych BIG HUG! ;3


Chyba nie wiesz, czym jest prawdziwa miłość, aż do momentu spotkanie tej prawdziwej. Kiedy patrzysz  pierwszy raz w oczy, tej osobie, to jest tak, jakby czas stanął w miejscu. Cały świat przestaje toczyć swoje życie, a jedyna rzecz, która się liczy to odległość między tobą,  a tą osobą. Wszystko, co chcesz zrobić, to być z tą jedną osobą i nigdy nie tracić jej z oczu.
Nazywam się Louis Tomlinson i Doncaster, gdzie się urodziłem i wychowałem.
2 czerwca  2010 roku ujrzałem w swoich oczach najpiękniejszą kobietę, jaką kiedykolwiek widziałem. Miała wszystko, o czym marzyłem. Brązowe, kręcone włosy, niebieskie oczy, które błyszczały w świetle słońca, uśmiech, który mógłby rozweselić cały wszechświat. Absolutnie doskonała.
W tym czasie pracowałem w małej kawiarni w moim miasteczku. Weszła tego ranka i zamówiła mają kawę, z mlekiem i cukrem. Szkoda, że nie miałem na tyle odwagi, aby porozmawiać z nią, a nie tylko zapytać co zamówiła, ale nie mogłem wtedy wydusić z siebie nic więcej. Przez tydzień przychodziła każdego ranka i zamawiała tą samą kawę, z mlekiem i cukrem. W końcu nabrałem śmiałości, żeby powiedzieć jej coś więcej niż zapytanie o to co sobie życzy. Bo w końcu potrzeba czasu by nabrać odwagi, aby przystąpić do podejmowania walki o miłość, prawda?
-Dzień dobry, witamy w Coffee Drink . Mogę przyjąć zamówienie?- zacząłem jak zwykle, a już po krótkiej rozmowie zapisywała swoje imię i numer telefonu na paragonie z salonu fryzjerskiego, który wyjęła z swojej torebki i podała mi zwinnym ruchem.  Dała mi tą karteczkę, wyglądając przy tym tak, że trudno to opisać słowami, po czym wyszła z kawiarni. Spojrzałem na nią po raz ostatni. Miała na sobie czarną sukienkę i obcasy, a jej włosy luźno były rozwiewane przez wiatr.
Tego wieczoru po pracy, poszedłem do mojego małego, zapchanego mieszkania i postanowiłem do niej zadzwonić. Siedziałem przy stole w jadalni przez dobre dziesięć minut, zanim tak naprawdę wybrałem jej numer. Byłem tak zaskoczony, że ta dziewczyna... Ktoś tak piękny i idealny dał mi swój numer. Nie musiałem długo czekać, zanim odpowiedział mi jej głos.
-Halo?
Siedziałem na drugim końcu telefonu przez kilka sekund, nic nie mówiąc.
Czułem się głupio, głupio ponieważ wiedziałem, że po prostu marnuje swój czas. Jednocześnie czułem się dobrze. Miałem wrażenie, ze nigdy nie czułem się lepiej.  Nie mogłem opisać tego wszystkiego słowami, z wyjątkiem tego, że czułem motyle latające w moim brzuchu. To było uczucie, którego jeszcze nigdy wcześniej nie doświadczyłem.
-Tu Louis, z kawiarni rano. Przyjąłem twoje zamówienie i rozmawialiśmy przez chwilę, pamiętasz?- powiedziałem nerwowo, bawiąc się nerwowo rękawem od swojej koszuli, mając nadzieję, że będzie pamiętała, chociaż wiedziałem, że to zdarzyło się dopiero rano.
-O tak! Hej Lou. Mam nadzieję, że mogę tak do ciebie mówić-powiedziała- Wiem, że dopiero co się poznaliśmy, ale zastanawiałam się, czy byłbyś zainteresowana, aby spotkać się ze mną jutro? Dopiero od niedawana tu mieszkam i może miałbyś ochotę pokazać mi trochę tego miasta?
Byłem w szoku, bo wyobrażałem sobie wszystko co może się zdarzyć po tej rozmowie, ale tego się kompletnie nie spodziewałem. Doskonała i piękna dziewczyna jak ta, chciała mnie ze swojego wyboru. Nadal siedziałem przy swoim stole w jadalnie.
-Tak, tak. Pewnie, że chciałbym. O której godzinie ci pasuje?- spytałem, starając się nie być zbyt nachalny.
-Przyjedziesz po mnie o szóstej?- spytała z słodkim głosem.
-Oczywiście- odpowiedziałem z uśmiechem na twarzy.
Szczerze mówiąc, nie wierzyłem, że to się dzieję. Nie myślcie, że nie miałem nigdy dziewczyny lub znajomej, która była dziewczyną, ale dziwiłem się, ponieważ była to wyjątkowa i śliczna dziewczyna i wydawała się być zainteresowana moją osobą.

Następnego dnia, podjechałem pod jej adres zamieszkania, który mi podała. Mieszkała na obrzeżach miasta, w domku jednorodzinnym. 
Czekała na mnie przy bramie wjazdowej, przy której się zatrzymałem. Wyglądała ślicznie, miała na sobie granatową, zwiewną sukienkę i czarne szpilki.
Podeszła do samochodu, a ja wysiadłem z niego i pomogłem jej wsiąść. Czułem się tak, jakbyśmy byli jedynymi ludźmi na ziemi. To było niesamowite...
-Dziękuję, że wychodzisz ze mną-powiedziała- Naprawdę  nie chciałam spędzić tego sobotniego wieczoru w domu, sama.
Powiedziała, gdy ruszyliśmy spod jej domu.
-Zawsze do usług- odpowiedziałem, a na jej twarzy zagościł uśmiech- A tak po za tym gdzie byś chciała pojechać?http://s2.favim.com/orig/34/cute-louis-tomlinson-one-direction-sexy-Favim.com-278618.jpg
Zapytałem z ciekawością.
-Po prostu zabierz mnie do swojego ulubionego miejsca- poprosiła, wygładzając swoją granatową sukienkę.
-Okej. Mam pomysł- odpowiedziałem. Jechaliśmy jakieś dziesięć minut, po czym skręciłem na polną drogę, mijając jakieś opuszczone gospodarstwa.  Droga w końcu zmieniała się w drogę gruntową, która doprowadziła nas do małego urwiska, tak że przed nami rozprzestrzeniał się widok na całe miasto.
Spojrzała na mnie zdezorientowana.
-Dlaczego tuta?- zapytała. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się wychodząc z samochodu.
Podszedłem do niej, od strony pasażera i otworzyłem jej drzwi, podając rękę, kiedy wysiadała.
Usiadłem na masce samochodu, po chwili dołączyła do mnie.
-Bo tu możesz zobaczyć wszystko. To jak bycie na szczycie świata. Widać miasto świecące i błyszczące w ciemności, tak jak gwiazdy na niebie- wyjaśniłem jej. Momentalnie spojrzała na światła miasta i gwiazdy na niebie, po czym się uśmiechnęła.
-Teraz rozumiem, dlaczego to jest twoje ulubione miejsce. Lubie to. Można się tu zrelaksować-powiedziała.
Byliśmy tam, na małym klifie, co najmniej dwie i pół godziny.  Gdy odjeżdżaliśmy stamtąd było około 21:00. Oboje byliśmy bardzo głodni, więc postanowiłem, że to będzie słuszne, jeśli zabiorę ją, aby coś zjeść. Więc zabrałem ją do małej pizzerii. Siedzieliśmy tam z godzinę lub dwie, rozmawiając ze sobą o wszystkim. Pod koniec wieczoru czułem się tak, jakbym znał ją od lat. Czułem się tak komfortowo wokół niej. Gdy wybiła 12:00 odwiozłem ją do domu.
-Było zabawnie dzisiejszego wieczoru- powiedziała, podczas odkluczania frontowych drzwi.
-Potwierdzam- odpowiedziałem-Czy... Może zobaczymy się wkrótce?
Uśmiechnęła się i otworzyła drzwi.
-Tak, mam nadzieję, że tak.
-W porządku, dobrej nocy- pożegnałem się i ruszyłem z powrotem w stronę samochodu.

Po kilku miesiącach naszej znajomości, zauważyłem, że staliśmy się bliskimi przyjaciółmi. Nie mogę powiedzieć, czy poczuła coś do mnie, ale wiedziałem, ze ja jestem w niej zakochany.
Byłem w niej zakochany od pierwszego dnia. Gdy po raz pierwszy spojrzałem jej w oczy, wiedziałem, że była tą jedyną.  Jedyna, z którą chciałem się ożenić i spędzić resztę mojego życia.
Uznałem, że skoro znaliśmy się już od kilku miesięcy, mogę się w końcu z nią umówić na prawdziwą randkę. Chciałem zabrać ją do jakiejś fantazyjnej i miłej restauracji, gdzie musiałbym dokonać rezerwacji.  Chciałem, aby poczuła się tak, jak ja poczułem się kiedy po raz pierwszy ją zobaczyłem. Chciałem, by czuła się kochana, ważna, wyjątkowa, ponieważ taka była dla mnie.

-Czy mogę  cię o coś zapytać?- zapytałem, dzwoniąc do niej po pracy.
-Tak, wszystko w porządku?- zastanawiała się.
-Tak wszystko jest w porządku, po prostu...- wziąłem krótką pauzę i głęboko odetchnąłem.
Miałem ten mały głosik w głowie, który mówił mi, że się nie zgodzi i że tylko marnuje jej czas.
-Zastanawiam się, czy będzie w porządku, jeśli zapytam się, czy pójdziesz ze mną na randkę dziś wieczorem?- zapytałem nerwowo. Nie zastanawiała się zbyt długo.
-Oczywiście, chciałabym Lou- odpowiedziała, brzmiąc szczęśliwie.
- Czy o 17:00 ci odpowiada?- zaproponowałem.
-Brzmi idealnie.

Po kilku godzinach zacząłem się szykować na spotkanie. Ubrałem garnitur. Chciałem wyglądać absolutnie doskonale.
Pół godziny przed planowaną godziną, wychodziłem z domu, gdy nagle dostałem nieoczekiwany telefon od niej. Nacisnąłem zieloną słuchawkę, myśląc, że po drugiej stronie telefonu usłyszę jej kojący głos, ale okazało się, że to jej brat, który poinformował mnie, że miała wypadek samochodowy jadąc do pralni, aby odebrać sukienkę, którą zamierzała ubrać dziś wieczorem.
Gdy tylko usłyszałem tą wiadomość, rzuciłem się w stronę samochodu i szybko pojechałem do szpital, gdzie została przewieziona przez sanitariuszy.  Pobiegłem na izbę przyjęć i rozpocząłem poszukiwanie. Nie trwało to długo, gdyż znalazłem ją w pokoju dwieście dwa. Wszedłem do środka, z niedowierzającym wyrazem twarzy, była sama. Jej oczy były zamknięte, a na ustach miała maskę, która j pomagała jej oddychać. Spojrzałem na nią bezradnie. Jej twarz była blada, a głowa owinięta, grubą warstwą bandażu. Jej twarz u ramiona były posiniaczone. To było brutalne.
Patrząc na nią, chciało mi się płakać. Czułem się okropnie i obwiniałem się za to co się stało. Gdybym nie zapytał ją tego dnia, czy umówi się ze mną wieczorem, nie wychodziłaby z domu, do tej pralni. Byłaby w domu bezpieczna. To była moja wina, że to się z nią stało, a ja będę winny za to już do końca życia.
Usiadłem na krześle obok jej łóżka szpitalnego. Siedziałem w kompletnej ciszy. Nie mogłem uwierzyć, że to się działo naprawdę. Myślałem, że to sen... Koszmarny sen
, z którego mogę się wybudzić. Niestety po chwili wracała rzeczywistość.
To zdarzenie sprawiło, że znów zacząłem myśleć o moim wypadku, który miałem około dwa lata temu. Ten wypadek to też moja wina. Straciłem w nim najlepszego przyjaciela, Sama. To było późno w sobotę, o pił i leczył smutki alkoholem po kłótni z dziewczyną. Jechałem z nim do domu.  Moje światła nie działały zbyt dobrze, a w nocy trudno było zobaczyć drogę przed sobą. Słabe reflektory i uciążliwy pijany przyjaciel w samochodzie, nie pozwoliło mi na skupieniu się na jeździe.  Samochód uderzył w drzewo. Sam został wyrzucony z siedzenia pasażera i wyleciał przez przednią szybę, lądując niedaleko samochodu. Nie mogłem, podejść do niego gdyż, zostałem uwięziony w samochodzie. Było to najgorsze co mogło mi się w życiu wydarzyć.
Tak samo jak widzieć dziewczynę w taki stanie. Siedząc obok niej, ściskałem ją za rękę. Mimo, że wiedziałem, że śpi, ciągle z nią rozmawiałem.
-Kochana, nie wiem dlaczego tak się stało, ale...- mówiłem- Ja...Tak mi przykro.
Pochyliłem głowę i wytarłem dłonią łzy. Czułem się zepsuty i utracony.  Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Powstrzymywałem łzy i dusiłem w sobie wszystkie emocje, bo gdybym tego nie robił, mógłbym oszaleć i zwariować. I najprawdopodobniej wylądowałbym w psychiatryku.
Trzymałem ją za rękę jeszcze mocniej, obiema dłońmi.  Spojrzałem na nią.
-Wiem, że prawdopodobnie nie możesz mnie usłyszeć, ale jestem w tobie zakochany od pierwszego dnia. Od pierwszego, przyjętego od ciebie zamówienia...- wyjaśniłem-Kocham cię.
Mówiąc to, poczułem jej uścisk dłoni, jak by słyszała mnie cały czas. To wywołało u mnie uśmiech. Po około dziesięciu minutach otworzyła oczy. Chociaż miała tak wiele skaleczeń i siniaków na całym ciele, dla mnie wciąż była najpiękniejszą kobietą na świecie. Wszystko co chciałem w tej chwili, to móc trzymać ją w dłoni i nie pozwolić nikomu ją skrzywdzić.
Spojrzała na mnie swoimi pięknymi niebieskimi oczami i delikatnie się uśmiechnęła. Lekarze powiedzieli mi, że spała ponad dwie godzinny.
-Ja też cię kocham- szepnęła i ponownie ścisnęła moją dłoń. Myślałem, ze to kolejny sen, ale to też było prawdziwe. Patrzałem na nią kilka sekund, a potem odwzajemniłem uśmiech. Nie wiedziałem co powiedzieć. To był dla mnie szok. 
 Myślałem o tym, co to będzie jak się z nią ożenię, będziemy mieć dzieci i żyć w fantazyjnym domu. Ale po chwili pomyślałem, że może ona nie wie, co mówi, może ona mnie nie kocha . Być może,to tylko leki sprawiły taką  gadaninę. Siedziałem obok jej szpitalnego łóżka trzymając ją za ręce, nie mogą pozwolić jej odejść . Nie chciałem jej stracić, nigdy.
Po kilku miesiącach po jej wypadku, wszystko nabrało tępa. Była w lepszym stanie fizycznym i psychicznym, a co najważniejsze... Byliśmy już razem, jako para. Wszystkie moje marzenia się spełniły. W końcu miałem przy sobie dziewczynę swoich marzeń.

Minęło już ponad rok od kiedy z nią byłem, ale dla mnie to wciąż za mało. Chciałem umieścić pierścionek na jej palcu. Chciałem, żeby była moja, oficjalnie.
Wyszedłem na miasto polować na pierścionek zaręczynowy. Miał być nie za duży, ale też nie za mały... Idealny.
Po trzech godzinach poszukiwań, natknąłem się na złoty pierścionek. Diament idealnej wielkości, z małymi diamencikami wokół.  Był śliczny i musiałem kupić go dla nie. Tak też zrobiłem.
Tydzień lub więcej minęło, gdy pierścionek był gotowy. Byliśmy w kuchni i robiliśmy wspólnie obiad. Zajęła się makaronem, gdy ja wymknąłem się do sypialni. Podszedłem do  komody i otworzyłem szufladę na skarpetki, gdzie ukryłem pierścionek. Umieściłem go w kieszeni spodni i dołączyłem do niej w kuchni.
-Gdzie byłeś?- spytała, gdy wszedłem. Spojrzałem na nią, lekko się uśmiechając.
-Czy mogę się o coś spytać?- zapytałem, gdy szła w moim kierunku.
-Wszystko dobrze?- brzmiała zainteresowana.
-Tak, tylko mnie posłuchaj... Nie sądzę, żebym z kimkolwiek był tak szczęśliwy jak z tobą- powiedziałem- Gdybym miał wybór, chciałbym spędzić z tobą wieczność. Tylko ty i ja.
Oznajmiłem i wyjąłem pudełeczko z kieszeni i klęcząc na jednym kolanie.
-Wyjdziesz za mnie?- zapytałem, prawdopodobnie wyglądając jak nerwowy wrak. Czułem się spocony i zdenerwowany.
Stała przede mną, patrząc na mnie z uśmiechem.
-Lou... Oczywiście!- wykrzyknęła. Byłem tak zakochany w niej. Tak bardzo się cieszyłem, że ja ma. Była moja, tylko moja.

http://25.media.tumblr.com/tumblr_mdgc1lOrb91rc0v7lo1_500.gif

czwartek, 13 lutego 2014

Niall Horan imagin

Hej, tutaj Ruda.  
Przychodzę do was z imaginem który jest w pewien sposób smutny. Chyba tak to można ując :) Niestety teraz wina leży po stronie dziewczyny, a nie jak zawsze w tym przypadku Nialla. Tak na marginesie jestem zwolenniczką smutnych zakończeń. Jeśli jesteście zainteresowani może zostać pisana kontynuacje... Tego imagina dedykuje Mery  która mnie prosila o historie z Niallem oto i ona :]

Lekki powiew wiatru przyprawił mnie o dreszcze. Momentalnie oplotłam się ramionami i oprałam głowę o Nialla. Chłopak bez zastanowienia zdjął swoją czarną bluzę i narzucił mi na ramiona.
-Dziękuję, jesteś kochany.- odparłam poprawiając  się. W nagrodę dostałam soczystego całusa w czoło.  Siedzieliśmy oboje wtuleni w siebie patrząc na zapadający zmrok. Tafla jeziora mieniła się kolorami przygasłego słońca  a lekko przyróżowione obłoki tańczyły na bezkresnym niebie.  Idealna, romantyczna randka w której się dusiłam. Przerażało mnie poukładane życie Horana który próbował zrobić to samo ze mną. Te wszystkie terminy, randki, prezenty.  Spotkania zaplanowane z kilkudniowym wyprzedzeniem. Ja potrzebowałam adrenaliny. Czegoś co mnie zaskoczy a zarazem rozweseli. Momentalnie zdjęłam rękę blondyna z moich ramion i spojrzałam na niego z nieciekawą miną.
-Coś się stało? Źle się czujesz?- zapytał z troską łapiąc mnie za rękę.
-Nie wszystko w porządku. Tylko…- zawiesiłam przez moment głos szukając odpowiednich słów
-Tylko co? - €odparł gwałtownie wstając.- Nie kochasz mnie? Chcesz odejść?- zawsze gdy rozmowa nabierała podobny tor zadawał mi te same pytania, które doprowadzały mnie do szału. Czasami miałam ochotę odpowiedzieć „Tak nie kocham cię” ale to by zniszczyło nas oboje. Tak sądzę.
-A ty znów swoje.- furknęłam podrywając się co spowodowało że ciepła bluza osunęła mi się z ramion.
-Nie Kim! Odpowiedź mi! Czy nadal chcesz ze mną być?-  patrzyłam w jego  błękitne tęczówki i wahałam się. Ja po prostu się wahałam. Moje uczucie do niego powoli wygasało. Nie mogłam tego zatrzymać choć bardzo tego chciałam.
-Kocham cię.  Tylko proszę cię zaszalejmy. Zróbmy coś szalonego. Coś co będziemy wspominać  przez dłuższy czas.- wydusiłam z siebie powodując ulgę u Niallera. Chwyciłam jego dłoń przykładając sobie do policzka. Zawsze gdy tak robiłam przechodził mnie miły dreszczyk. Teraz tego zabrakło. Farbowany powoli nachylał się aby mnie pocałować. Dzieliły nas milimetry lecz ja się wycofałam. Co się ze mną dzieje?- pomyślałam. Czy ja naprawdę już go nie kocham?
-Co jest?- zdziwił się gdy nie napotkał moich ust.- Najpierw chcesz abym był szalony spontaniczny. A gdy całuję cię w miejscu publicznym odpychasz mnie?- na jego twarzy malowała się złość  której do tej pory nigdy nie widziałam.
-Niall to nie tak.- próbowałam wytłumaczyć .
-A jak? Wiesz co Kim? Daj mi znać jak w końcu zdecydujesz się czy chcesz być ze mną czy nie!- krzykną i chwyciwszy bluzę leżącą na trawniku odszedł. Kilka miesięcy temu podbiegłabym do niego przytuliła i nigdy nie wypuściła. W tym momencie poczułam pewną ulgę gdy ujrzałam go oddalającego się ode mnie. Co się ze mną dzieje do cholery? Co ja wyprawiam? Powoli dochodzi do mnie to, że nie chcę być z nim. Wymyślam jakieś chore wymówki, że potrzebuje szaleństwa a wcale tak  nie jest. Oplotłam się ramionami aby zatrzymać jak najwięcej uciekającego ciepła i ruszyłam w stronę mieszkania. Wędrowałam zatłoczonymi ulicami Londynu  rozmyślając nad tym co czuję do chłopaka który skradł moje serce prawie dwa lata temu.  Nasze pierwsze spotkanie, randka, pocałunek. Nadal nie mogłam uwierzyć w to, że to wszystko dobiega ku końcowi. Ale po co dusić się w związku bez przyszłości?  Bez oporów otworzyłam drzwi wejściowe i zapaliłam lampkę która stała na parapecie. Usadowiłam się na wygodnej kanapie i wziąwszy wcześniej kartkę i długopis zaczęłam pisać list.

Niall.
Gdy będziesz czytał ten list mnie już nie będzie. Nie mogę tkwić w związku który jest dla mnie toksyczny. Uświadamiałam sobie to z dnia na dzień aż postanowiłam, że wyjadę. Nie chcę cię ranić. Po prostu chcę abyś znalazł osobę która cię pokocha jak ty kochasz mnie.

 Gdy kończyłam ostatnie zdanie ostatnim rzutem oka spojrzałam na nasze wspólne zdjęcie. Byliśmy tacy szczęśliwi. Pojedyncza łza zakręciła się na rzęsach i skapnęła na kartkę tworząc małą plamę. Wyrwałam się z rozmyśleń i gwałtownie wstałam ze skórzanej kanapy.  Podeszłam do szklanej szafy zamaszystym ruchem ręki otworzyłam ją i wyciągnęłam dużych rozmiarów walizkę. Następnie nie patrząc na nic wrzucałam po kolei ubrania, kosmetyki oraz inne potrzebne rzeczy.  Z oporem zamknęłam torbę i postawiłam przy drzwiach. Ubrałam się cieplej i chwyciwszy wcześniej bagaż opuściłam mieszkanie. Na dzień dobry powitał mnie wiosenny wiatr powodując nie miłe odczucia. Zamówiona wcześniej taksówka stała już pod  domem bez zastanowienia wsiadłam do niej i podałam adres lotniska z prośbą o zahaczenie jeszcze jednego miejsca. W głowie miałam mętlik. Moje decyzje były pochopne ale nie odwracalne. Patrzyłam na krajobraz który przemijał w szybkim tępe.
-Jesteśmy na miejscu.- oświadczył kierowca patrząc na mnie z uśmiechem na ustach. Odwzajemniłam gest i spojrzałam na mieszkanie. Zgaszone światła świadczyły, że nikogo  nie ma w domu. Może to i lepiej- pomyślałam. Leniwie wysiadłam z samochodu i skierowałam się do bramki. Chwyciłam za klamkę aby podążyć dalej lecz coś mnie zatrzymało. Wewnętrzna niechęć powstrzymała mnie od tego.  Niepewnie sięgnęłam do kieszeni i wciągnęłam kopertę. Bez zastanowienia wrzuciłam ją do skrzynki na listy. Ostatnie spojrzenie na dom i szybkimi krokami wróciłam do taksówki. Kierowca ruszył z piskiem opon a ja nie byłam już pewna niczego.

Rok później
Ten rok dał mi dużo do myślenia. Przez ten czas uświadomiłam sobie, ze to co było pomiędzy mną a Niallem to była miłość. Prawdziwa, szczera miłość. Natłok wspomnień nie dawał mi spokoju .Do tej pory nie mogę sobie tego wybaczyć. Jak mogłam porzucić swojego skarba. Ale teraz jestem pewna. Kocham go i nic tego nie zmieni. Powoli zmierzałam na parking gdzie znajdował się rząd żółtych pojazdów. Bez zastanowienia wsiadłam do pierwszego lepszego auta i wydukałam adres. Kierowca spojrzał na mnie a ja ujrzałam w nim znajomą twarz. Po chwili uświadomiłam sobie, ze to ten sam człowiek który rok temu wiózł mnie na lotnisko. Uśmiechnęłam się do niego niepewnie a mężczyzna odwzajemnił gest. Gdy dotarliśmy na miejsce serce zaczęło bić mi jak oszalałe. Uczucia rozbudziły się na nowo. Gdy tylko zobaczyła samochód blondyna na podjeździe uśmiech sam nasuną mi się na usta. Zapłaciwszy kierowcy wysiadłam z auta i skierowałam się w stronę mieszkania. Kilka głębokich oddechów i byłam gotowa nacisnąć dzwonek. Po paru sekundach usłyszałam charakterystyczne otwieranie zamków. Ręce trzęsły mi się bez opamiętania a nogi były niczym wata. Nagle prze de mną staną Horan. W ogóle się nie zmienił. Wróć. Zmienił się wyprzystojniał. Jego ciało było idealnie wyrzeźbione, włosy w lekkim nieładzie a koszula niedokładnie zapięta. Jak nie mój Niall- pomyślałam. Gdzie ten perfekcyjny chłopak w którym się zakochałam? Lecz muszę przyznać taki podobał mi się jeszcze bardziej.
-Witaj Nialler.- odparłam półtonem. Tylko to byłam w stanie z siebie wydusić.
-Kim?! Co ty tu robisz?-  powiedział drapiąc się po karku i odwracając się co chwila do tyłu.
-Stęskniłam się.-nie wiedziałam jak to mam wytłumaczyć. Cześć Niall wróć do mnie?  W głowie miałam tysiąc myśli i pomysłów na minutę niestety każdy był bezsensowny.
-Stęskniłaś się? Nie bądź śmieszna. Przecież sama mnie zostawiłaś. Nie pamiętasz? Nie byłam jak to ujęłaś w liście tym jedynym.- słowa które wypowiadał raniły mnie.- I myślisz, ze jak zjawisz się tutaj po roku rzucę ci się na szyję? Zapomnij Kim!- dodał na koniec. Próbowałam coś powiedzieć jednak mi przerwano.
-Kto to kochanie?- usłyszałam delikatny głos zza pleców chłopaka.
-Nikt ważny. Ta pani już sobie idzie.- Horan zrobił krok do tyłu odsłaniając brunetkę. Otulił ją ramieniem i pocałował czule w czoło ranią mnie przy tym.  
-Tak. Dowidzenia.- w moich oczach  zbierały się łzy. Teraz wiedziałam co czół Niall czytając mój list. „Nikt ważny”, „Ta pani” teraz tym dla niego jestem. Nikim. Otarłam łzy kapiące z podbródka i ruszyłam przed siebie. Moja miłość odeszła a ja byłam wszystkiemu winna.

  

  "Za kradzież i porzucenie czyjegoś serca, powinna być kara dożywotniej samotności"